Alpejskie przełęcze już na czwartym etapie Tour de France to bardzo rzadki obrazek, ale organizatorzy wyścigu co roku starają się w pierwszym tygodniu wprowadzać urozmaicenia, aby zerwać ze starym schematem wyścigu. Jeszcze do niedawna pierwszy tydzień w głównej mierze składał się z długich i płaskich etapów, które emocje wzbudzały jedynie na finiszowych metrach. Przeprawa przez Alpy na czwartym etapie podyktowana była względami strategicznymi, bowiem górskimi szosami zawodnicy przejechali przez włosko-francuską granicę. W ten sposób po trzech włoskich etapach na Tour de France dobiegło końca "małe Giro d'Italia".
Stosunkowo krótki 139-kilometrowy odcinek rozpoczął się w Pinerolo. Pierwszą trudnością dnia był 40-kilometrowy, ale niezbyt stromy podjazd do Sestrieres (2035 m.n.p.m.). Później przyszedł czas na zjazd i poprawkę pod Col de Mongenevre (1860 m.n.p.m.), na szczycie której kolarze wjechali na teren Francji. Niedługo potem przyszedł czas na główną atrakcję dnia, czyli 23-kilometrowy podjazd na legendarną przełęcz Col du Galibier (2642 m.n.p.m.). Losy etapu miał jednak rozstrzygnąć zjazd do mety w Valloire.
Niedługo po starcie uformowała się 17-osobowa ucieczka. Peleton nie zamierzał jednak podarować wtorkowego etapu uciekinierom, dlatego przewaga prowadzącej grupy nie przekroczyła 2 minut. Na początku podjazdu pod Galibier z ucieczki zaatakował Oier Lazkano (Movistar). W grupie lidera wyścigu Richarda Carapaza (EF Education Easy-Post) kolarze zespołu UAE Team Emirates zaczęli dyktować bardzo wysokie tempo, aby przygotować pole pod atak dla Tadeja Pogacara. Uciekinierzy włącznie z Laskano szybko zostali doścignięci. 6 kilometrów przed szczytem od peletoniku odpadł Carapaz. Stało się jasne, że tym samym Ekwadorczyk pożegna się z żółtą koszulką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
Znakomitą pracę Juana Ayuso i Joao Almeidy z UAE Team Emirates wykończył zgodnie z oczekiwaniami Tadej Pogacar. Podobnie jak na niedzielnym etapie atak Słoweńca był w stanie wytrzymać tylko Jonas Vingegaard. Pogacar robił jednak wszystko, by odczepić z koła swojego największego rywala i ta sztuka mu się udała 500 metrów przed szczytem przełęczy Galibier. To nie był jednak koniec tej rywalizacji, bo do pokonania był jeszcze bardzo niebezpieczny 20-kilometrowy zjazd do mety. Słoweniec utrzymywał na nim kilkunastosekundową przewagę. Za jego plecami utworzyła się grupka w składzie Vingegaard (Visma-Lease a Bike), Primoz Roglic (Red Bull - Bora-Hansgrohe), Carlos Rodriguez (Ineos Grenadiers), Remco Evenepoel (Soudal - Quick Step) i Juan Ayuso.
Tadej Pogacar samotnie przeciął linię mety w Valloire. 35 sekund później grupkę pościgową przyprowadził Remco Evenepoel. Czołową trójkę uzupełnił Juan Ayuso, zespołowy kolega Słoweńca.
Dotychczasowy lider wyścigu Richard Carapaz finiszował z ogromną stratą 5 minut i 8 sekund.
Pogacar przejął z jego rąk żółtą koszulkę. W klasyfikacji generalnej Słoweniec ma 45 sekund przewagi nad Evenepoelem i 50 sekund nad Vingegaardem.
Michał Kwiatkowski dojechał do mety na 103. miejscu ze stratą 24 minut i 13 sekund do zwycięzcy.
Zobacz też:
Tour de France: Na starcie mamy jednego Polaka. "To i tak dobrze, jeśli spojrzymy na Włochów"
Legenda w tarapatach. Kolarz odpadł od peletonu już 160 kilometrów przed metą