Ray McCallum: Nie chcę odchodzić. Z Legią po złoto

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Ray McCallum
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Ray McCallum

- Wiem, że w mojej umowie zawarta jest konkretna kwota buy-outu, ale nie zamierzam odchodzić. Nie myślę o innych klubach. Sochan? Z każdym dniem rozwija się, jest o nim coraz głośniej - mówi Ray McCallum, były gracz San Antonio Spurs.

Dobiegła końca przygoda Legii Warszawa w rozgrywkach Basketball Champions League. Wicemistrzowie Polski zajęli 4. miejsce w swojej grupie, wygrywając tylko 1 z 6 meczów. Amerykanin Ray McCallum jest oczywiście rozczarowany takim wynikiem, ale nie zamierza opuszczać Legii, mimo że w jego kontrakcie jest zapisana konkretna kwota buy-outu.

Koszykarz podkreśla, że czuje się dobrze w Warszawie, ma przed sobą ekscytującą walkę o mistrzostwo Polski. Mówi nam też o rozwijającym się każdego dnia Jeremym Sochanie, który gra w San Antonio Spurs, klubie, w którym McCallum zaczynał karierę w NBA. Jego CV robi wielkie wrażenie. Rozegrał aż 154 mecze w NBA, gdzie reprezentował barwy Sacramento Kings (wybrany z 36. numerem w drafcie w 2013 roku), San Antonio Spurs i Memphis Grizzlies.

- Sochan to chłopak, który ma duży potencjał, poprawia swoje umiejętności z każdym tygodniem. Ma szczęście, że trafił do Spurs, bo to świetnie zorganizowany klub, który wie, jak rozwijać zawodników. Tam od wielu lat stawia się na obcokrajowców. To sprawia, że będzie mu łatwiej dopasować się do warunków panujących w NBA. Spurs stawiają na zespołową i poukładaną koszykówkę - mówi nam Ray McCallum.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jest pan rozczarowany wynikiem (bilans 1:5) Legii Warszawa w Basketball Champions League?

Ray McCallum, zawodnik Legii Warszawa, były gracz NBA: Myślę, że na pewno każdy oczekiwał innego, lepszego wyniku. To jest oczywiste. Jesteśmy rozczarowani, choć nie ma co ukrywać, że trafiliśmy do mocnej grupy, nasi rywale byli bardzo wymagający. Liczyliśmy jednak, że uda nam się wygrać więcej meczów i awansujemy do kolejnej fazy. Taki był nasz cel, po cichu myśleliśmy o 2-3 miejscu. Niestety nie udało się. Szkoda. Ja osobiście cieszę się, że miałem możliwość występów w tych prestiżowych rozgrywkach. To była fajna przygoda. Teraz musimy wykorzystać to zebrane doświadczenie w polskiej lidze. Mamy tutaj robotę do wykonania.

Był pan zaskoczony wysokim poziomem rozgrywek w Lidze Mistrzów?

Nie, bo wiedziałem, z jakimi przeciwnikami będziemy się mierzyć. Holon to mistrz Izraela, Galatasaray jest jedną z topowych drużyn w Turcji (w składzie jest kilku mocnych zawodników), z kolei Telenet Ostenda to drużyna ambitna i głodna sukcesów w Europie. Może nie mają aż tak dużo talentu, ale mają doświadczenie na tym poziomie.

Liga Mistrzów jest już przeszłością, teraz pozostaje wam walka o mistrzostwo Polski. Czy to dla pana wystarczająca motywacja?

Oczywiście. Przecież gdy podpisywałem kontrakt z Legią, to wiedziałem, że taki scenariusz jest możliwy. Wiadomo, że każdy koszykarz chciałby grać dwa mecze w tygodniu, ale wierz mi, że jestem odpowiednio zmotywowany do walki o mistrzostwo Polski.

Wiem, że w pana umowie jest zapisana konkretna kwota buy-outu. Nie myśli pan o odejściu?

Nie. Podkreślam: nie chcę i nie zamierzam odchodzić z Legii Warszawa. Nie myślę o innych klubach. W Warszawie jestem szczęśliwy, trafiłem do świetnie zorganizowanego klubu. Nie mam na co narzekać, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Trenerzy wykonują dobrą pracę, koledzy w szatni też są w porządku, management i szefostwo klubu robi wszystko, by o Legii było jak najgłośniej. Często bierzemy udział w akcjach marketingowych. Mi to odpowiada, rozumiem takie podejście do biznesu. Na co mam narzekać?

Ray McCallum: Sochan ma duże papiery na grę
Ray McCallum: Sochan ma duże papiery na grę

Na poziom polskiej ekstraklasy?

Nie zgodzę się. Gra w PLK jest sporym wyzwaniem, w każdym meczu się o tym przekonuje. Spójrz na wyniki w rozgrywkach - każdy może ograć każdego, nie ma faworytów. Trzeba być skupionym, by odnieść zwycięstwo. Jeśli kogoś zlekceważysz, to szybko przekonasz się o tym, że popełniłeś błąd. W ostatnim meczu z Arką Gdynia zbudowaliśmy ponad 10-punktową przewagę, ale rywale w mgnieniu oka odrobili straty i doprowadzili do nerwowej końcówki. Uważam, że mecze stoją na dobrym poziomie, sporo ludzi przychodzi na trybuny.

Legia Warszawa będzie mistrzem Polski?

To podchwytliwe pytanie! To jest nasz cel. Zrobimy wszystko, by sięgnąć po mistrzostwo, ale zdajemy sobie sprawę, że nasi rywale nie śpią. Konkurencja jest mocna!

Jest pan na bieżąco z wydarzeniami w lidze NBA?

Tak. Pewnie chcesz mnie zapytać o Jeremy'ego Sochana?

Miałem taki zamiar.

Widzę, że w Polsce coraz więcej się o nim mówi. I dobrze, bo to chłopak, który ma duży potencjał, poprawia swoje umiejętności z każdym tygodniem. Ma szczęście, że trafił do Spurs, bo to świetnie zorganizowany klub, który wie, jak rozwijać zawodników. Tam od wielu lat stawia się na obcokrajowców. To sprawia, że będzie mu łatwiej dopasować się do warunków panujących w NBA. Spurs stawiają na zespołową i poukładaną koszykówkę.

To pana ulubiony zespół w NBA?

Na pewno wyjątkowy, bo tam zaczynałem swoją przygodę w NBA. Ale czy ulubiony? Tak bym nie powiedział, oglądam wiele zespołów. Nie mam swojego ulubionego.

Miał pan zawodnika, na którym się wzorował?

Kiedy dorastałem, to uwielbiałem oglądać Chrisa Paula i Tony'ego Parkera. To byli prawdziwi rozgrywający. Podobał mi się styl, w jaki prowadzili swoje zespoły. Miałem też szczęście, że w Spurs trafiłem na Parkera, od którego mogłem wiedzę czerpać garściami. Niesamowita postać.

Dobrze się panu żyje w stolicy Polski?
 

Jak najbardziej! Warszawa dała się poznać jako wspaniałe i nowoczesne miasto. Jest dużo większe niż myślałem. To międzynarodowe miejsce, gdzie różne kultury mieszają się ze sobą. Ludzie są mili i pomocni. Próbowałem też polskiego jedzenia. Jest całkiem w porządku. Lubię poznawać nowe kultury, zawsze staram się uczyć miejscowego języka, by łatwiej dogadywać się z ludźmi.

To jak idzie panu nauka języka polskiego? Dariusz Wyka dalej odgrywa rolę nauczyciela?

Tak. Darek to mój prywatny nauczyciel polskiego, zawsze mi wszystko tłumaczy. Nie mogę z nim narzekać na nudę, bo na każdym kroku żartuje, robi dowcipy. Jego pozytywne podejście do życia powinno być wzorem dla każdego, niesamowity facet. On mi pomaga w polskim, ja mu w angielskim. Wymieniamy się. Wzorowa współpraca!

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Geoffrey Groselle, gwiazda ligi: To siedzi w głowie
Marek Łukomski: Stargard? Specyficzne środowisko
Tak potraktowali obcokrajowca. Ten wychwala klub... i Ponitkę
Wojciech Kamiński: Różnica w budżetach. To problem polskich klubów

Komentarze (0)