Młody Polak w szatni gwiazd. "Mój mózg parował"

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Zyskowski, Cel, Kulikowski
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Zyskowski, Cel, Kulikowski

- Jest święta zasada: trener Tabak ma zawsze rację. Jego wiedza jest przeogromna. Na początku okresu przygotowawczego mój mózg... parował od nakładu informacji. Nigdy nie miałem z kimś takim do czynienia. Rozwijam się - mówi Błażej Kulikowski.

20-letni Błażej Kulikowski dołożył swoją cegiełkę do zwycięstwa Trefla Sopot w hitowym starciu Energa Basket Ligi z BM Stalą Ostrów Wielkopolski (93:78). Polak w ciągu ośmiu minut zdobył osiem punktów, trafiając wszystkie trzy rzuty z gry. W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o funkcjonowaniu w gwiazdorskim zespole, nad którym dowodzi charyzmatyczny trener Żan Tabak.

Wcześniej Kulikowski był częścią rewelacyjnego beniaminka Czarnych Słupsk, który w zeszłym sezonie zajął 4. miejsce w PLK. Co prawda Polak nie pojawiał się zbyt często na parkiecie, ale - jak się okazuje - odgrywał ważną rolę w szatni zespole. Nam zdradza szczegóły.

- Jestem młodym gościem, więc próbowałem w sposób zabawny rozładowywać atmosferę w szatni. Koledzy nazywali mnie "śmieszkiem". Mi to pasowało. Działałem na takiej młodzieńczej fantazji. Żartowałem ze starszych zawodników, ale oczywiście nie przekraczając pewnego poziomu. Dbałem o to, by wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni - podkreśla Błażej Kulikowski.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W hitowym meczu z BM Stal Ostrów Wielkopolski w 8 minut zdobył pan 8 punktów, trafiając wszystkie trzy rzuty z gry. Czy pana rola w Treflu to łap piłkę i rzuć, czyli klasyczny model: "3&D" (rzut za trzy punkty i dobra obrona)?

Błażej Kulikowski, koszykarz Trefla Sopot, były zawodnik Czarnych Słupsk: Jak najbardziej i na tę chwilę taką rolą mi odpowiada. Jestem na początku swojej przygody z koszykówką, każdy zaczynał od bycia zadaniowcem. Nie ma jeszcze na mnie rozrysowanych akcji, po prostu gdy dostaje piłkę, to muszę ten moment wykorzystać. Trener Tabak jasno mi zaznaczył, że w jego systemie jestem graczem od rzucania, a nie od kozłowania. O tym mam zapomnieć. To nie jest jeszcze ten moment.

Jak 20-letni koszykarz czuje się w szatni, w której są doświadczeni Zyskowski, Kolenda, Freimanis, a nad wszystkim dowodzi charyzmatyczny trener Żan Tabak?

Czuję się dobrze i komfortowo, mam świadomość, że to ogromny przywilej funkcjonowania w takiej szatni, gdzie są reprezentanci różnych krajów i wielki trener Żan Tabak, który na co dzień jest nieugięty i ma twardy charakter. Mogę się od niego wiele nauczyć, podobnie jest z zawodnikami, którzy pomagają mi w wielu momentach, mogę na nich liczyć, chętnie też zadaje różne pytania.

Czy prawdą jest, że przed tym sezonem myślał pan o transferze do innego zespołu, w którym odgrywałby większą rolę?

Nie będę ukrywał, że miałem taką rozmowę z agentem. Nawet zaczęliśmy szukać innej opcji, bo nie byłem do końca pewny, czy przebije się do rotacji w Treflu Sopot. Jednak dostałem sygnał od władz klubu, że nie ma możliwości odejścia bez odstępnego. Miałem ważny kontrakt i musiałem go respektować. Gdy zacząłem o tym myśleć, to zdałem sobie sprawę, że mogę się wiele nauczyć od tak doświadczonego i charyzmatycznego trenera w postaci Żana Tabaka. Wtedy też wiedziałem, że kontrakty mają Zyskowski i Kolenda, więc praca z takimi zawodnikami na treningach może zaprocentować w przyszłości.

ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to

Był moment zwątpienia, że w ogóle nie będzie pan brany pod uwagę w rotacji meczowej i sytuacja może być podobna do tej, która miała miejsce w zeszłym sezonie w Czarnych Słupsk?

Miałem to z tyłu głowy, że taka sytuacja może się powtórzyć. Nie wiedziałem, co mnie tak naprawdę czeka, zwłaszcza, że klub ma długoterminowy plan, po tym jak zakontraktował Żana Tabaka i mocnych zawodników. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że pozostanie w Treflu było dobrą decyzją.

Mówi się, że zawodnik po 3-4 miesiącach samych treningów z Żanem Tabakiem staje się lepszym koszykarzem. Faktycznie tak jest?

Zdecydowanie. Wiedza trenera Tabaka jest przeogromna. Nie ukrywam, że na początku okresu przygotowawczego mój mózg... parował od nakładu informacji. Koszykarsko idę do przodu, rozwijam się, poszerzam swoją wiedzę, szczególnie w obronie. Nie ukrywam, że nigdy nie miałem z czymś takim do czynienia, trener na każdym treningu wykłada nam na tacy, jak mamy zachowywać się w danej sytuacji.

W jaki sposób trener Tabak prowadzi zajęcia? Czy w sposób żołnierski mówi: "panowie, tak ma być i koniec", czy jednak można z nim wejść w dyskusję?

Podchodzimy do trenera z szacunkiem i ja to rozumiem. Jest święta zasada: trener ma zawsze rację. Nie ma tutaj o czym dyskutować.

Błażej Kulikowski jeszcze w barwach Czarnych Słupsk
Błażej Kulikowski jeszcze w barwach Czarnych Słupsk

Jaki był z kolei Mantas Cesnauskis, trener, z którym współpracował pan w zeszłym sezonie? Da radę ich porównać?

Na pewno jest duża różnica w doświadczeniu, Żan Tabak ostatnio nam mówił, że jest trenerem od 15-16 lat. Trener Cesnauskis dopiero od kilku lat pracuje w tym zawodzie. Mimo mniejszego doświadczenia, to i tak ma ogromną wiedzę. U niego też się bardzo dużo nauczyłem przez te ponad 1,5 roku współpracy.

Był niedosyt po tym ostatnim sezonie? Tam jednak częściej przesiadywał pan na ławce rezerwowych.

Oczywiście, że był niedosyt. Gdy podpisałem umowę na drugi sezon, to spodziewałem się nieco czegoś innego. Miałem duże plany. Choć trzeba realnie spojrzeć na to, co działo się w trakcie rozgrywek. Zespół, który był beniaminkiem, wygrywał mecz za meczem, więc nie dziwię się trenerowi, że nie zmieniał zwycięskiego składu. Na jego miejscu postąpiłbym tak samo. Nie mam mu tego za złe, mogę mu jedynie podziękować za owocną współpracę.

Słyszałem, że czuł się pan ważną częścią ekipy ze Słupska. Ostatnio widziałem w mediach społecznościowych wspólnie zdjęcie z Billym Garrettem na obiedzie. To chyba najlepszy dowód na to, że mimo iż pan nie grał, to w zespole odgrywał istotną rolę.

Nieskromnie powiem, że byłem ważną postacią w szatni. Mieliśmy rodzinną atmosferę, spotykaliśmy się w swoim gronie także poza szatnią. Były wspólne obiady, obcokrajowcy zapraszali nas do siebie. Pamiętam, że Beau Beech zaprosił nas kiedyś na SuperBowl. To nas budowało, byliśmy jak rodzina. Rzadko można doświadczyć takiej atmosfery w zespołach. Trener Cesnauskis świetnie zbudował drużynę pod względem nie tylko sportowym, ale i charakterologicznym.

Na czym polegało pana zadanie w słupskiej szatni?

Jestem młodym gościem, więc próbowałem w sposób zabawny rozładowywać atmosferę w szatni. Koledzy nazywali mnie "śmieszkiem". Mi to pasowało. Działałem na takiej młodzieńczej fantazji. Żartowałem ze starszych zawodników, ale oczywiście nie przekraczając pewnego poziomu. Dbałem o to, by wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Wyrasta na gwiazdę ligi. Wszyscy pytają o przyszłość
Billy Garrett, gwiazda ligi: Polska wiele mi dała
Mocne opinie nt. nowego Amerykanina w kadrze. "To nie ma sensu"
Nemanja Djurisić: Kulig przykładem, Stal? Walczy o złoto!

Komentarze (0)