Wróg publiczny nr 1. Sam jeden

East News / Artur Hojny / SE / Na zdjęciu: Dariusz Banaszek, prezes PZKol
East News / Artur Hojny / SE / Na zdjęciu: Dariusz Banaszek, prezes PZKol

Szefostwo związku kolarskiego składa się obecnie z jednej osoby. W wyniku wielkiego skandalu w polskim sporcie rezygnowali po kolei członkowie zarządu. Nieugięty pozostał prezes Dariusz Banaszek. Trwa i ma plan, by nadal sterować organizacją.

Kim jest człowiek, za którego rządów wybuchła największa afera w polskim sporcie? Skandal obyczajowy z molestowaniem zawodniczek nie schodził z czołówek gazet i portali przez kilka dni. Sypały się dymisje, zewsząd płynęła krytyka, minister sportu wydawał oświadczenia i groził palcem. Prezes pozostał nieugięty na stanowisku.
Banaszek, kiedyś kolarz, jak mówią jego koledzy z peletonu: "talentu na miarę mistrza nigdy nie miał". - Był pyskaty, pewny siebie, często bezczelny, a im ciaśniej, tym czuł się lepiej. Potrafił wykorzystać swoje łokcie do walki o lepszą pozycję.
- To człowiek słowny i rodzinny, który kieruje się w życiu określonymi wartościami - mówią inni.

Taktyka wyborcza prezesa

Afera obyczajowa, konflikt z ministrem sportu, ciągłe zmiany decyzji, zablokowanie przez komornika kont, widmo wyłączenia prądu podczas piątkowego zjazdu delegatów - tego Dariusz Banaszek  nie uznał za wystarczające powody do rezygnacji. Jako jedyny - z dziewięciu członków Polskiego Związku Kolarskiego - nie podał się do dymisji po apelu ministra sportu Witolda Bańki. O molestowaniu zawodniczek, podawaniu im alkoholu, podejrzanych tabletek, a nawet gwałcie pierwszy raz publicznie powiedział w WP SportoweFakty jeden z byłych członków zarządu Piotr Kosmala (Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj cały artykuł >>).

Do tych bulwersujących zdarzeń dochodziło w przeszłości, gdy Banaszek nie był prezesem, jednak wyszły one na jaw - i to najpierw wewnątrz zarządu - gdy on już nim kierował. W zasadzie prezes nic z tym nie zrobił: żadnej instytucji nie poinformował o możliwości popełnienia przestępstwa. Po tym, jak wybuchł skandal, podczas konferencji prasowej powiedział: - Podczas nadzwyczajnego walnego zgromadzenia delegatów w dniu 22 grudnia złożę dymisję z funkcji prezesa polskiego związku.

Oto nagranie.

Zjazd odbędzie się w piątek (22.12.) w Pruszkowie. Banaszek - czego można było się spodziewać - zmienił zdanie. Przyznał to publicznie. Policzył szable, pojeździł po regionach, przekonał kilku ludzi i stwierdził, że zamiast dymisji odda się ocenie delegatów. A wówczas wystarczą mu jedynie głosy 1/3 zgromadzonych na sali, aby pozostać na stołku. To nie koniec przebiegłego planu. Wedle naszych informacji, jako ciągle prezes doprowadzi do wyboru nowego zarządu (poprzedni podał się do dymisji), obsadzi stanowiska swoimi ludźmi i... dopiero wtedy zrezygnuje. Dlaczego tak? Artykuł 29 statutu PZKol mówi wyraźnie:

"W przypadku ustąpienia lub niemożności pełnienia funkcji przez Prezesa w okresie kadencji Zarządu nowego Prezesa wybiera Zarząd Związku z grona członków Zarządu, w terminie 30 dni od dnia zwolnienia stanowiska".

Czyli Banaszek ustąpi, a jego miejsce zajmie ktoś z członków zarządu wybranego "pod niego" 22 grudnia. - W ten sposób chcą "oszukać" ministra - usłyszałem podczas jednej z rozmów z delegatem opozycji. - Pokazać, że przyszli nowi ludzie, ale władza i tak zostanie w rękach Banaszka.

- Minister nie jest głupi - mówi jeden z zawodników, który z boku przygląda się sytuacji.

"W ciężkim stanie"

Byli koledzy z peletonu mówią, że Banaszek nie miał zadatków na mistrza. Ale był niesamowicie pewny siebie. Gwiazda polskiego kolarstwa z przeszłości Ryszard Szurkowski mówi: - Kolarzem był dobrym, choć mógł być lepszym.

"Banan", bo tak do niego mówią znajomi, po wybuchu afery w świetle kamer opowiadał kwieciście o tym, jak się czuje, spotykał się z dziennikarzami, którym wmawiał, że tak naprawdę to on o niczym nie wiedział.

Mijał się z prawdą, co mu udowodniliśmy (tu znajdziesz tekst na ten temat >>). Podczas jednego z październikowych posiedzeń zarządu PZKol krzyczał do zebranych: "Dlatego nie chcę tego brudu, po sto razy mu to mówiłem, że ja nigdy nie powiem w Polsce, czy na konferencji, że on gwałcił, ruchał, czy jakieś (…) Co mnie to obchodzi? A powiedział… Co więcej? Przetaczał krew, podawał EPO czy kradł.". To o jednym z trenerów, który miał się dopuszczać skandalicznych czynów wobec zawodniczek.

