Zgorzelczanie w miniony wtorek pogrzebali swoje szanse na wyjście z grupy G Pucharu Europy. Stało się tak po porażce ze SLUC Nancy we Francji 82:102. Wynik w pełni nie oddaje jednak tego co działo się na parkiecie. "Czarno-zieloni" przez 25 minut walczyli bardzo dzielnie i długo prowadzili. O losach meczu rozstrzygnęła ostatnia kwarta, którą ekipa z Francji wygrała aż 32:14. Wówczas grający bardziej zespołowo miejscowi wykorzystali zmęczenie lidera PGE Turowa Michaela Wrighta. Ten w końcówce był już bez sił. Prawdopodobnie dlatego w klubie ze Zgorzelca zdecydowano się na kolejny transfer. Mowa o Chrisie Johnsonie. Mierzący 210 cm Amerykanin w swojej karierze jako center występował w drużynie uniwersyteckiej Louisiana State University. W ostatnim sezonie wystąpił w 35 meczach i w ciągu 25 minut zdobywał średnio 7,7 punktu, zaliczał 7,2 zbiórki oraz notował 2,7 bloków. W całej historii uniwersytetu zapisał się również jako drugi po Shaqu O' Nealu najlepszy blokujący (ze 176 blokami na koncie, w tym 95 w ostatnim sezonie). W obecnym sezonie Johnson był zawodnikiem tureckiego klubu Aliaga Petkim, w którym rozegrał dwa spotkania (średnio 9 punktów, 6 zbiórek), ale ze względu na problemy finansowe klubu Amerykanin postanowił rozwiązać kontrakt. Johnson jedną nogą był już w PBG Basket Poznań, lecz jego były pracodawca odwlekał przesłanie listu czystości. Cierpliwość jako pierwszym skończyła się przedstawicielom klubu z Poznania.
- W trakcie rozgrywek wypożyczyliśmy do innych klubów Pawła Leończyka, Mateusza Jarmakowicza, a tuż przed nowym rokiem także Macieja Strzeleckiego. Wymienieni zawodnicy nie spędzali na parkiecie wielu minut. W innych klubach będą mogli grać więcej a co za tym idzie rozwijać się. Stąd nasza decyzja. Chcieliśmy, aby w ich miejsce do drużyny dołączył zawodnik, który wzmocni siłę podkoszową. Mamy nadzieje, że takim graczem i jednocześnie wsparciem dla Michaela Wrighta będzie Chris Johnson - przyznał prezes PGE Turowa Jan Michalski.
Okazję do zobaczenia w akcji nowego gracza PGE Turowa kibice będą mieli już w sobotę podczas meczu z Treflem Sopot. Faworytem podobnie jak i w wielu innych meczach będą gospodarze, którzy sezon zasadniczy chcą zakończyć w pierwszej czwórce. Aby tak się stało nie mogą już przegrywać.
Gracze Trefla udowodnili jednak, że z silnymi potrafią nawiązać walkę i nie inaczej powinno być w Zgorzelcu. Tak było chociażby w pierwszym meczu obu drużyn, w którym sopocianie wygrali 73:61. Bohaterem tego meczu był Iwo Kitzinger. Były gracz PGE Turowa rozgrywał wówczas kapitalne zawody i poprowadził Trefl do zwycięstwa (26 pkt., 5 przechwytów, 4 zbiórki, 3 asysty). Z kolei w ostatnim spotkaniu rywalem sopocian był Anwil Włocławek. Goście ostatecznie zwyciężyli 80:73, ale na sukces musieli się sporo napracować. Innym graczem znanym w Zgorzelcu jest Marcin Stefański. Zarówno jemu jak i Iwo Kitzingerowi powinno zależeć na dobrym występie przeciw "czarno-zielonym". Zgorzelczanie jednak najbardziej powinni obawiać się nie wymienionych graczy, a Lewranca Kinnarda. Amerykanin w meczu z Anwilem zagrał fantastycznie - miał 6 zbiorek i zdobył 31 punktów. Po obu stronach ma zatem kto straszyć i zapowiada się ciekawy spektakl.
Mecz PGE Turowa Zgorzelec z Treflem Sopot rozpocznie się w sobotę o godz. 18 i będzie transmitowany na antenach TVP Sport, Radia Wrocław i Muzycznego Radia.