Kierowcy chcieli bojkotu wyścigu F1! Obawiali się o własne bezpieczeństwo

Twitter / Na zdjęciu: pożar rafinerii Aramco w pobliżu toru F1
Twitter / Na zdjęciu: pożar rafinerii Aramco w pobliżu toru F1

Ponad cztery godziny trwało spotkanie kierowców F!, którzy chcieli zbojkotować GP Arabii Saudyjskiej w związku z atakiem rakietowym na Dżuddę. Ostatecznie zawodnicy postanowili kontynuować jazdę w ten weekend, ale nie obyło się bez gróźb.

Piątek przyniósł poważne problemy szefom Formuły 1, po tym jak Ruch Huti zaatakował rafinerię Aramco, która jest oddalona o ledwie kilkanaście kilometrów od toru ulicznego w Dżuddzie, na którym rozgrywane jest GP Arabii Saudyjskiej. Chociaż wieczorem szefowie F1 i FIA zorganizowali briefing z dziennikarzami, na którym zapewnili o kontynuowaniu weekendu, to swoje spotkanie urządzili też kierowcy.

W padoku toru w Dżuddzie zgromadzili się wszyscy kierowcy, a burzliwe dyskusje trwały ponad cztery godziny. Początkowo rozmawiali oni we własnym gronie, a gdy pojawiły się informacje, że spora część zawodników obawia się o własne bezpieczeństwo i domaga się odwołania GP Arabii Saudyjskiej, do kierowców dołączyli szefowie ekip F1.

W centrum gościnnym, w którym dyskutowali kierowcy, panował spory ruch. Kilkukrotnie do pokoju wchodzili i wychodzili Stefano Domenicali (szef F1) oraz Ross Brawn (dyrektor sportowy F1). Z hotelu na tor wrócił nawet Mattia Binotto, by podyskutować z kierowcami Ferrari.

ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci

Podczas spotkania szefowie ekip przekazali swoim kierowcom informacje, jakie wcześniej usłyszeli podczas zebrania z przedstawicielami F1 i FIA. Zapewnili ich, że tor uliczny w Dżuddzie jest w tej chwili najbezpieczniejszym miejscem w tym kraju. Na dodatek Huti mają atakować jedynie obiekty państwowe i nie biorą na cel cywilów, dlatego ryzyko ataku podczas GP Arabii Saudyjskiej ma być niewielkie.

Ciekawe informacje przekazało też BBC Sport. Z ustaleń brytyjskiego serwisu wynika, że kierowców poinstruowano, że w razie odwołania GP Arabii Saudyjskiej mogą mieć... problemy z opuszczeniem kraju.

Żaden z kierowców nie skomentował kilkugodzinnych dyskusji. Jedynie Sergio Perez po zakończeniu spotkania opublikował wymownego tweeta. "Gotowy i całkowicie przygotowany na kwalifikacje" - ogłosił kierowca Red Bull Racing, który miał należeć do największych przeciwników ścigania w ten weekend w obliczu ryzyka ataku terrorystycznego.

Arabia Saudyjska jest atakowana przez Ruch Huti. Ma to związek z zaangażowaniem się Saudyjczyków w wojnę w Jemenie. Władze wspierają tamtejszego prezydenta Abd Rabbuha Mansura Hadiego, przeciwko któremu występują z kolei rebelianci z Huti. Ich sojusznikiem jest Iran.

Zdaniem Mohammeda ben Sulayema, ryzyko ataków Huti na tor wyścigowy jest minimalne, bo rebelianci nie biorą na cel ludności cywilnej. - Mieliśmy spotkanie z osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo, a także z szefami zespołów i kierowcami. Huti biorą na cel infrastrukturę państwową, a nie cywilów czy tor. Oczywiście sprawdziliśmy fakty. Dostaliśmy zapewnienie od Saudyjczyków, że tor jest bezpieczny. Dlatego będziemy się ścigać - powiedział prezydent FIA.

Czytaj także:
Koszmar w F1! Atak kilka kilometrów od toru! Właśnie trwał trening
Został skazany na karę śmierci. Błaga Lewis Hamiltona o pomoc

Komentarze (1)
avatar
Cheers
26.03.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeździć i się nie zastanawiać chłopaki. Jest cała rzesza kierowców, która chętnie wskoczy na wasze miejsce w F1, gdyby was tam odstrzelili. Najważniejsze, żeby cyrk się kręcił.