Suzuki Arka Gdynia - po nieudanym eksperymencie z Billym Garrettem (klub go finalnie sprzedał do Legii) - szukano gracza, który jest w rytmie meczowym i z miejsca będzie w stanie wzmocnić drużynę walczącą o udział w fazie play-off. Gdynianie mieli kilka opcji na stole (m.in. Malachi Richardson - powędrował do GTK Gliwice), trener Krzysztof Szubarga rozważał różne kandydatury zawodników, ostatecznie zdecydował się na 29-letniego D.J. Fennera, który po kilku miesiącach nieobecności znów zagości na polskich parkietach.
Fenner w sezonie 2021/2022 był zawodnikiem MKS-u Dąbrowa Górnicza. Rozegrał w zespole Jacka Winnickiego 13 spotkań (byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja w trakcie rozgrywek), w których średnio notował 14,5 pkt i 6,5 zbiórki. Gdy był zdrowy, odgrywał ważną rolę w układance polskiego szkoleniowca. Miał nawet mecz, w którym zdobył 29 punktów, trafiając aż 10 z 14 rzutów z gry. Dołożył do tego 8 zbiórek, a jego wskaźnik eval wyniósł "31".
Po zakończeniu rozgrywek opuścił Polskę i przeniósł się do Portugalii. Tam podpisał kontrakt ze Sportingiem Lizbona, klubem, który rywalizował w FIBA Europe Cup. Portugalczycy byli nawet rywalem Anwilu Włocławek w fazie grupowej (bilans 1:1, Fenner zdobył w tych meczach łącznie aż 38 punktów). Ciekawostką jest fakt, że Amerykanin grał w tym zespole razem z Chorwatem Ivicą Radiciem, który też niedawno zdecydował się na powrót do Polski. Podpisał kontrakt z Treflem Sopot, więc obaj nie będą mieli do siebie daleko, bo Fenner w sobotę wyląduje w Gdyni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom
29-letni Amerykanin na portugalskich parkietach notował średnio 16 pkt na mecz, jeszcze lepiej mu się wiodło w FIBA Europe Cup, gdzie - ze średnią 17,6 pkt - był jedną z wyróżniających się postaci w rozgrywkach. Fenner dalej chciał grać w zespole z Lizbony, ale - po scysji z Travante Williamsem na treningu - momentalnie zmienił zdanie. Nie wyobrażał sobie dalszych występów w Sportingu.
"Walczmy na ulicy"
Portugalskie media szeroko rozpisują się na temat sytuacji, która miała miejsce w ostatnich dniach na treningu Sportingu. Fenner zabrał głos dla "O Jogo", gdzie przedstawił swoją opinię na temat scysji ze swoim rodakiem. Okazuje się, że Williams zaatakował go przed meczem z FC Porto.
- Zostałem zaatakowany na treningu przez Travante Williamsa (uderzenie w twarz), pozostawiając mnie ze szwami, bólami głowy i spuchniętą szczęką. Ta sytuacja zagroziła mojej rodzinie i mojemu bezpieczeństwu. Dlatego jesteśmy zobowiązani do odejścia - powiedział Fenner.
- Przed przyjazdem tutaj wiedziałem, że musimy dobrze współpracować, aby odnosić sukcesy. Gdy byłem w Sportingu, robiłem wszystko, by mieć radość z gry i wygrywania. Nawet czułem, że mam bliskie relacje z Travante. To była ostatnia rzecz, jakiej bym się spodziewałem z jego strony. To był szok - dodał, przyznając, że Williams zostawił mu w szafce kartkę z konkretnym napisem: "walczmy ze sobą na ulicy".
Sporting próbował załagodzić sytuację, ale Fenner nie widział dalszej możliwości współpracy z Williamsem. Spakował się i wraz z rodziną wrócił do Stanów Zjednoczonych. Jego agent zabrał się do pracy. Zaczął szukać mu nowego pracodawcy. Był oferowany m.in. polskim klubom. Wiemy, że gdynianie wygrali rywalizację o Fennera z Twardymi Piernikami. Torunianie też złożyli mu ofertę (co potwierdziliśmy w klubie), ale Amerykanin wybrał propozycję gdyńskiego zespołu. Jego debiut ma nastąpić w piątkowym spotkaniu z Legią Warszawa.
Czy przyjazd Fennera oznacza dalsze zmiany w gdyńskim zespole? Dużo na to wskazuje. Z naszych informacji wynika, że przyszłość Amerykanina Jordana Harrisa stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Koszykarz nie do końca spełnia oczekiwania sztabu szkoleniowego i zarządu klubu.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Bójka w barze i jazda pod prąd. Teraz mógł trafić do Polski
Głośny powrót do Polski. Trener Stali odsłania kulisy
Sporo w niego zainwestowali. W Polsce stał się gwiazdą
Cesnauskis: Liga jest zwariowana. Schenk? Pasuje na przywódcę