Wojciech Walkiewicz to były prezes PZKol, człowiek skazany prawomocnym wyrokiem za "niedopełnienie obowiązków" - na dwa lata w zawieszeniu na dwa lata. Z drugiej strony to właśnie on stał za tym, że Banaszek został prezesem w grudniu 2016 roku. Nadal ma potężne wpływy nie tylko w polskim kolarstwie, ale i europejskim, jest honorowym prezydentem Europejskiej Unii Kolarskiej. Walkiewicz mówi: - Podstawowy problem Banaszka jest taki, że bardzo szybko potrafi zrobić z przyjaciela wroga, a z wroga przyjaciela.

I szybko dodaje: - To jest najprawdopodobniej związane z jego słabością do alkoholu. W marcu 2017 byliśmy na kongresie europejskiej federacji w Brukseli. Byliśmy tam trzy dni. Większość czasu Banaszek był, że tak powiem, w "ciężkim stanie". W sobotę podczas oficjalnej kolacji w przeddzień niedzielnych wyborów był w tak kiepskiej dyspozycji, że musieliśmy zamawiać taksówkę, aby odwieźć go do hotelu i tym samym uniknąć kompromitacji.

"Szokuje mnie ta nagonka na Darka"

Minister sportu Witold Bańka o zachowaniu Banaszka: - Gdybym traktował poważnie słowa pana prezesa Banaszka, musiałbym mu wytoczyć proces sądowy (tutaj całe nagranie >>).

Ale są też głosy zupełnie odmienne. - To człowiek słowny i rodzinny, który kieruje się w życiu określonymi wartościami. Interesy prowadzi nie dla pieniędzy, ale z pasji. Pokonał drogę od zawodnika, przez dyrektora grupy zawodowej po prezesa związku. To trochę tak, jak z kierowcą w firmie transportowej. Jeżeli sam nie przejeździsz ciężarówką tysięcy kilometrów i nie poznasz biznesu od podszewki, to później nie będziesz dobrym szefem - mówi Arkadiusz Kardyka, były prezes klubu piłki ręcznej z Legionowa. W 2014 roku Banaszek mu pomógł. Zostając sponsorem.

Banaszek to biznesmen. Prowadzi w Legionowie sklep rowerowy BDC-BIKE, restaurację "Borodino", jest też deweloperem. Na stronie internetowej informuje, że w powiecie nowodworskim wybudował 800 mieszkań.

Frank Brinovec, biznesmen i przyjaciel Banaszka: - Szokuje mnie ta nagonka na Darka, nie wiem, skąd to się wszystko wzięło. Był przecież pierwszą osobą, która stworzyła w Polsce zawodową grupę kolarską! Budował wszystko od podstaw, szukał sponsorów. Spośród ludzi, którzy go dobrze znają, nikt nie powie o nim złego słowa.

Z tą pierwszą osobą, to lekka przesada, ale fakt, że Banaszek był dyrektorem sportowym wielu grup. Zapowiadał nawet kiedyś, że wkrótce BDC Team będzie startowało w Tour de France. Dzisiaj o BDC już nikt nie pamięta. Banaszek jest za to Ostatnim Mohikaninem.

Światło zgasło

- Jako kolarz zawsze ambitnie dążył do celu - przekonuje Szurkowski.

Obecnym celem Banaszka jest zniszczenie "układu". Jego zdaniem częścią środowiska steruje Dariusz Miłek, właściciel CCC. Dlatego należy - posługując się cytatem z jednego ze spotkań prezesa - "odciąć te macki ". Jest tak zdeterminowany, że powiadomił (choć nie udało nam się uzyskać oficjalnego potwierdzenia) prokuraturę o tym, że jego zdaniem CCC zmuszało swoich kolarzy do podpisywania "lewych" umów (w ten sposób można byłoby zaniżać wynagrodzenia). Czy ma dowody? Okaże się pewnie w trakcie śledztwa.

Banaszek jest także w stanie poświęcić nawet PZKol. Obecnie debet związku to już grubo ponad 10 milionów, niektórzy twierdzą, że tylko od października 2017, kiedy nastąpił konflikt w zarządzie, a związek zaczęli opuszczać sponsorzy, dług wzrósł o ponad milion złotych.

A wzrośnie jeszcze bardziej. Banaszek w przeddzień wyborów zorganizował galę podsumowującą sezon 2017, zapewnił również części delegatów nocleg w hotelu. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby wpaść na to, co będzie się działo nocą. Jak będzie wyglądało przekonywanie niezdecydowanych. - To są "leśne dziadki", sytuacja przypomina tę sprzed kilkunastu lat w Polskim Związku Piłki Nożnej - przekonuje nas delegat młodszego pokolenia.

W ostatnich godzinach pojawiła się plotka, że w związku z niezapłaconymi fakturami podczas Nadzwyczajnego Wyborczego Zjazdu Delegatów ma zostać wyłączony prąd. Jeżeli do tego by doszło, to widok kilkudziesięciu działaczy, siedzących naprzeciw Banaszka przy stołach oświetlonych świeczkami, będzie stanowił doskonały epilog tego, co się dzieje w polskim kolarstwie w ostatnich tygodniach.

Współpraca:
Kamil Kołsut

ZOBACZ WIDEO: Polskie sztafety zachwyciły. "To nasza specjalność"

Źródło artykułu: