Formuła 1 rozwiąże problem z inflacją? Coraz bliżej kompromisu

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez

F1 ma ogromny problem z inflacją, bo wzrost cen surowców czy transportu sprawił, że ekipy nie są w stanie zmieścić się w zarządzonym limicie wydatków. Rozwiązanie tego problemu jest jednak coraz bliżej.

Przed sezonem 2022 doszło do obniżenia limitu wydatków w Formule 1 - z 145 do 140 mln dolarów. Regulamin nie uwzględniał jednak, że na świecie dojdzie do kryzysu związanego z przerwanym łańcuchem dostaw, a problem pogłębiła dodatkowo wojna w Ukrainie. W efekcie znacząco wzrosły koszty transportu, surowców czy energii elektrycznej.

Czołowe zespoły od kilkunastu tygodni podkreślają, że nie będą w stanie zmieścić się w budżecie na poziomie 140 mln dolarów, bo wydatki i rozwój bolidów planowane były w innych realiach finansowych. Dlatego też naciskają na szefów F1, by poluzowały restrykcje budżetowe. Na to dotychczas nie chciały się zgodzić mniejsze ekipy.

Jednak Ross Brawn w rozmowie z motorsport.com stwierdził, że Formuła 1 w końcu musi się pochylić nad problemem inflacji. - To kwestia, która wymaga analizy. Gdy regulamin finansowy był opracowywany, inflacja była stosunkowo niska i przewidywalna. Teraz jest wysoka i nieprzewidywalna - ocenił dyrektor sportowy F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szalała na wakacjach. I to jak!

Zdaniem Brawna, królowa motorsportu "ma odpowiednie rozwiązanie", które pozwoliłoby załatwić sprawę. Brytyjczyk nie zdradził jednak szczegółów.

Wiadomo jedynie, że do grona orędowników poluzowania limitu wydatków dołączył McLaren. - Jesteśmy zespołem, który chce stać na straży cięć finansowych, ale obecnie mamy wyjątkowe okoliczności i musimy patrzeć na sprawę zdroworozsądkowo. Potrzebujemy zmian i dialogu w tej sprawie - zaapelował Andreas Seidl, szef stajni z Woking.

Mniejsze ekipy zwracają uwagę na to, że McLaren zmienił zdanie w momencie, gdy jego bolid przygotowany na sezon 2022 okazał się niezbyt konkurencyjny i ekipa potrzebuje wolnych środków, aby móc dokonać w nim koniecznych zmian. Dlatego też niektórzy proponują, aby ze zwiększaniem pułapu finansowego poczekać do roku 2023.

- Nie możesz zmieniać przepisów w każdy weekend z tego powodu, że nagle ktoś chce wydać więcej na rozwój bolidu. Jedni szukają sposobu, bo ich samochód ma nadwagę. Inni chcą mieć dodatkowe fundusze na jedną czy drugą kwestię. Jest jedna podstawowa zasada w F1 - musimy trzymać się przepisów - stwierdził w rozmowie z motorsport.com Frederic Vasseur, szef Alfy Romeo.

- Jeśli obecne przepisy nie uwzględniają inflacji i nie są pod tym kątem najlepsze, to może warto pomyśleć o ich zmianie w przyszłości? Nie jesteśmy przeciwko, ale teraz mamy regulamin jaki mamy i wszyscy się niegdyś na niego zgodzili. Teraz musimy go przestrzegać - dodał Vasseur.

Czytaj także:
Kierowca Ferrari "zbyt chciwy". Zapłacił wysoką cenę za błąd
Czas na emeryturę Lewisa Hamiltona? Kąśliwe uwagi z obozu Red Bulla

Komentarze (0)