Przemysław Frasunkiewicz: Jest nas mało, za mało. Finanse? "Pomidor"

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz

- Fajnie, że ktoś się pochwali na temat transferu i zbierze 20 lub 50 lajków, ale to ma swoje konsekwencje. To utrudnia nam pracę - przyznał Przemysław Frasunkiewicz, który - po meczu z Legią (70:78) - przez ponad 30 minut rozmawiał z dziennikarzami.

To była bardzo gorąca konferencja prasowa z udziałem trenera Przemysława Frasunkiewicza. Można śmiało stwierdzić, że to było najdłuższe spotkanie trenera z dziennikarzami po meczu w Energa Basket Lidze. To było ponad 30 minut merytorycznej dyskusji, która jest w środowisku szeroko komentowana. Wielu chwali polskiego szkoleniowca za to, że tak szczerze odpowiadał na zadawane pytania.

Choć też trzeba przyznać, że trener Anwilu już wcześniej przyzwyczaił dziennikarzy i kibiców do bardzo barwnych i konkretnych wypowiedzi, teraz też nie unikał odpowiedzi na żadne pytania, choć na niektóre odpowiadał bardzo krótko i wymownie. Tak było w temacie ewentualnych transferów i zmian w składzie. Frasunkiewicz gryzł się w język, gdy kolejni dziennikarze pytali o kwestię wzmocnienia drużyny.

- Nie wiem, co mam zrobić i co powiedzieć. Może się to komuś nie spodobać. Lepiej ugryzę się w język. Nie lubię kłamać, więc wolę się w tej kwestii nie wypowiadać - zaznaczył.

"Wyobraża sobie pan taki skład w styczniu?" - tak brzmiało jedno pytań z sali. Frasunkiewicz chwilę się namyślił i odpowiedział: to jest bardzo dobre pytanie. Jeśli pewne rzeczy się teraz nie zadzieją, to w styczniu może nie być czego zbierać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

"To kwestia finansów?" - dopytywał Jakub Wojczyński z "Przeglądu Sportowego". "Pomidor" - wymownie przyznał trener Anwilu Włocławek.

Pytania o transfery i zmiany w składzie wynikają z faktu, że Anwilowi brakuje zawodników na pozycji niskiego skrzydłowego. Z kontuzjami walczą gracze, którzy mieli stanowić o sile na tej pozycji. To Estończyk Janari Joesaar i Polak Maciej Bojanowski. Ten drugi wróci do gry jeszcze w tym sezonie, ale - w tym momencie - nie jest znana konkretna data.

Terminarz napięty, a skład Anwilu wąski, czego polski szkoleniowiec nie ukrywa. Nie trzeba być wielkim specjalistą, by dostrzec, że włocławianom brakuje 1-2 zawodników do tego, by skutecznie rywalizować na obu frontach.

- Jestem dumny z tego zespołu, że - mimo braku atletycznych skrzydłowych - jest w stanie skutecznie rywalizować i walczyć na obu frontach. A należy pamiętać, że Joesaar i Bojanowski łącznie przebywaliby na parkiecie około 50 minut na parkiecie. Do tego dochodzi napięty terminarz i męczące podróże. Zawodnicy robią wszystko, by prezentować się jak najlepiej, dlatego należą im się słowa uznania. Nasz styl, który bazuje na dużej intensywności, wymaga jednak większej liczby koszykarzy - podkreślił Przemysław Frasunkiewicz.

- Możemy kreować wszystkie teorie świata na temat skuteczności czy zbiórek, ale prawda jest taka, że po prostu nie mamy ludzi. Odkąd pamiętam - moje drużyny zawsze miały jeden z najwyższych wskaźników defensywnych, a to wynikało z bardzo ciężkiej pracy zawodników. Jeżeli ciężko pracujesz w siedmiu, na dodatek dochodzą do tego ciężkie i długie podróże, to gdzieś to po prostu wychodzi. Oczywiście zaraz znajdą się fachowcy, którzy będą gadać, że narzekam, ale mam to gdzieś. Grałem 20 lat w koszykówkę i wiem, jaka jest prawda - przyznał.

