Putin naprawdę to powiedział. "Zasady zostały podeptane"

Wikimedia Commons / kremlin.ru / Na zdjęciu: Władimir Putin
Wikimedia Commons / kremlin.ru / Na zdjęciu: Władimir Putin

Władimir Putin wszczął wojnę w Ukrainie, czym sprowadził na Rosję liczne sankcje. Dotknęły one nie tylko gospodarkę, ale też sportowców. Przywódca Kremla nie poczuwa się jednak do winy za to, co spotkało zawodników z jego kraju.

24 lutego Władimir Putin wydał rozkaz do ataku rosyjskim żołnierzom, rozpoczynając wojnę w Ukrainie. Prezydent Rosji użył przy tym kłamliwych argumentów, nie mając tak naprawdę powodu do ataku na sąsiednie państwo. Od trzech tygodni na Kijów i inne ukraińskie miasta spadają bomby, co kosztowało już życie setki niewinnych osób.

Zachód odpowiedział na agresję Putina licznymi sankcjami. Dotknęły one nie tylko gospodarkę, ale też sportowców. Piłkarska reprezentacja Rosji została wykluczona z baraży do piłkarskiego mundialu, rosyjscy paraolimpijczycy pozbawieni startu w zimowych igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie, żużlowców wykluczono z mistrzostw świata SGP, Nikita Mazepin został wyrzucony z Formuły 1, a FIS zawiesiła Rosjan w sportach zimowych.

Na temat sankcji dla sportowców w końcu postanowił wypowiedzieć się sam Putin, przy okazji spotkania na temat wsparcia dla społeczno-gospodarczego dla regionów Federacji Rosyjskiej.

- Nawet zasady olimpijskie zostały podeptane. Nie zawahali się nawet przed tym, by ukarać paraolimpijczyków. Taki to jest sport poza polityką - powiedział Putin, cytowany przez rosyjski "Championat".

ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi

Wypowiedź Władimira Putina skierowana była na krajowe potrzeby rosyjskiej propagandy. Od początku działań zbrojnych w Ukrainie, prezydent Rosji przekonuje rodaków, iż jego kraj nie prowadzi żadnej wojny. Tamtejsze media zostały zobowiązane do określania inwazji jako "specjalnej operacji wojskowej". Uchwalono też prawo, w myśl którego za "dezinformację" albo krytykę działań wojska można trafić do więzienia nawet na 15 lat.

Z ratunkiem rosyjskim sportowcom, którzy w obliczu zakazu startów nie mogą rywalizować na arenie międzynarodowej, może przyjść fundacja "We compete as one" ("Rywalizujemy jako jedność"). Utworzyli ją w ostatnich dniach Dmitrij Mazepin i jego syn Nikita, po tym jak zostali wyrzuceni z F1 z powodu wojny w Ukrainie. Organizacja miałaby m.in. finansować ewentualne procesy sądowe tym zawodnikom, którzy przed wymiarem sprawiedliwości dochodziliby możliwości startów w Europie czy na świecie.

Problem w tym, że Mazepin, jako bliski powiernik Putina i osoba wspierająca jego rządy na Kremlu, został objęty sankcjami Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Sporą część majątku rosyjskiego miliardera zamrożono, nie ma on też wstępu do krajów Wspólnoty Europejskiej. W tej sytuacji plan oligarchy może się nie udać.

Czytaj także:
Robert Kubica zaprasza na swój wyścig. To kibice muszą wiedzieć
Więźniowie napisali list do Lewisa Hamiltona. Stał się dla nich bohaterem