Szkoda tego wszystkiego - rozmowa z Łukaszem Żytko, kapitanem Sportino Inowrocław

Drużyna Sportino Inowrocław przegrywając piątkowy mecz ze Zniczem Jarosław, przekreśliła swoje teoretyczne szanse na utrzymanie. Tuż po meczu zapytaliśmy kapitana ekipy z Kujaw - Łukasza Żytko o ten fakt i o wiele innych kontrowersyjnych decyzji jakie miały miejsce w trwającym ciągle sezonie.

Grzegorz Czech
Grzegorz Czech

Grzegorz Czech: Łukasz co było powodem doznanej porażki ze Zniczem w tak ważnym dla waszej drużyny meczu?

Łukasz Żytko - To spotkanie mogę porównać do meczu który rozegraliśmy ostatnio z Polonią 2011 Warszawa, chociaż przeciwnik był mniej wymagający niż Znicz - Polonia potrafiła jednak pokonać ekipę z Jarosławia i to tu na trudnym terenie. Przede wszystkim zawiodła nas skuteczność, która wynikała z tego, że nie graliśmy po raz kolejny zespołowo. Sporo było szalonych rzutów - jedni sobie grali, drudzy tylko biegali i nie wiedzieli co robić. W spotkaniu ze stołeczną drużyną zagraliśmy zespołowo, niestety może nie wszyscy rzucili tyle punktów ile chcieli, jednak za to odnieśliśmy zwycięstwo. Dziś niektórzy oddali masę niecelnych rzutów i przegraliśmy - to jest po części główny powód porażki. Zresztą nie ma co na gorąco oceniać zespołu. Spokojnie siądziemy i przeanalizujemy to co działo się w tym nieszczęsnym meczu. Na tą chwilę wydaje mi się, że graliśmy niekonsekwentnie w najważniejszych momentach za mało zespołowo, niestety chyba z tego później wzięła się frustracja i było już po meczu.

Gdy niestety z waszą drużyną już było naprawdę źle(w 15 rozegranych spotkaniach, odnieśliście 2 zwycięstwa), do drużyny po raz kolejny ściągnięty został Aleksander Krutikov w osobie którego widziano ojca opaczności, który nagle wyciągnie drużyną z samego dna. Nie udało się, jednak powiedz czy pomimo swoistej porażki, tego dobrze znanego w Inowrocławiu trenera widać było poprawę waszej gry?

- Na pewno nie zamierzam komentować, ani oceniać pracy poprzednich trenerów, ewentualnie naszą grę. Według mnie różnica jest kolosalna, jednak teraz jest całkowicie inna sytuacja. Wcześniej było naprawdę sporo graczy, sporo roszad w składzie. Pomimo tego, że różnica jest, to i tak nie wiem czemu nadal czasami nie realizujemy tego, co ćwiczymy na treningach. W meczach mamy naprawdę świetne momenty, które biorą się z ciężkiej pracy, nagle jednak bezmyślną grą marnujemy wcześniej wypracowaną przewagę i doznajemy kolejnej klęski. To najbardziej boli, to doprowadza do frustracji, złości, nieporozumienia w zespole. Na koniec mogę powiedzieć, że to wszystko szło w dobrym kierunku, jednak zabrakło czasu.

W środowisku koszykarskim mówiono, że miejsce Mariusza Karola powinien od razu zając Aleksander Krutikov, a nie tak jak to miało miejsce Andrzej Kowalczyk. Jak ty uważasz, czy jest w tych słowach sporo racji?

- Wybacz, ale nie wypowiem się na ten temat, ponieważ ciężko jest mówić zawodnikowi o decyzjach włodarzy. Nie my wybieramy trenerów, tylko osoby które są w klubach za to odpowiedzialne.

Wydawało się, że po osiągniętym w zeszłym roku, co by nie mówić sukcesie, ponieważ wszyscy widzieli w ekipie Sportino jednego z pierwszych spadkowiczów, a także nie mieliście w swoim składzie jakichś wybitnych indywidualnych gwiazd. Uważano, że w kolejnym sezonie nadal szkoleniowcem zespołu z Kujaw będzie Białorusin - Aleksander Krutikov. Nagle, ku zdziwieniu wielu sympatyków koszykówki w Polsce trenerem zostaje Mariusz Karol, który ma ogromne ambicje, wolną rękę i chce z drużyną dojść bardzo wysoko. Co według ciebie było powodem tego, że te plany bardzo szybko zakończyły się niepowodzeniem?

- Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie byłem obecny przy budowie tego zespołu. Zastanawiam się tylko, dlaczego w porównaniu z ubiegłorocznym sezonem nie utrzymano trzonu drużyny, która pomimo kłopotów odniosła sukces. Jak się teraz okazuje w zeszłym sezonie mieliśmy naprawdę bardzo dobry skład, który "rodził" się w trakcie trwania rozgrywek. Był Eddie Miller, który i w tym roku jest jedną z gwiazd ligi, był Kyle Landry - czołowy zawodnik grający na deskach. Mieliśmy także ambitnego Gomeza, który wraz z Lee wiódł prym w ataku. Było także kilku krajowych chłopaków, którzy mieli ogromne serce do gry i chcieli się pokazać. W tym sezonie, mogę ocenić jedynie tych obcokrajowców, którzy byli na początku sezonu - to było dla mnie jakieś nieporozumienie. Były to źle trafione transfery, skończyło się to tym, że bardzo szybko opuścili zespół, nie chcieli się przystosować, ani ciężko pracować - to chyba także było powodem tak kiepskiego startu. Z trenerem Karolem pracowałem kilka dni i też dużo nie mogę powiedzieć, nie znam też sytuacji w jakiej ten szkoleniowiec budował zespół - nie wiem jakim budżetem dysponował, bo to przecież bardzo ważna sprawa.

Po co wobec tego było ściąganie takiej ilości amerykańskich zawodników, którzy po rozegraniu kilku meczy zostawali odsyłani do domu. Nawet krążył taki dowcip, że Sportino jest sponsorem Polskiej Ligi Koszykówki i całej ligi. Może po prostu trzeba było tak jak wcześniej postawić na ciężko pracujących dla dobra zespołu zawodników - a nie na indywidualności, które błyszczały statystykami - nie do końca adekwatnymi do postawy?

- Jest w tych twoich słowach naprawdę sporo racji, jednak dlaczego tak nie zrobiono to niestety tego nie wiem. Każdy popełnia błędy, przyjdzie koniec sezonu i czas na podsumowania. Nie jestem też odpowiednią osobą, aby to wszystko oceniać.

Patrząc na twoją osobę, mogę chyba śmiało powiedzieć, że sezon masz kompletnie nieudany. Najpierw kontuzja, później dołączenie do ekipy w której naprawdę dobrze się czujesz, jednak musisz przełknąć gorycz spadku z najwyższej klasy rozgrywek?

- Sam jestem bardzo zawiedziony, ponieważ przyszedłem tu zaraz po kontuzji, nie byłem za bardzo przygotowany - stracony okres przygotowawczy, ponieważ w Polpharmie trenowałem tylko miesiąc, a później musiałem się zmagać z nieprzyjemną kontuzją. Powoli jednak próbowałem wejść do drużyny, aczkolwiek mam do siebie pewien żal, ale nie byłem w stanie na początku zmienić obrazu gry Sportino i pomóc na tyle, żeby drużyna odnosiła nagle zwycięstwa - nie byłem do tego przygotowany motorycznie, ani siłowo. Dopiero przyszedł trener Krutikov, który naprawdę w trakcie sezonu zrobił nam okres przygotowawczy - trzy tygodnie bardzo ciężkiej pracy. To zaczęło przynosić efekty, jednak nie takie jakie byśmy chcieli. Szkoda tego wszystkiego, ponieważ momentami potrafimy zagrać fajny basket.

Patrząc na twoją postawę w tegorocznym, jak i ubiegłym sezonie - mogę stwierdzić, że raz prezentujesz się lepiej, raz gorzej, jednak przez cały czas jesteś dobrym duchem drużyny - widać, że wkładasz w to serce i wraz z trenerem próbujesz cokolwiek zrobić, aby zaczęło się dziać lepiej. Analizujesz, podpowiadasz, wytykasz błędy, współpracujesz.

- Mam nadzieję, że wszyscy tak jak ty to odbierają. Nieraz po prostu puszczają mi nerwy i czasem dochodzi do jakichś malutkich kłótni między mną, a moimi kolegami z drużyny. Nigdy nie mam zamiaru, aby kogoś obrażać - staram się trzymać drużynę jako kapitan, jako zawodnik, bo wiem, a mam już trochę sezonów za sobą, że aby były sukcesy musi być atmosfera - w pracy, w drużynie, poza parkietem, aby się rozumieć - staram się to jakoś trzymać. Jak było nas tak dużo, to naprawdę było bardzo ciężko o dobrą atmosferę, zwłaszcza, że niektórym w ogóle na tym nie zależało – na szczęście tych panów już niema, mówię o obcokrajowcach. Szkoda mi tego sezonu bardzo, ponieważ ta kontuzja pokrzyżowała mi wszystko, bo faktycznie miałem dość dobry ubiegłoroczny sezon - taki jest sport i trzeba się z tym liczyć i trzeba się z tym godzić. Trzeba pracować dalej, robić to co się umie najlepiej.

Czyli gracie dalej. Nie załamujecie się, nie składacie broni?

- Wiesz nasze szanse i tak były tylko czysto teoretyczne, aczkolwiek walczyliśmy i do końca wierzyliśmy. Teraz gramy dla honoru, aby zostawić po sobie dobre wspomnienia. Może uda się jakoś, pozasportowo utrzymać tą ekstraklasę w Inowrocławiu, bo w tym mieście nie ma nic innego, co by mogło przyciągnąć ludzi, zainteresować, zająć czas. Jest piękna hala, jest sporo ludzi, którzy tą koszykówkę uprawiają.

Widać, że z trenerem Krutikovem, bardzo dobrze ci się współpracuje?

- Jest to szkoleniowiec z którym najdłużej w swojej karierze współpracowałem w różnych klubach. Ja znam na wylot jego, on mnie - rozumiemy się bez słów, to jest wielki plus dla mnie i dla niego chyba też - chciałbym z nim pracować dalej.

Czy to nadal będzie Inowrocław?

- Ja mam kontrakt dwuletni, ale po sezonie wszystko się okaże co dalej z klubem, co z zawodnikami. Na dzień dzisiejszy jestem zawodnikiem Sportino, jednak jak będzie - zobaczymy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×