Michael Andretti to były kierowca Formuły 1 i IndyCar, który po zakończeniu kariery okazał się świetnym menedżerem. Założone przez niego zespoły od lat odnoszą sukcesy w różnych seriach wyścigowych, takich jak IndyCar, Formuła E, Supercars czy ostatnio Extreme E. Marzeniem Amerykanina jest jednak posiadanie ekipy F1. Ostatnio jego otoczenie potwierdziło nawet złożenie wniosku o starty w królowej motorsportu od roku 2024.
Chociaż część obecnych graczy nie chce słyszeć o powiększeniu stawki F1, to Andretti dalej dąży do realizacji swojego marzenia. Z informacji racingnews365.com wynika, że Amerykanin ma już podpisane umowy, na mocy których siedzibą zespołu byłaby Wielka Brytania. Dodatkowo Andretti Global, bo tak ma się nazywać ekipa, miałaby rywalizować dodatkowo w Formule 2 i Formule 3.
Co więcej, 59-latek ma już porozumienie na dostawę silników. Jednostki napędowe amerykańskiemu zespołowi od roku 2024 gotowe jest dostarczać Renault. Decyzja Francuzów nie dziwi, bo obecnie tworzą oni maszyny jedynie dla własnego zespołu (Alpine). Posiadanie w stawce bliskiego partnera stanowi okazję do zgromadzenia większej ilości danych, możliwe jest też obsadzenie w takiej ekipie jednego z kierowców swojej akademii.
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa gest! Gwiazda sportu pochwaliła się luksusowym prezentem
- Mamy formalną umowę z dostawcą silników. Mogę to ujawnić. Będzie to Renault - powiedział Andretti w rozmowie z Davidem Landem, jaka ukazała się w serwisie YouTube.
Dalszy ciąg wydarzeń uzależniony jest m.in. od ruchów FIA. Niedawno pojawiły się informacje, iż światowa federacja nie myśli na razie o powiększaniu stawki F1.
W myśl obecnego Porozumienia Concorde, które reguluje zasady funkcjonowania zespołów F1, nowy podmiot musi na starcie wpłacić wpisowe w wysokości 200 mln dolarów, a następnie ta kwota jest dzielona pomiędzy obecnych graczy. Na wprowadzenie takiego przepisu naciskał m.in. Mercedes, co tłumaczył faktem, iż po rozszerzeniu stawki ekipy stracą część przychodów, bo nagrody i premie finansowe w F1 będą dzielone na większą liczbę teamów.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Andretti ma posiadać żądane 200 mln dolarów. Amerykanin kilka miesięcy temu założył fundusz inwestycyjny, którego celem było zgromadzenie niezbędnych środków. 59-latek prowadził nawet rozmowy ws. przejęcia Alfy Romeo i był gotów wyłożyć od 250 do 350 mln dolarów za zakup szwajcarskiego zespołu. Transakcja upadła na ostatniej prostej, gdy wyszło na jaw, że Andretti chce zwolnić sporą część personelu zatrudnionego w Hinwil i postawić na pracowników z Wielkiej Brytanii.
Czytaj także:
Syn rosyjskiego miliardera zabrał głos. Ani słowa o Ukrainie
"Rosjanie muszą się zebrać i pozbyć się Putina"