Alexander Albon w sezonie 2022 powróci do Formuły 1 po rocznej przerwie. Taj przebojem wdarł się do stawki w roku 2019 i szybko zapracował na awans do Red Bull Racing, ale nieudana miniona kampania sprawiła, że "czerwone byki" zepchnęły go do roli rezerwowego. Teraz 25-latek otrzyma drugą szansę w Williamsie.
Kierowca z Tajlandii ma trudne zadanie, bo w Williamsie przyjdzie mu zastąpić George'a Russella, który przez ostatnie trzy sezony był zdecydowanym liderem stajni z Grove. Czy w nowym otoczeniu kierowca poradzi sobie z presją i weźmie na swoje barki rolę lidera zespołu?
Szefostwo Williamsa jest spokojne o wyniki Albona. - Nie wiem, jak dokładnie to wyglądało w Red Bullu. Jednak wiem, że u nas mamy atmosferę, dzięki której potrafimy uszczęśliwić kierowców. Wierzę, że jeśli kierowca odczuwa wsparcie, pewność siebie i jest ważną częścią grupy, to można z niego wydobyć to, co najlepsze - powiedział racingnews365.com Jost Capito, szef Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
Zdaniem Capito, przykłady George'a Russella i Nicholasa Latifiego pokazały, że Williams potrafi współpracować z młodymi kierowcami. - Nie wiem, jak robi to Red Bull, ale my zbudowaliśmy odpowiednie relacje z Georgem i Nicholasem. Działałem tak, jak wcześniej w rajdach. Mam swój styl. Widziałem, jak wielu kierowców rozkwitało pod moim okiem. Jestem przekonany, że z Alexem też tak będzie - dodał Capito.
62-letni Niemiec mocno uwierzył w Albona. Dotychczasowy kierowca Red Bulla był dla niego celem transferowym numer jeden, gdy zdał sobie sprawę, że Russell opuści ekipę. - Dla mnie Alex stanowi najlepszą kombinację doświadczenia i młodości. Wierzę, że najlepsze dopiero przed nim - skomentował szef Williamsa.
- Alex przeszedł trudną szkołę. Był w Mercedesie, był też w Red Bullu. Ma sporą wiedzę, ma ogromne doświadczenie. Dodatkowo jego osobowość jest wyjątkowa. Poza kokpitem to bardzo przyjazny, otwarty człowiek. Gdy wsiada za kierownicę, to staje się prawdziwym wojownikiem - podsumował Capito.
Czytaj także:
Max Verstappen nie martwi się karą. "Nic nie jest stracone"
Chiński gigant wspiera kierowcę. Zła wiadomość dla Orlenu