Formuła 1 ma problem z inflacją. Zmiany w przepisach nieuniknione

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Ferrari to kolejny z zespołów F1, który narzeka na wysoką inflację, która ogranicza ruchy i planowanie wydatków w sezonie 2022. Świadomy problemu jest Stefano Domenicali. Wiele wskazuje na to, że Formuła 1 pójdzie ekipom na rękę.

Przed sezonem 2022 doszło do obniżenia limitu wydatków w Formule 1. W tym roku zespoły mogą wydać maksymalnie 140 mln dolarów, podczas gdy rok wcześniej było to 145 mln dolarów. Problem w tym, że kryzys wywołany pandemią koronawirusa doprowadził do sporej inflacji, którą w ostatnich tygodniach dodatkowo podbiła jeszcze wojna w Ukrainie.

Szefowie Red Bull Racing czy Mercedesa wysyłali ostatnio sygnały kierownictwu F1, iż problem należy rozwiązać, bo obecnie za 140 mln dolarów zespoły mogą sobie pozwolić znacznie mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu, gdy planowano budżety. Brak reakcji F1 może sprawić, iż czołowe ekipy będą zmuszone zwalniać pracowników.

Na inflację narzekać zaczyna też Ferrari, choć we Włoszech sytuacja nie jest najgorsza - w ubiegłym miesiącu inflacja wyniosła 5,7 proc. w ujęciu rocznym. Na Wyspach Brytyjskich, gdzie siedziby ma większość zespołów F1, ukształtowała się ona na poziomie 6,2 proc. To najwyższy wynik od 30 lat, a biorąc pod uwagę wojnę w Ukrainie, będzie jeszcze gorzej.

ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewała. Problemy Igi Świątek

Świadomy problemu jest Stefano Domenicali. - Gdy wprowadzaliśmy limit wydatków, to trudno było przewidzieć pewne rzeczy. Inflacja zmierza w nieprzewidywalnym kierunku, a koszty transportu w ostatnich tygodniach wzrosły w taki sposób, że trudno przewidzieć, co będzie dalej - powiedział szef F1 włoskiemu "Motorsportowi".

- Przeprowadzimy dyskusje w celu znalezienia właściwych rozwiązań. Będziemy przy tym stosować zasadę, że każdy musi być potraktowany sprawiedliwie - dodał Domenicali.

Propozycja, jaka leży na stole, to podwyższanie limitu wydatków o wskaźnik inflacji. - Będziemy musieli nad tym pomyśleć w naszym gronie, tak by ten limit rósł chociaż o wartość inflacji. Dopóki do tego nie dojdzie, to wszyscy jesteśmy przyblokowani przez rozporządzenie finansowe - ocenił Mattia Binotto, szef Ferrari.

Binotto podkreślił, że nie należy wylewać dziecka z kąpielą i nie można podnosić limitu "zbyt wysoko", a taka deklaracja na pewno ucieszy mniejsze ekipy F1. Te niejednokrotnie i tak muszą działać w oparciu o mniejsze kwoty, więc podwyższenie dostępnego pułapu finansowego będzie dla nich dodatkowym ciosem. Pozwoli bowiem gigantom F1 odjechać reszcie stawki.

Gdyby F1 zgodziła się podwyższyć limit wydatków o uśredniony wskaźnik inflacji na poziomie 6 proc., to zespoły mogłyby w sezonie 2022 wydać dodatkowe 8,5 mln dolarów. Za taką kwotę można przygotować sporą liczbę poprawek do bolidu, o czym doskonale wiedzą w Ferrari, Mercedesie czy Red Bullu.

Czytaj także:
Czas na Afrykę? Formuła 1 szuka nowych lokalizacji
Bolidy muszą schudnąć. Kuriozalne sceny w F1