Półtora roku temu stracił miejsce w kadrze. W Pekinie zdobył pierwszy medal IO

Manuel Fettner pokazał, że w skokach nie ma rzeczy niemożliwych. W wieku 36 lat zadziwił wszystkich i przeszedł do historii. Na skoczni normalnej wywalczył pierwszy indywidualny medal IO w karierze. Droga do niego nie była prosta.

Maria Chenczke
Maria Chenczke
Manuel Fettner Getty Images / Tom Weller/VOIGT/DeFodi Images / Na zdjęciu: Manuel Fettner
Dla austriackiego skoczka jest to jeden z najlepszych sezonów w karierze. We wszystkich startach tylko dwukrotnie nie awansował do finałowej serii. W Ruce i w Bischofshofen kończył rywalizację w pierwszej dziesiątce. IO w Pekinie są drugimi, na których dostał możliwość zaprezentowania się. W Pjongczangu najwyżej został sklasyfikowany na 23. pozycji. Nikt nie przypuszczał, że cztery lata później osiągnie ogromny sukces.

- Nie mam wątpliwości, że ten medal znaczy dla mnie dużo więcej, niż gdybym go zdobył dziesięć lat temu. Długo czekałem. To były ciężkie, ale też dobre czasy. Ale jeśli na coś dłużej czekasz, potem możesz świętować – mówił wzruszony po konkursie dla TVP Sport.

Trudna droga na szczyt

Manuel Fettner zadebiutował w Pucharze Świata w 2001 roku. Zajął 44. miejsce w Innsbrucku. Dwa dni później był piąty i Austriacy cieszyli się, że narodziła im się nowa gwiazda. Skoczek miał wtedy zaledwie 15 lat.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Medal Kubackiego to prawdziwa sensacja. "Odpalił prawdziwą petardę"

Lata jednak mijały, a sukcesy nie przychodziły. Kibice nie przejmowali się tym, ponieważ fantastyczne wyniki zaczęli osiągać Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer czy Andreas Kofler. Dobrymi wynikami mogli pochwalić się także Martin Koch oraz Wolfgang Loitzl. Nastąpił "kłopot bogactwa". Austriacy przez kilka lat byli najsilniejszą reprezentacją. Zapomnieli wówczas o skoczku, który w wieku 15 lat dostarczył im nadziei na karierę bogatą w sukcesy.

Sezon 2010/11 był pierwszym, w którym miał szansę zaprezentować się w większości konkursów. Nie został wówczas odesłany, tak jak to miało miejsce w latach wcześniejszych, do Pucharu Kontynentalnego. Prezentował równą i dobrą formę. Skończył rywalizację jako 12. zawodnik klasyfikacji generalnej.

Później znowu przyszła przerwa. Austriak cierpliwie czekał na swoją szansę. Dostał ją podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme. Indywidualnie był 15. i 20. W konkursie drużynowym (na który powołał go Alexander Pointner) sięgnął po najwyższe trofeum.

Rywalizacja była niezwykle emocjonująca i bardzo wyrównana. Fettner odegrał  znaczącą rolę. W serii finałowej po wylądowaniu wypięła mu się narta, on jednak ustał i dojechał na jednej. Wszyscy byli w szoku. Selekcjoner w geście podziwu ściągnął czapkę. Był to wyczyn, jakiego świat skoków wcześniej nie widział. Austriakowi udało się "dowieźć" złoto i chwilę później razem z drużyną cieszył się z największego sukcesu w karierze.

- W drużynówce rywalizowało z nami pięć zespołów i wszyscy mogli wygrać. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się bardzo niewielkimi różnicami punktowymi, a to tylko pokazuje, jak wysoki jest dzisiaj poziom skoków narciarskich i jak trudno o sukcesy. Właściwie coraz trudniej. Na szczęście na koniec to my mogliśmy być najszczęśliwsi – przyznał Alexander Pointner po rywalizacji dla austriackiej telewizji.

Wydawałoby się, że po tak fantastycznym wyniku Fettner już na stałe zagości w czołówce. Tak się jednak nie stało. Wrócił do Pucharu Kontynentalnego, gdzie wiodło mu się dobrze. Nie potrafił jednak tego przełożyć na dobrą dyspozycję w Pucharze Świata.

