Biało-Czerwoni bez medalu skończyli konkurs drużynowy na igrzyskach Pekin 2022, chociaż po pięknym skoku Stocha na 137 metrów w pierwszej serii pojawiła się nadzieja na walkę.
Jednak dość szybko w drugiej serii została ona rozwiana. Także lider kadry nie zaprezentował się najlepiej i podopieczni Michala Doleżala skończyli na 6. miejscu.
- Przykra to jest sprawa. Wiadomo, że nie byliśmy faworytami, nikt na nas tak nie patrzył, ale walczyliśmy. Ta walka dziś się nie udała i schodzimy ze skoczni w kiepskich humorach, ale trzeba to przełknąć, nie mamy innego wyjścia - powiedział Dawid Kubacki przed kamerami Eurosportu.
- Wiadomo, że w drużynówce niewiele trzeba, wystarczyłoby, by każdy z nas dołożył pięć metrów i byłaby bajka. Ale dziś nam wszystkim zabrakło tych pięciu metrów. No, może nie Kamilowi, bo on w pierwszym skoku zasadził tak, jak trzeba - dodał.
W pierwszej serii brązowy medalista ze skoczni średniej skoczył na odległość 122 metrów, w drugiej próbie było lepiej (126 m). To były niezłe skoki, ale sęk w tym, że najlepsi lądowali jednak ponad 10 metrów dalej.
- Wydawało się, że nie były takie złe. Na pewno będziemy musieli nad nimi usiąść, zobaczyć co nie działało. Nie chciało to lecieć tak, jak powinno - przyznał.
I tak polscy skoczkowie z igrzysk w Chinach przywiozą jeden, brązowy medal Dawida Kubackiego ze skoczni normalnej. "Czy zabierzesz trochę dobrych wspomnień z Pekinu do kraju?" - zapytał go dziennikarz.
- Ja osobiście tak, ale chciałoby się, byśmy drużynowo też wywieźli wspomnienia - odpowiedział.
Zobacz także:
"Historyczny wynik". Eksperci zachwyceni rezultatem Polaka
Maliszewska wreszcie zadowolona. Jej ukochany błysnął w Pekinie
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczne wyznanie polskiego olimpijczyka. Powiedział, ile zarabiają sportowcy