- Zgrupowanie zakończyliśmy z myślą, że awans na mistrzostwa Europy jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Wygrana z Belgią dała nam tą szansę, a przegrana z Litwą nam jej nie zabrała - mówi nam Anna Makurat.
Polki z przytupem rozpoczęły walkę o EuroBasket 2025 - w Antwerpii pokonały Belgijki, aktualne mistrzynie Europy (więcej -->> TUTAJ). Cztery dni później nastroje nieco się pogorszyły w Katowicach, gdzie - po dogrywce - przegrały z Litwinkami (więcej -->> TUTAJ).
- Jest lekki niedosyt, aczkolwiek walka w kwalifikacjach trwa - dodaje 23-latka. - Jako zespół bardzo mocno wierzymy w ten projekt i damy z siebie wszystko, aby ta drużyna odnosiła sukcesy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki
Meczu z Litwinkami bardzo szkoda. Polki miały w nim już nawet 14 punktów przewagi. Była też akcja na zwycięstwo w końcówce regulaminowego czasu gry... Nie ma jednak wątpliwości, że rywalki w drugiej połowie odmieniły losy pojedynku. To one jeszcze sześć minut przed końcem czwartej kwarty prowadziły 64:53.
- Litwinki od początku meczu grały dość konsekwentnie w ataku szukając swoich wysokich zawodniczek pod koszem. Być może zabrakło nam troszkę dyscypliny defensywnej, gdyż przeciwniczki wymusiły aż 40 rzutów osobistych, które trafiały z dużo większą skutecznością niż my - mówi nam Makurat. Dodajmy, że Biało-Czerwone z linii rzutów wolnych pomyliły się przy 15 z 33 prób. Finalnie okazały się to bardzo bolesne pudła.
Makurat zwraca też uwagę na inny element gry. - Od trzeciej kwarty rywalki zdecydowały się na obronę strefową, która otworzyła nam bardzo dużo pozycji dystansowych. Niestety w drugiej połowie nie potrafiłyśmy zamienić otwartych rzutów na punkty i to doprowadziło do sytuacji, w której to my w końcówce spotkania goniłyśmy wynik - dodaje.
Z każdym pudłem widać było, jak maleje pewność siebie naszych zawodniczek, a wynik zaczęła uciekać. Sama Makurat również w pewnym momencie miała moment zawahania i nie wzięła otwartych rzutów. W całym spotkaniu miała 1/6 zza łuku, a w obecnym sezonie trafia na poziomie 46 procent.
- Druga połowa meczu nie należała do moich najlepszych i biorę za to pełną odpowiedzialność. Tak, jak przeciwko Belgijkom nie miałam zbyt wielu sytuacji, tak w tym meczu miałam szansę, żeby się przełamać i bardziej pomóc drużynie - mówi nam 23-latka.
- Cały czas zbieram doświadczenie w meczach reprezentacyjnych. Gra w kadrze wygląda troszkę inaczej niż ta w klubie. Mam nadzieję, że każdy mój kolejny występ będzie lepszy. Wiem, że potrafię grać na wysokim poziomie i wierzę, że niedługo pokaże to również polskim kibicom - dodaje.
Długa walka o zdrowie
Przy Annie Makurat należy dodać, że najważniejszym faktem jest to, że w końcu wróciła do pełni zdrowia i może cieszyć się grą. Jej pierwszy sezon po powrocie z Uniwersytetu Connecticut nie był wymarzony - problemy sprawiły, że rozegrała tylko 15 meczów w Orlen Basket Lidze Kobiet (2021/2022).
- Bardzo ciężko pracowałam, żeby wrócić do pełnej dyspozycji. To była długa i często nierówna walka, ale od kilkunastu miesięcy cieszę się ogromną ilością rozegranych minut - komentuje.
Zdecydowała się również zmienić otoczenie i podpisała kontrakt we Włoszech, gdzie gra do dnia dzisiejszego. Najpierw w Dinamo Sassari, a po dobrym sezonie przyszedł sportowy awans i kontrakt w Umana Reyer Venezia. Klubem rywalizującym też w rozgrywkach EuroCupu.
- Zdecydowanie włoski klimat mi służy. Cieszę się, że dobrym zeszłorocznym sezonem zwróciłam na siebie uwagę takiej marki jak Reyer Venezia. Jest to klub z wielkimi aspiracjami, dlatego jestem dumna, że mogę być częścią tego projektu - zakończyła.
Na grze w klubie może się aktualnie skupić w stu procentach. Kadra swoje kolejne mecze w eliminacjach do EuroBasketu 2025 rozegra dopiero w listopadzie przyszłego roku.
Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Gwiazdor stracił dla niej głowę. Jest dwa razy młodsza
Sceny jak w MMA. Gwiazda NBA zawieszona na pięć meczów