Kapitalne emocje na otwarcie walki o finały mistrzostw Polski. Legia Warszawa pokonała we włocławskiej Hali Mistrzów Anwil 78:76 (więcej -->> TUTAJ). Bohaterem spotkania został Michał Kolenda, który trafił na zwycięstwo równo z końcową syreną.
Skrzydłowy Legii uciekł Michałowi Michalakowi, dostał dobre podanie od Kamerona McGusty'ego i wykorzystał swoją szansę (zobacz akcję na zwycięstwo -->> TUTAJ). Czy w kluczowej akcji to właśnie Kolenda miał dostać piłkę?
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
- Akcja była rozrysowana, miała parę wariantów. Ja byłem tym wariantem ostatnim, jeżeli nie uda nam się otworzyć dobrej pozycji dla Ojarsa Silinsa - zdradził na konferencji prasowej. - Wykorzystałem to, że gracze Anwilu byli bardzo agresywni, bardzo blisko nas kryli, więc ściąłem w otwartą przestrzeń. Wiedziałem, że mam wystarczającą ilość czasu, żeby oddać normalny rzut - dodał.
Kolenda nie ma wątpliwości, że walka o finał Legii z Anwilem będzie właśnie tak wyglądała - walka do ostatniej syreny w każdym ze spotkań. - Myślę, że ta seria będzie tak właśnie wyglądała. Będą mecze detali, fizyczności. Nie będzie dominacji jednej czy drugiej strony - stwierdził.
Anwil już w drugiej minucie pierwszego spotkania stracił Kamila Łączyńskiego. Czy to będzie miało duże znaczenie? Czy "spycha" nieco rolę faworyta w kierunku Legii?
- Nie zgodziłbym się z tym. Anwil ma bardzo dużo jakości z każdym zawodnikiem na ławce. Daje to minuty i rzuty innym graczom, którzy też są niebezpieczni. Nieobecność Kamila na pewno w jakiś sposób oddziałuje na Anwil, ale nie wydaje mi się, żeby zespół miał problem z tym, żeby przykryć to czy narzucić inny styl gry - stwierdził.
Drugi mecz półfinałowej serii Anwil - Legia zaplanowany jest na czwartek (29 maja) we Włocławku. Początek spotkania o godz. 20:00. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw.