"Najgorszy sezon w karierze". Mówi wprost, co go wkurzyło

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Meier i Petrasek
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Meier i Petrasek

- Każdy byłby wkurzony tą sytuacją. Klub wykonał całą zakulisową pracę, by mieć komplet obcokrajowców na play-off, a wszyscy wiemy, co się wydarzyło. Siedzenie na ławce było frustrujące - mówi nam Tony Meier, który może dalej grać w PLK.

W tym artykule dowiesz się o:

Latem zeszłego roku Amerykanin Tony Meier wszystkich mocno zaskoczył, gdy ogłosił powrót do zawodowego sportu po rocznej przerwie. Polski przedstawiciel koszykarza rozesłał oferty do klubów Energa Basket Ligi z zapytaniem, czy byliby chętni na jego ponowne zakontraktowanie.

W Zielonej Górze długo nie czekali, zwłaszcza, że wcześniej nie mieli z nim żadnych problemów. W przerwanym sezonie 2019/2020 - pod okiem trenera Żana Tabaka - był jednym z najlepszych obcokrajowców w Energa Basket Lidze.

- To było niesamowite być w domu z rodziną, ale brak koszykówki w moim życiu po prostu był nie do zniesienia. Cieszę się, że wracam do Zielonej Góry, która nie jest mi obca. Wszystkie formalności udało się załatwić w ciągu niecałego tygodnia - mówił po podpisaniu kontraktu.

ZOBACZ WIDEO: Niezwykła stylizacja miss Euro. Trudno oderwać wzrok

"Najgorszy sezon w karierze"

Druga przygoda Meiera w Enea Zastalu BC Zielona Góra - mówiąc delikatnie - nie ułożyła się jednak po jego myśli. Nie była udana. Sam koszykarz mówi wprost, że to był jego "najgorszy sezon w karierze". Statystyki to dobitnie pokazują. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Meier w sezonie 2019/2022 w 22 meczach zagrał łącznie więcej minut (509) niż w 30 spotkaniach minionych rozgrywek (480). Wymowny obrazek, pokazujący, że Amerykanin nie odgrywał wiodącej roli w zespole.

- To był mój najgorszy sezon w karierze, ale prawdopodobnie jeden z moich ulubionych poza boiskiem. W zespole była dobra atmosfera, miałem świetny kontakt z innymi zawodnikami, ale na boisku już tak kolorowo nie było. Mam mnóstwo mieszanych emocji - mówi nam Amerykanin.

Trzeba przyznać, że Meier miał bardzo udany okres na przełomie października i listopada, gdy w czterech meczach z rzędu zdobył łącznie 74 punkty, mimo że na parkiecie spędzał średnio około 22-23 minut. Wydawało się, że wtedy na dobre przebije się do rotacji i będzie odgrywał bardzo ważną rolę w zielonogórskim zespole. Tak się jednak nie stało, Meier znacznie częściej oglądał poczynania kolegów z perspektywy ławki rezerwowych, zdarzały się nawet mecze, w których w ogóle nie wychodził na parkiet albo... grał po 2-3 minuty.

- Fizycznie byłem świetnie przygotowany. Czułem się najlepiej w karierze. Może większość ludzi mi nie uwierzy, ponieważ nie mieli okazji zbytnio oglądać mnie na parkiecie. Ale trenowałem mocno przez cały rok i nigdy tak naprawdę nie przestałem być gotowym. Zawsze czekałem na swoją szansę. Możesz zapytać kogokolwiek z zawodników lub pracowników, którzy ostatnio widzieli mnie w 2020 roku i widzieli mnie w tym sezonie i wszyscy zapewne stwierdzą, że jestem dokładnie tym samym graczem - podkreśla Meier.

"Strata pieniędzy"

Dla Amerykanina bardzo frustrująca była faza play-off. W pięciomeczowej serii ćwierćfinałowej ze Śląskiem Wrocław (porażka 2:3) zagrał łącznie w dwóch spotkaniach 18 minut (w tym 14 w jednym). Pozostały trzy mecze oglądał z perspektywy ławki rezerwowych, mimo że klub - tuż przed rozpoczęciem fazy play-off - wpłacił do ligi kwotę 100 tys. zł, by trener Oliver Vidin w trakcie spotkań mógł korzystać z sześciu obcokrajowców.

