Komplet publiczności nie doczekał się drugiej wygranej Dzików we własnej hali. King wziął to, po co przyjechał. Kluczowa okazała się trzecia kwarta, w której wicemistrzowie odrobili straty i zbudowali przewagę.
Kluczowe role odegrali Polacy. Przemysław Żołnierewicz zaliczył 22 punkty, pięć zbiórek i trzy asysty. 18 oczek dołożył Aleksander Dziewa.
Dziki dobrze weszły w mecz. Nie do zatrzymania był Nick McGlynn i gospodarze prowadzili, pomimo że ich główna broń, czyli Janari Joesaar, był praktycznie nieaktywny. Estończyk finalnie skompletował i tak double-double.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
W momencie, gdy Joesaar się uaktywnił, do King zaczął grać lepiej. Trzecią kwartę wygrał aż 31:17 i dzięki temu kontrolował już wynik do końcowej syreny. Szczecinianie grali skutecznie, kończąc ostatecznie z 16-punktową wygraną.
Dzikom przede wszystkim brakowało skuteczności. Z dystansu gospodarze trafili tylko pięć razy przy 25 próbach. Bardzo źle wyglądał też Rickey McGill - miał 2/11 z gry i popełnił pięć strat.
King po tej wygranej ma bilans 6-3 i wskoczył na podium Orlen Basket Ligi. Dziki co prawda nadal są na plusie, jednak przegrali już po raz czwarty w dziewiątym spotkani. We własnej hali mają bilans 1-2.
Dziki Warszawa - King Szczecin 70:86 (21:21, 21:15, 17:31, 11:19)
Dziki: Nick McGlynn 16, Andre Wesson 14, Janari Joesaar 13 (10 zb), Denzel Andersson 10, Rickey McGill 6, Jarosław Mokros 5, Mateusz Szlachetka 4, Grzegorz Grochowski 2, Maciej Bender 0.
King: Przemysław Żołnierewicz 22, Aleksander Dziewa 18, Teyvon Myers 12, Isaiah Whitehead 11, Chad Brown 11, James Woodard 5, Mateusz Kostrzewski 4, Tony Meier 3, Szymon Wójcik Michał Kierlewicz 0.