Są realne szanse, że w piątek reprezentacja Polski będzie cieszyć się z drugiego medalu na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie.
Po brązie Dawida Kubackiego na skoczni normalnej, tym razem o medal powalczy Natalia Maliszewska na dystansie 1000 metrów w short tracku. Co prawda to nie jest koronna konkurencja Polki, ale po jej zwycięstwie w biegu kwalifikacyjnym apetyty mamy zaostrzone do granic możliwości.
Emocje rozpoczną się o 12:00 w piątek. Wtedy rozegrane zostaną ćwierćfinały, 55 minut później odbędą się półfinały, a na 13:37 czasu polskiego zaplanowano decydującą walkę o medale. Liczymy, że w finale pobiegnie Maliszewska i wywalczy w nim medal.
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"
Za realizację takiego scenariusza trzyma kciuki także Piotr Michalski, ukochany naszej łyżwiarki. Co ciekawe, mistrz Europy na dystansie 500 metrów w łyżwiarstwie szybkim - który także będzie startował na IO Pekin2022 - najprawdopodobniej nie będzie oglądał startu partnerki. Powodem jest... stres.
- Dużo bardziej lubię sam startować niż oglądać Natalię. Nawet jak nie oglądam jej występów na żywo, tylko w telewizji czy na komputerze, jej starty kosztują mnie dużo nerwów i stresu. Już pierwsze starty Natalii w sezonie bardzo mocno mnie stresowały, nie mówiąc o występie na igrzyskach. Muszę się zastanowić, czy chcę w ogóle oglądać. Na tę chwilę mówię "nie" - powiedział Michalski dla "Super Expressu", w ten sposób odnosząc się do pytania, czy będzie oglądał piątkowy start Maliszewskiej.
W dalszej części rozmowy łyżwiarz zapewnił jednak, że wierzy w medal swojej ukochanej.
Czytaj także:
"To nie jest zbieg okoliczności". Natalia Maliszewska rzuca nowe światło na aferę z testami
Te słowa Maliszewskiej dają do myślenia. "Nie będę ściemniać"