[tag=29368]
Aleksander Doba[/tag] nie żyje. Ta informacja (więcej znajdziesz TUTAJ >>) lotem błyskawicy obiegła cały kraj. To jeden z najbardziej znanych podróżników. Podczas swojego życia latał szybowcami, skakał ze spadochronem, pływał na jachtach. W 2015 roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a trzy lata później otrzymał Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości.
Portal polsatnews.pl poznał szczegóły tej tragicznej sytuacji. Łukasz Nowak, założyciel Klubu Podróżników Soliści i organizator wyprawy na Kilimandżaro, w której brał udział podróżnik, opowiedział o ostatnich chwilach życia Doby. Przede wszystkim potwierdził, że Polak zdobył szczyt. Wszedł na najwyższą górę w Afryce w poniedziałek (22.02.), o godzinie 11.
Doba wchodził w towarzystwie dwóch doświadczonych przewodników. Po wejściu na szczyt mieli mu zrobić zdjęcie. - Przed wykonaniem zdjęcia poprosił o chwilę odpoczynku. Później stracił przytomność, a zaraz później funkcje życiowe - powiedział Nowak.
Wcześniej polski podróżnik czuł się dobrze, nie miał objawów choroby wysokościowej. Uczestnicy wyprawy podzielili się na podgrupy. Część zdobywców mijała Dobę, kiedy ten podchodził pod wierzchołek, rozmawiali z nim. - Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał "Afryka dzika" i że jest szczęśliwy - dodał założyciel Klubu Podróżników Soliści.
Mimo podjętej reanimacji na szczycie Kilimandżaro, Doba zmarł. Jego ciało zabezpieczono i zniesiono. Pomogli w tym pracownicy parku narodowego. Potem zmarłego przetransportowano do szpitala w Moshi (miasto w Tanzanii).
Na razie nie wiadomo jeszcze oficjalnie, co było bezpośrednią przyczyną zgonu, ale Nowak przypuszcza, że mógł to być zawał serca. Wszystkie okoliczności na to wskazują.