- Włocławek to miasto fabryczne, ludzie wydają ciężko zarobione pieniądze, by zobaczyć jak zawodnicy walczą. Zespół z takim stylem właśnie zbudowaliśmy, ale teraz jest nas mało, za mało - skomentował.

Jeżeli nie będziemy mieli pomocy, to... - tutaj trener Frasunkiewicz uciął wypowiedź. "Tutaj skończę" - dokończył po chwili.

Apel do "piszących w internecie"

Pod koniec minionego tygodnia na WP SportoweFakty informowaliśmy, że Anwil Włocławek jest aktywny na rynku transferowym. Pisaliśmy o tym, że jednym z celów transferowych trenera Frasunkiewicza było pozyskanie rodowitego włocławianina Bartosza Jankowskiego z Grupa Sierleccy Czarnych Słupsk. Niektórzy dziennikarze ogłosili go już nawet nowym zawodnikiem Anwilu Włocławek, ale wszystko wskazuje na to, że pospieszyli się z taką informacją. Zadaliśmy polskiemu trenerowi pytanie o ewentualny transfer Jankowskiego.

- Wykonaliśmy taki ruch. Chcieliśmy Bartka, rozmawiałem z prezesem Czarnych, ale powiedział mi, że nie ma tematu. Nam bardzo by się przydał, słupszczanie są jednak naszym rywalem, więc ciężko wymagać, by nam w tej sprawie pomogli, choć sam zawodnik nie otrzymuje tam dużej liczby minut - zaznaczył.

Trener Frasunkiewicz odniósł się także do informacji, którą w trakcie transmisji telewizyjnej przekazał Adam Romański z Polsatu Sport. Chodziło o złożenie konkretnej oferty dla Daniela Szymkiewicza, polskiego zawodnika, który ostatni sezon spędził w PGE Spójni Stargard.

- Zostało takie zapytanie złożone, ale... do dzisiaj nie mamy odpowiedzi - odpowiedział.

Polski szkoleniowiec odniósł się także do ludzi, którzy w internecie przekazują informacje na temat ewentualnych transferów do klubu z Włocławka. To - co podkreśla Frasunkiewicz - bardzo utrudnia pracę, wywraca wiele rozmów do góry nogami, które często kończą się niepowodzeniami.

- Mam apel do tych, którzy podają przedwcześnie informacje nt. transferów, które bokiem wychodzą z klubu. Jeśli dany transfer się opóźnia lub jego nie będzie, to właśnie przez was. Fajnie, że ktoś się pochwali i zbierze 20 lub 50 lajków, ale to ma swoje konsekwencje. Trzeba mieć świadomość, że to utrudnia nam pracę. Później jest zdecydowanie trudniej przeprowadzić dany transfer - przyznał.

Słowa Frasunkiewicza nie dziwią, bo transfery to bardzo delikatna materia. Trzeba się umiejętnie obracać na tym polu, jeśli chce się doprowadzić sprawę do samego końca. Zbyt szybkie "pochwalenie się" informacją na temat transferu może mocno zaszkodzić. Teraz było tak w przypadku dwóch nazwisk: Bartosza Jankowskiego i Czecha Tomasa Kyzlinka.

Zresztą niejednokrotnie trenerzy czy prezesi podkreślają, że duże sprawy lubią ciszę. Im mniej osób wie, tym szybciej daną sprawę da się załatwić. W momencie, gdy informacje zbyt szybko wyciekają do mediów czy do kibiców, to często pojawiają się problemy. Inne kluby wchodzą wtedy do gry (nawet jak nie są zainteresowane), podbijając w ten sposób stawkę.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
Tak buduje się zespół w polskiej lidze. Trener odkrywa karty
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA
Krzysztof Szubarga: W zespole nie ma "świętych krów"
Jest o nim głośno. Polski trener: chcę budować swoją markę

Źródło artykułu: