Od początku zawodów wielka sensacja wisiała w powietrzu. Mistrzowie Polski znakomicie czytali grę rywala. Defensywa Unicaji była bardzo nieszczelna, a wykorzystywali to Qyntel Woods i Ronnie Burrell. Ten pierwszy wykorzystywał swoje wielkie umiejętności i dynamikę, zaś drugi grał niczym profesor - był widoczny zarówno pod koszem, jak i na dystansie. Andaluzyjczycy po niemrawym początku próbowali podgonić gdynian, ale wymieniony wcześniej tandem nie pozwolił im na całkowite odrobienie strat. Podopieczni Aito Garcii Renesesa w ofensywie grali bardzo chaotycznie, bez najmniejszego pomysłu, a próby rzutów z dystansu kończyły się fiaskiem.
Asseco Prokom kontynuował świetną grę w drugiej kwarcie. Przewaga klubu z Trójmiasta z każdą minutą rosła, podobnie jak bezradność gospodarzy. W 15. minucie pojedynku przewaga polskiego zespołu sięgnęła już granicy 15 punktów. Wówczas to jednak kryzys dotknął klub z Gdyni. Koszykarze nie mieli najmniejszego pomysłu na wykończenie akcji. Brakowało także lidera, który pociągnąłby zespół w ciężkim momencie. Ponadto goście popełnili kilka łatwych strat, które zostały wykorzystane przez rywali. Unicaja, w której to wyróżniali się Berni Rodriguez i Omar Cook, stopniowo redukowała spory deficyt. Im bliżej było końca pierwszej połowy, tym lepiej wyglądała gra gospodarzy, którzy ewidentnie popłynęli z falą.
Po przerwie z większym zaangażowaniem wyszli gracze hiszpańskiego teamu. Przez kilka minut obie ekipy miały wielkie problemy z wykreowaniem sobie dobry sytuacji w ataku. Nadal jednak na prowadzeniu byli mistrzowie Polski. Przebudzenie Davida Logana odmieniło jednak obraz trzeciej odsłony, jak i całego spotkania. Reprezentant Polski najpierw celnie rzucił z dystansu, a następnie świetnie penetrował. W jego ślady poszedł Woods, który również wykończył akcje skutecznym lay-upem. Malaga tymczasem stanęła w miejscu - skuteczność rzutów zakrawała o kpinę, w poczynaniach zawodników widać było coraz większą frustrację i presję. Jedynie nie najgorsza defensywa jakoś trzymała Unicaję przy życiu. Reneses nie miał jednak najmniejszych powodów do radości, gdyż nawet indywidualne akcje jego podopiecznym nie wychodziły.
W ostatniej kwarcie lokomotywa zwana Asseco Prokomem zdecydowanie odjechała rywalowi. Gracze Tomasa Pacesasa grali bardzo mądrze - w obronie nie pozwalali oponentowi na przedarcie się w pole trzech sekund, zaś zza łuku gospodarze byli niegroźni. Ich rzuty bowiem praktycznie za każdym razem miijały cel. Mistrzowie Polski tymczasem zbierali i ruszali do ataku. Nie było mocnych na kapitalnie spisującego się Woodsa. Amerykanin nie tylko zdobywał punkty, ale także zbierał mnóstwo piłek w obronie i blokował rywali. Prawdziwym majstersztykiem była dwójkowa akcja z Danielem Ewingiem, zakończona niezwykle efektownym alley-oopem lidera gdynian. Było to niejako ukazanie wielkiej bezradności uczestników Final Four Euroligi sprzed trzech lat. Asseco Prokom nie zamierzał jednak spocząć na laurach - przyjezdni do samego końca walczyli o każde oczko. - Mieliśmy kilka dobrych minut, ale w ogólnym rozrachunku zagraliśmy bardzo źle. Zdobyliśmy bardzo mało punktów, a Prokom odniósł pewne zwycięstwo. Matematycznie nie jesteśmy jeszcze poza rozgrywkami. Musimy nadal pracować, ponieważ w kolejnym spotkaniu również gramy przed własną publicznością - powiedział po zawodach Berni Rodriguez.