Przypomnijmy, że po dwóch meczach drużynę - na własne życzenie - opuścił Kanadyjczyk Devoe Joseph. Konkludując: zielonogórzanie tylko w jednym spotkaniu zagrali "szóstką" obcokrajowców, za co - przypomnijmy - zapłacili 100 tys. zł! To jeden z większych absurdów ostatnich lat w polskiej lidze.

Tony Meier znów zagra w Polsce?
Tony Meier znów zagra w Polsce?

Portal polskikosz.pl przy wyjeździe Jopsepha pisał - powołując się na swoje źródła - że taki ruch klubu wywołał oburzenie wszystkich pozostałych cudzoziemców Zastalu, którym klub zalegał z wypłatami. Przypomnijmy, że władze klubu wyszły też do zawodników z propozycją podpisania aneksów do umów i rozłożenia płatności (plus jednej extra) na raty (pierwsza w czerwcu). Meier w rozmowie z WP SportoweFakty odnosi się do tego tematu.

- Byłem zły, gdy nie grałem w play-off. Każdy na moim miejscu byłby zły. Zwłaszcza jeśli weźmiesz pod uwagę całą zakulisową pracę, jaką klub wykonał, by mieć komplet obcokrajowców na play-off. Wydawało się dla mnie to stratą pieniędzy. Jestem zawodowcem i ciężko było mi siedzieć na ławce niemal przez całą serię i po prostu oglądać kolegów w akcji. Oczywiście dopingowałem im, chciałem, by moja drużyna wygrała. Ale oglądanie meczów z ławki było frustrujące i trudne do przełknięcia - podkreśla Tony Meier.

- Wiem, że wszyscy z Zastalu już wiele razy to powtarzali. Powtórzę jeszcze raz: jesteśmy rozczarowani. Zespół miał słabe wyniki, nie było sukcesów. Był za to publiczny dramat, który oderwał się od tego, na czym wszyscy powinni się skupić - nie ukrywa Amerykanin.

Przyszłość dalej w Polsce?

Z naszych informacji wynika, że Meier - mimo kiepskiego sezonu - może w kolejnym sezonie dalej występować w Energa Basket Lidze. Amerykanin jest ceniony przez innych trenerów, którzy pochlebnie wypowiadają się na temat jego umiejętności i możliwości. Nieoficjalnie usłyszeliśmy jego nazwisko w kontekście dwóch polskich klubów: Trefla Sopot i Kinga Szczecin. W tych miejscach są trenerzy, którzy w sezonie 2019/2020 pracowali z nim w Enea Zastalu BC (razem zdobyli mistrzostwo Polski). To Żan Tabak i Arkadiusz Miłoszewski. Co na to Meier? Odnosi się do plotek w humorystyczny sposób.

- Uwielbiam ten okres wakacyjny, zawsze jest tyle plotek, nie możesz narzekać na nudę - śmieje się Meier i po chwili dodaje: Trener Tabak jest najlepszym trenerem, dla którego grałem i mieliśmy naprawdę dobrą chemię. To byłaby niesamowita okazja, żeby ponownie dla niego zagrać, bardzo bym się z tego cieszył. Ale w tym momencie nie złożono mi żadnej oferty.

- Jeśli chodzi o powrót do Polski, ten scenariusz bardzo mi odpowiada. Zawsze czułem się tam jak w domu, a moja 3-letnia córka nabrała wprawy w mówieniu językiem polskim w zeszłym roku i myślę, że byłoby fajnie, gdyby w pełni nauczyła się tego języka - przyznaje 32-letni Meier.



CZYTAJ TAKŻE:
Szykuje się wielki transfer. Gwiazda ligi: Gotowy na Euroligę
Bez drogi "na skróty" i grania "na kredyt". Tak Legia odbudowała potęgę [WYWIAD]
"Oferty zmieniły myślenie". Gwiazda ligi ujawnia kulisy transferu
Jeździł za bratem po Polsce. Teraz najlepsi chcą go u siebie

Źródło artykułu: