"Jesteśmy przekonani". Wiemy, co się dzieje na korytarzach TVP

W środę jedynymi programami informacyjnymi nadawanymi na żywo w TVP były serwisy sportowe, ale to nie oznacza, że atmosfera w redakcji TVP Sport jest choćby bliska normalnej. Dziennikarze są przekonani, że niedługo rewolucja dotknie także ich.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Policjanci w budynku TVP przy ulicy Woronicza w Warszawie PAP / Leszek Szymański / Policjanci w budynku TVP przy ulicy Woronicza w Warszawie
Choć od zmian we władzach TVP niedługo miną dwa dni, to - zgodnie z informacjami, do jakich dotarliśmy - nikt z dziennikarzy TVP Sport nie otrzymał od dyrektorów Krzysztofa Zielińskiego i Sebastiana Staszewskiego informacji na temat najbliższej przyszłości oraz funkcjonowania redakcji. Co ciekawe, pierwsze wydanie programu "19:30" szykowano właśnie w przestrzeniach TVP Sport.

O sytuacji w redakcji sportowej porozmawialiśmy z kilkoma dziennikarzami tej stacji.

- Nie było żadnego spotkania informacyjnego. Nie dostaliśmy też choćby krótkiego maila z informacjami o naszej przyszłości, czy instrukcjami dotyczącymi pracy w najbliższych dniach. Redakcja stara się funkcjonować normalnie - wyjaśnia nasz pierwszy informator.

To nie jest łatwe, a już na pewno nie jest komfortowe, bo obecnie redakcja TVP Sport stała się głównym miejscem pracy w całym gmachu telewizji publicznej przy Woronicza. To właśnie tam pracowała w czwartek redakcja głównego programu informacyjnego. W pomieszczeniu, w którym na co dzień swoje materiały do sportowych serwisów informacyjnych przygotowuje około 15 osób, w czwartek miało pracować nawet 50 dziennikarzy (więcej tutaj).

Odpowiednim studiem pozwalającym na realizację programów na żywo przy Woronicza dysponuje jeszcze redakcja TVP World, ale jej pomieszczenia są zlokalizowane blisko miejsca protestów, a, jak ustaliliśmy, nowe władze TVP obawiały się, że to mogłoby zakłócić pracę dziennikarzy.

ZOBACZ WIDEO: "Coraz trudniej". Pokazała, jak trenuje w ciąży

Wszystkie serwisy informacyjne są więc przygotowywane w jednym, pilnie strzeżonym, pomieszczeniu. O normalnych warunkach do pracy w TVP na razie mogą jedynie pomarzyć. Względny spokój na korytarzach zapewniają obecnie… policjanci.

Nowi ludzie od programów informacyjnych na razie nie mogli pracować przy placu Powstańców Warszawy, gdzie mieszczą się redakcje i studia "Wiadomości", "Teleexpressu" czy "Panoramy". Jak twierdzi nasz kolejny informator, obawiali się prowokacji czy też zwyczajnie przeszkadzania w tworzeniu nowych programów (więcej tutaj).

- To są całe ekipy związane z poprzednikami. Mogliby tym nowym rzucać kłody pod nogi, sabotować, opóźniać pracę - opowiada nam drugi z informatorów. - Dlatego zdecydowano się na studio TVP Sport przy ulicy Woronicza.

W biurach przy placu Powstańców Warszawy, w zupełnie innej części Warszawy, wciąż przebywają dotychczasowi pracownicy i - przynajmniej na razie - nie zamierzają się stamtąd ruszać.

Nasz informator opowiada, że nowa ekipa przyszła z nowymi montażystami, reporterami, lektorami. W sumie nad czwartkowym wydaniem nowych "Wiadomości" pracowało przynajmniej 30-40 osób.

- Imponujące mimo wszystko było, że w tak krótkim czasie udało się im zebrać profesjonalny zespół zdolny przygotować jeden z najważniejszych programów informacyjnych w kraju - przyznaje inny z dziennikarzy, którego spytaliśmy o aktualną sytuację.

Choć na razie rewolucja nie dotknęła redakcji TVP Sport, to pracownicy są przekonani, że to zaledwie kwestia dni.

Kiepska atmosfera w redakcji TVP Sport to nic nowego, bo pojawiające się czarne chmury dało się wyczuć od kilku tygodni. Po raz pierwszy od kilkunastu lat miano nie zorganizować nawet redakcyjnego opłatka, czy po prostu wigilijnego spotkania wszystkich dziennikarzy, które do tej pory było tradycją.

- To, że jako jedyni mogliśmy nadawać na żywo, to dowód, że nowe władze mają do nas zaufanie. Wiemy, że w tych zmianach nie chodzi o nas, ale mimo wszystko jesteśmy przekonani, że już niedługo zmiany dotkną także nas - dodaje kolejny z pracowników TVP Sport.

Żaden z dziennikarzy TVP Sport nie zgodził się na rozmowę pod nazwiskiem. Na nasze pytania nie odpowiedział także Sebastian Staszewski.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Sam Lewy o tym mówi. To może zdecydować
Media o PZPN-ie w Katarze. "Morze alkoholu"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×