- Nasze problemy zaczęły się już na samym początku spotkania, kiedy to graliśmy bez koncentracji i większej intensywności. To są złe nawyki, które weszły w meczach przedsezonowych i jeśli nie jest tego w stanie zatrzymać, masz problemy. Mówienie rzeczy nie wystarczy. Musisz poznać mechanizm i nawyki. Mieliśmy sporą presję w tym meczu i nie udało nam się przezwyciężyć tej sytuacji - mówił po meczu Reneses, który w przeszłości prowadził m.in. reprezentację Hiszpanii. Tego jeszcze w tym sezonie nie było. Unicaja zdobyła w meczu Euroligi zaledwie 50 oczek - aż o 26 mniej od średniej. Nie ma się jednak co dziwić jeśli trafia się zaledwie 13 z 45 rzutów za 2, i jedynie 4 z 29 za 3. Wielka bezradność, nieskuteczność ogarnęła praktycznie wszystkich liderów klubu z Andaluzji. Juan Dixon, który w meczu z CSKA Moskwa zgromadził 17 punktów, tym razem rzucił ich 5, a jego skuteczność wyniosła...2/13! Na próżno szukać więc dobrych stron u gospodarzy, bowiem właściwie ich nie było. Można powiedzieć, że był to najgorszy mecz hiszpańskiego teamu w tej edycji Euroligi. Dixonowi dorównali inni "strzelcy" z dystansu, czyli Cook i Carlos Jimenez. Równie beznadziejnie było pod koszem - Printezis miał tylko krótki okres, kiedy błyszczał. Robert Archibald zmarnował sporą ilość sytuacji, lecz to Joel Freeland może mówić o fatalnym występie.
Mistrzowie Polski rozegrali dobre zawody, a w porywach ich gra wyglądała nawet świetnie. Przed meczem Tomas Pacesas mówił, że jeśli jego podopieczni będą mieli mniej niż 10 strat, jest szansa na wygraną. Zwycięstwo i to w wielkim stylu przyszło, pomimo aż 23 zgubionych piłek. Asseco Prokom momentami grał świetną, zespołową koszykówkę - skuteczne akcje pick&roll, dobre zasłony, znakomite wyjścia. Widać było, że zawodnicy rozumieją się na boisku. Goście, kiedy byli na fali, nie mieli nawet najmniejszych problemów z obroną strefową rywala - przedarcie pod kosz było kwestią dobrego rozegrania. Ale była też druga strona - chaos (szczególnie pod koniec drugiej kwarty), brak pomysłu i indywidualna gra. Pojedyncze zrywy czasami okazywały się strzałem w dziesiątkę, bowiem Woods i Logan okazywali się znacznie szybsi, agresywniejsi od swoich przeciwników. - To jest bardzo ważne zwycięstwo dla nas. Walczyliśmy mocniej niż Unicaja i graliśmy jak zespół. Naszym największym problemem były straty, ale to się czasami zdarzami. Byliśmy gotowi do gry i mam nadzieję, że będzie przygotowani na kolejne - komentował litewski szkoleniowiec.
Do wygranej trójmiejskiego zespołu przyczynili się również zawodnicy podkoszowi. Prócz Burrella, bardzo dobrze spisywali się Ratko Varda i Adam Hrycaniuk. Ten pierwszy dobrze grał w ataku - wykańczał akcje, stawiał dobre zasłony, a także w obronie, gdzie zbierał piłki. Ten drugi zaś grał na stu procentowej skuteczności i znakomicie odnajdywał się w defensywie. Spory wkład w wygraną miał Jan-Hendrik Jagla. Niemiec przebywał na parkiecie przez nieco ponad 16 minut i ukazał nam dwa oblicza. W ataku 28-letni gracz był pewnym punktem, ale znacznie gorzej było w obronie, gdzie popełniał sporo błędów.
Było to już drugie zwycięstwo mistrzów Polski w fazie Top16 Euroligi. Tym samym koszykarze Pacesasa zajmują, co jest wielką niespodzianką, 1. miejsce w tabeli grupy G. Niepokonane pozostaje również CSKA Moskwa, które w Kownie rozprawiło się z miejscowym Żalgirisem. Dla Unicaji była to natomiast już druga porażka, w efekcie czego hiszpański zespół plasuje się na 3. pozycji. Kolejnym rywalem Asseco Prokomu będzie "Red Army".
Unicaja Malaga - Asseco Prokom Gdynia 50:70 (13:17, 20:20, 7:12, 10:21)
Unicaja Malaga: Berni Rodriguez 13, Omar Cook 10, Geogrios Printezis 8, Robert Archibald 5, Juan Dixon 5, Carlos Jimenez 3, Zabian Dowdell 2, Jiri Welsch 2, Joel Freeland 2, Augusto Lima 0;
Asseco Prokom Gdynia: Qyntel Woods 17, Ronald Burrell 16, David Logan 9, Jan-Hendrik Jagla 8, Ratko Varda 7, Adam Hrycaniuk 6, Daniel Ewing 5, Piotr Szczotka 2, Przemysław Zamojski 0.
Wyniki meczów 2. kolejki grupy G:
Żalgiris Kowno - CSKA Moskwa 68:83
Unicaja Malaga - Asseco Prokom Gdynia 50:70
Tabela gr. G
M | Zespół | Pkt. | M | Z | P | Kosze |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Asseco Prokom Gdynia | 4 | 2 | 2 | 0 | 159:115 |
2 | CSKA Moskwa | 4 | 2 | 2 | 0 | 169:146 |
3 | Unicaja Malaga | 2 | 2 | 0 | 2 | 128:156 |
4 | Żalgiris Kowno | 2 | 2 | 0 | 2 | 133:172 |