Jeremy Sochan przebywa obecnie w Polsce, bo jest jednym z trenerów w organizowanym przez NBA campie Basketball Without Borders, czyli "Koszykówka Bez Granic". Ruszył on w ostatni piątek (25 sierpnia) we Wrocławiu, zaś dzień później zawodnik San Antonio Spurs pojawił się w Sklepie Biegacza przy ul. Legnickiej, aby spotkać się z kibicami.
Dla Sochana wstali o świcie
Fani koszykówki we Wrocławiu mogli przeżyć szok, bo chociaż początek spotkania z Sochanem zaplanowano na godz. 17.00, to pierwsze osoby pojawiły się pod budynkiem już o godz. 6.00. - Na Facebooku obecność na wydarzeniu zgłosiło jakoś 70 osób, więc myślałem, że wystarczy przyjść kwadrans przed rozpoczęciem imprezy. Nie doczekam się wejścia do środka, więc spadam stąd - powiedział mi młody wrocławianin czekający na ul. Legnickiej.
Takich głosów było więcej. Osoby, które pojawiły się na miejscu ok. godz. 17.00 raczej nie miały co liczyć na spotkanie w cztery oczy z Sochanem. - Nie wiem, ile to potrwa. Cztery, może pięć godzin. Postaramy się "obsłużyć" jak największą liczbę fanów, ale czy uda się przyjąć wszystkich? Nie dam gwarancji - stwierdził pracownik sklepu, w którym koszykarz podpisywał zdjęcia, koszulki i buty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
- Mam bilet na walkę Usyka we Wrocławiu, więc nie jestem w stanie stać tu w nieskończoność - skwitował kolejny fan koszykówki, który zrezygnował ze stania w kolejce.
Obsłudze sklepu należy przyznać, że robiła wiele, aby jak najsprawniej zarządzać całym wydarzeniem. Do wnętrza wpuszczano po dwie osoby, którym wcześniej wyjaśniano zasady imprezy. - Będziesz coś kupował, czy nie? - padało pytanie, a każdy z fanów Sochana mógł nabyć m.in. koszulkę San Antonio Spurs w cenie 440 zł, by po chwili zdobyć na niej autograf polskiej gwiazdy.
- Jeśli nic nie kupisz, to nic się nie stanie. Plakat Jeremy'ego dostaniesz i tak. Do tego masz długopis. Możesz wybrać podpis na jednej wybranej rzeczy - tłumaczyła mozolnie obsługa sklepu kolejnym osobom w tłumie.
"Proszę mu powiedzieć, żeby tu przyszedł"
Nie brakowało też osób, które podziwiały tych najbardziej wytrwałych. - Przecież mamy ponad 30 st. C, a niektórzy stoją tu od rana. Szacunek - powiedziała młoda kobieta, która też odpuściła ubieganie się o podpis czy selfie z Sochanem. - Niektórzy mają kanapki, a nawet parasole. Są przygotowani na każde warunki. Przecież przez Wrocław miały przechodzić burze, ale póki co słońce grzeje niesamowicie - zauważył mężczyzna stojący obok.
Po kilkunastu minutach wśród części osób, które przyszły za późno na spotkanie z Sochanem, dało się zauważyć zniecierpliwienie. - Proszę mu powiedzieć, żeby tu przyszedł, żeby nam chociaż pomachał. Nic go to nie kosztuje - zaapelowała młoda kobieta do obsługi sklepu, nawet nie próbując ustawić się w kolejce. Jej słowa rozbawiły pozostałych zgromadzonych.
- Będę tu czekał do oporu. W końcu kiedyś Jeremy musi wyjść - zadeklarował z kolei młody chłopiec. W odpowiedzi usłyszał, że koszykarz nie będzie opuszczał sklepu przez główne wyjście. Ponadto zaplanowano afterparty z jego udziałem, które z oczywistych względów ma charakter zamknięty.
- Ja to w ogóle nie rozumiem, dlaczego ten camp jest zamknięty dla kibiców. To bez sensu. To spotkanie tutaj pokazuje, że obóz szkoleniowy z Sochanem cieszyłby się sporym zainteresowaniem. NBA organizuje to jednak tak, że fani tam nie mają wstępu - podsumował jeden z kibiców w kolejce.
Kolejna okazja do spotkania z polską gwiazdą NBA już 1 września (piątek) w Warszawie. Sochan będzie czekał na kibiców w Strefie Sportu w Parku Pabla Picassa (ul. Van Gogha 1). Charakter tej imprezy ma sprawić, że tam fanom będzie nieco łatwiej o dostęp do 20-latka. Być może nie trzeba będzie przychodzić już o godz. 6. rano.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Doncić zaczął mistrzostwa świata i od razu zachwycił
- Sochan w Polsce. Jest na campie, spotka się z kibicami