Smutna wiadomość. Nie żyje legenda F1

Zmarł Tony Brooks, który pozostawał ostatnim żyjącym kierowcą F1 mającym na swoim koncie zwycięstwa w latach 50. W trakcie swojej kariery Brooks zdołał wygrać sześć wyścigów, w roku 1959 został wicemistrzem świata F1.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Tony Brooks za kierownicą samochodu Wikimedia Commons / Hotel de France / Na zdjęciu: Tony Brooks za kierownicą samochodu
Tony Brooks z sukcesami startował w pierwszej dekadzie Formuły 1. Odnosił zwycięstwa dla takich zespołów jak Vanwall czy Ferrari, łącznie zapisując na swoim koncie sześć triumfów w F1. Najlepszy dla niego był sezon 1959, gdzie niemal do samego końca walczył o tytuł mistrza świata z Jackiem Brabhamem.

Brooks miał przy tym sporo szczęścia, bo już w debiutanckim sezonie (1956) przeżył koszmarny wypadek na torze Silverstone, po tym jak w jego bolidzie doszło do zablokowania się przepustnicy. Brytyjczyk został wyrzucony z samochodu, który rozpadł się na drobne kawałki, samemu łamiąc jedynie szczękę w całym zajściu.

Kontuzja odniesiona w pierwszym roku startów w F1 przedwcześnie zakończyła jego sezon i utrudniła przygotowania do kolejnego. Mimo to, po kilku miesiącach cieszył się z pierwszego triumfu w królowej motorsportu. Przeżył też kolejny fatalny wypadek. Podczas 24h Le Mans jego samochód stanął w płomieniach, a rozległe oparzenia sprawiły, że musiał wycofać się z GP Wielkiej Brytanii w sezonie 1957.

Po tym jak nie udało mu się wywalczyć tytułu dla Ferrari w roku 1959, jego kariera zaczęła przygasać. Coraz mocniej w Brooksie kiełkowała żyłka do interesów. Brytyjczyk dostrzegał, że coraz częściej jego przyjaciele i rywale giną na torze, więc porzucił Formułę 1 na rzecz świata biznesu. Ostatni występ zanotował w sezonie 1961, gdy miał ledwie 29 lat.

Po latach wielu ekspertów uznaje, iż Brooks nie został odpowiednio doceniony w świecie F1. Jego 6 zwycięstw i 10 miejsc na podium może nie wyglądać imponująco pod względem liczb, ale warto podkreślić, iż Brytyjczyk osiągnął to wszystko w ledwie 38 występach. Pod tym względem próżno szukać lepszego kierowcy w dziejach F1. Śmierć ostatniego triumfatora Grand Prix z lat 50. oznacza koniec pewnej ery.

- Był częścią wyjątkowej grupy kierowców, którzy byli pionierami i przekraczali wszelkie granice w czasach wielkiego ryzyka - przekazał w pożegnalnych słowach Stefano Domenicali, szef F1.

Tony Brooks miał 90 lat.

Czytaj także:
Formuła 1 podbije nowy rynek? Po USA to kolejny cel
Red Bull wyda miliony. To ma być klucz do sukcesu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×