Jedyny Polak w NBA w swoim drugim meczu po powrocie do gry po kontuzji dostał od trenera Mitcha Johnsona aż 36 minut. Grał najdłużej w zespole San Antonio Spurs. Tym razem opiekun Teksańczyków widział 21-latka w innej roli.
Jeremy Sochan rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych. Grał 21 minut, w których trakcie zdobył 14 punktów, trafiając 5 na 10 oddanych rzutów z gry (1/2 za trzy) i 3 na 3 wolne. Miał ponadto pięć zbiórek, dwie asysty, dwie straty i trzy faule.
Na mniejszą liczbę minut dla Polaka wpłynąć mógł fakt, że Spurs grali dzień po dniu, a on dopiero ponownie łapie meczowy rytm, przez miesiąc pauzował przez kontuzję kciuka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
W piątek uwypukliły się podkoszowe problemy Teksańczyków. Znów nieobecny na parkiecie był zmagający się z urazem Victor Wembanyama, a dodatkowo do szatni przedwcześnie odesłany został Zach Collins, który na początku drugiej kwarty otrzymał dwa faule techniczne.
Sacramento Kings rozbili Spurs na ich parkiecie aż 140:113, trafiając 51 na 90 oddanych rzutów z pola, w tym 16 na 34 za trzy i 22 na 24 wolne. DeMar DeRozan miał 23 punkty, a po 22 oczka wywalczyli Domantas Sabonis, De'Aaron Fox i Malik Monk. Litwin dorzucił ł też 16 zbiórek.
Dla Spurs 30 punktów rzucił Julian Champagnie. Chris Paul otarł się o triple-double (11 punktów, osiem zbiórek, 13 asyst), ale Teksańczycy doznali trzeciej z rzędu, a już w sumie 12. porażki w kampanii 2024/2025. Są na minusie (11-12).
Wynik:
San Antonio Spurs - Sacramento Kings 113:140 (33:33, 26:36, 27:31, 27:40)
(Champagnie 30, Castle 15, Sochan 14, Johnson 14 - DeRozan 23, Sabonis 22, Fox 22, Monk 22)