30 mln dolarów za "ustawienie siodełka w rowerze". Tak oszukiwał "Doktor Zło"

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Ferrari to uczeń profesora Francesco Conconiego. To on jest odpowiedzialny za wprowadzenie do sportu dopingu erytropoetyną. Już na początku lat 90. XX wieku oficjalnie informował o eksperymentach na grupie amatorów. Później okazało się, że już wtedy regularnie koksował znanych sportowców. Nie brał za to pieniędzy, traktował to jako pracę naukową.

Ferrari współpracował z nim na jednej uczelni. Szybko został wtajemniczony w szczegóły eksperymentu. Wyczuł, że na tym można zrobić niezły biznes. I w przeciwieństwie do swojego profesora zaczął wystawiać sportowcom faktury.

Jego nazwisko pojawiło się też w biathlonie

Ferrari - głównie po sprawie Armstronga - jest obecnie dożywotnio zawieszony. Nie może współpracować ze sportowcami. Władze antydopingowe we Włoszech posunęły się nawet do tego, że za sam kontakt z 63-letnim lekarzem zawodnikowi grożą trzy miesiące zawieszenia. Bez potrzeby udowodnienia, że w jego organizmie wykryto niedozwolone środki.

W 2014 roku pojawiła się informacja, że Ferrari był widziany na obozie przygotowawczym kolarskiego teamu Astana. Sprawa jednak została umorzona ze względu na brak dowodów (choć mówiło się o tym, że śledczy mają zdjęcia). Kilka miesięcy później Vincenzo Nibali właśnie z tej drużyny wygrał Tour de France. I to z prawie ośmiominutową przewagą nad drugim w klasyfikacji generalnej kolarzem (Jean-Christophe Peraud). - Nokaut! - grzmiały największe tytułu na świecie.

- Plotka o tym, że Ferrari pomaga Astanie już na zawsze zostawi wątpliwość na sukcesie Nibaliego - można było przeczytać w "Gazzetta dello Sport". - Co prawda śledczy nie mają dowodu, iż "Doktor Zło" zajmował się triumfatorem TdF, ale niesmak jest.

Ferrari skupił się głównie na kolarstwie, ale jego nazwisko pojawia się przy okazji skandali również w innych dyscyplinach. Przez pewien czas był współpracownikiem włoskiej kadry w biathlonie. Szybko wypracował sobie odpowiednie kontakty. W 2010 roku były zawodnik, a wówczas wiceprezydent Międzynarodowej Unii Biathlonowej (IBU), Gottlieb Taschle, miał umawiać swojego syna - Daniela - na konsultacje u Ferrariego. Celem miało być wprowadzenie młodego zawodnika do Pucharu Świata. Włoska policja przygotowała w tej sprawie 550-stronicowy raport.

"Doktor Zło" od wielu lat prowadzi swoją stronę internetową. Możemy na niej przeczytać o odpowiednim treningu mentalnym, o stosowaniu odpowiedniej diety, zażywaniu witamin, treningu, itd. Oczywiście metody są legalne, nie ma mowy o łamaniu prawa. Przy okazji jest formularz kontaktowy, aby każdy sportowiec mógł skontaktować się z lekarzem. Nieoficjalnie wiadomo, że Ferrari nie narzeka na brak klientów. Zwłaszcza wśród młodzieży.

Niepokoi jeszcze jedna sprawa. Od mniej więcej roku na stronie ukazują się artykuły dotyczące optymalnego wykorzystania dobrodziejstwa jakie niosą ze sobą e-rowery. Co prawda rady są skierowane całkowicie do kolarzy-amatorów, ale...

Trudno wierzyć w przypadek, że Ferrari zajął się tym tematem, akurat w momencie, gdy coraz głośniej mówi się, iż właśnie e-rowery są wykorzystywane do oszukiwania rywali w peletonie. Można sobie tylko wyobrazić, co powstanie z mieszanki dopingu technologicznego i wiedzy medycznej "Doktora Zło"!

Marek Bobakowski



Czy Michele Ferrari za swoją działalność powinien wylądować w więzieniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×