Później pojawiło się znowu światełko w tunelu. Sezon 2016/17 okazał się dla doświadczonego skoczka najlepszym w karierze. Regularnie meldował się w czołowej "10". Dwukrotnie ukończył rywalizację na podium, a w całym Pucharze Świata zajął wysokie dziesiąte miejsce.

Odsunięty od kadry 

Czy w kolejnych sezonach kontynuował dobrą passę? Niestety nie. Znów nie zachwycał. Na igrzyska w Pjongczangu pojechał, ponieważ tak naprawdę nie miał go kto zastąpić. Nastąpił kryzys w reprezentacji Austrii i po wielu "tłustych" latach przyszły te "chude". W Korei również nie osiągnął rewelacyjnego wyniku. Został najwyżej sklasyfikowany na 23. pozycji, a w drużynie wraz z kolegami otarł się o medal.

Przyszły najtrudniejsze chwile na skoczka. Po igrzyskach wyniki nie zachwycały i do sezonu 2020/21 musiał przygotowywać się sam. Został odsunięty od austriackiej kadry i w wieku 35 lat znalazł się na lodzie. - To trudna sytuacja po 20 latach dawania z siebie wszystkiego, natomiast spodziewałem się tego. Nie bronią mnie wyniki – komentował dla dziennika "Kronen Zeitung".
Manuel Fettner Manuel Fettner
Wielu na jego miejscu by się poddało. On jednak nie zamierzał. Sporadycznie dostawał szansę na występ w Pucharze Świata. Pod koniec ubiegłego sezonu zajął ósme miejsce w Rasnowie. Jak się później okazało, był to zwiastun jego powrotu do wysokiej formy oraz życiowego sukcesu.

Starsi też potrafią skakać 

W tym sezonie Austriak przeżywa drugą młodość. Regularnie melduje się w finałowej serii. Zdarzają mu się skoki, które budzą podziw zarówno u kolegów z kadry, jak i u kibiców. Na igrzyska jechał z dobrym nastawieniem i chęcią walki. Mało kto przypuszczał jednak, że wywalczy na nich pierwszy w karierze indywidualny medal.

Już podczas treningów na skoczni normalnej Austriak pokazywał się z dobrej strony i dawał sygnały, że chce liczyć się w walce o czołowe lokaty. Gdy na półmetku rywalizacji zajmował piąte miejsce, zastanawiano się, czy będzie w stanie zaatakować w drugiej serii. Tak też się stało. Próba na 104 metr pozwoliła mu przesunąć się na drugą pozycję i sięgnąć po historyczny medal.

- Teraz przeżywam w głowie przejażdżkę kolejką górską. Na skoczni byłem całkowicie skupiony na sobie i zadaniach, nie dałem wybić się z równowagi. Najlepszą próbę oddałem w finale. Jestem zachwycony. Niestety, w Pucharze Świata nie ma normalnych obiektów, w przeciwnym razie osiągnąłbym większy sukces – mówił dla telewizji ORF. Reprezentacja Austrii doczekała się pierwszego indywidualnego medalu igrzysk od 2010 roku. W Vancouver dwukrotnie na trzecim miejscu stawał Gregor Schlierenzauer.

Z sukcesu Fettnera cieszyła się cała drużyna. - Staruszek jest niesamowity. Jego drugi skok był z innej planety. Jestem prawie szczęśliwszy, niż gdybym sam wygrał – przyznał przed austriacką telewizją Stefan Kraft. Gratulacje posypały się także w mediach społecznościowych. Złożyli je m.in. Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern czy Andreas Wellinger. 

W sobotę Manuel Fettner stanie przed kolejną szansą na zdobycie medalu w rywalizacji indywidualnej. Jednak już teraz można mówić o ogromnym sukcesie 36-letniego zawodnika, który nie zwątpił w siebie nawet wtedy, gdy zrobili to inni.

Czytaj także:
Sytuacja jest poważna. Czarne chmury nad polskimi skokami
W wieku 16 lat podbił świat. Ponad dwie dekady później musiał wystawić trofea na aukcję

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×