Legendarny dziennikarz w dniu swoich 70. urodzin ogłosił, że kończy dziennikarską karierę. Włodzimierz Szaranowicz z Telewizją Polską był związany od 1977 roku. Relacjonował wiele sportowych imprez, był też dyrektorem TVP Sport. W wywiadzie udzielonym Jerzemu Chromikowi, z którym pracuje też nad książką, zdradził, jakie były powody takiej decyzji.
- Nagle zacząłem wolniej kojarzyć, nie znosiłem stresu, uciekałem przed nim. To się nie łączyło z życiem dziennikarskim, które mnie regenerowało, tylko z tym życiem dyrektorskim. Nie mogę powiedzieć, że to były złe lata dla mnie, ale inne, wymagające innych predyspozycji - powiedział Szaranowicz.
Dziennikarz walczy z chorobą, z którą będzie się zmagał do końca życia. W wywiadzie nie powiedział otwarcie, na co cierpi. - Pomyślałem sobie: po raz pierwszy mam intruza w swoim życiu, kogoś, kto przyszedł zupełnie niechciany, nieproszony i zamierza ze mną tę resztę życia spędzić. I że muszę się z tym w jakiś sposób pogodzić - dodał, nazywając chorobę "dżentelmenem, który dość bezceremonialnie przysiadł się do niego".
Zobacz także: Bogusław Kaczmarek: Dalej uważam, że zostaliśmy skrzywdzeni
- Pierwszą reakcją było przeczytanie takiego podręcznika, który wydał Kuba Sienkiewicz. On jest lekarzem neurologiem, oprócz tego, że jest znakomitym piosenkarzem i poetą. Teraz nie chcę wiedzieć, jak się to będzie rozwijało. Będę z tym musiał żyć, ale nadal zachowuję się tak, jakby było normalnie. Wstaję i przełamuję się, a jak coś boli, to staram się ćwiczyć, żeby zlokalizować to miejsce i po prostu wygonić diabła - powiedział Szaranowicz.
Zobacz także: El. Euro 2020. Austria - Polska. Przewidywany skład: Krzysztof Piątek na ławce, nowa pozycja Piotra Zielińskiego
Dziennikarz w ostatnich latach najwięcej czasu poświęcał na pracę przy skokach narciarskich. Komentował największe sukcesy Adama Małysza. Był akredytowany na dziewiętnaście igrzysk olimpijskich, zarówno letnich, jak i zimowych. Po raz pierwszy relacjonował IO w Moskwie w 1980 roku. Ostatnimi były zeszłoroczne igrzyska w Pjongczangu.