Lawrence Kinnard: Wygra ten, kto będzie bardziej chciał

Trefl Sopot nie złożył broni po feralnej porażce w pierwszym meczu z Polpharmą Starogard Gdański. Beniaminek nie dał się kontuzjom, nie przejął się także problemami z faulami, tylko konsekwentnie realizował cel. Podopieczni Karlisa Muiznieksa pokazali charakter, wielką wolę walki, lecz co najważniejsze doprowadzili do remisu w rywalizacji. Trzecie decydujące spotkanie odbędzie się jednak w hali SKS i to trzecia drużyna sezonu zasadniczego jest faworytem.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Trefl wracał do domu w nie najlepszych nastrojach. Wszak sopocianie przegrali w Starogardzie Gdańskim praktycznie wygrany mecz. W dodatku okupili porażkę wielkimi stratami, bo uraz odnowił się Sauliusowi Kuzminskasowi a do grona hospitalizowanych dołączyli Michał Hlebowicki i Marcin Stefański. Ten ostatni zagrał jednak w spotkaniu numer 2, pomimo kategorycznego zakazu lekarza.

Beniaminek u siebie był nie do zatrzymania, zupełnie nie zważał na braki kadrowe, problemy z faulami, tylko konsekwentnie realizował cel, którym była wygrana i doprowadzenie do trzeciego meczu. Rywal był bezradny i kroku dotrzymał tylko przez 12-13 minut. - Po prostu graliśmy bardzo twardo przez cały mecz, a oni ponadto pudłowali sporo rzutów - uważa Lawrence Kinnard, który wraz z Gintarasem Kadziulisem poprowadził Trefl do triumfu.

Sopocianie odnieśli przekonywającą wygraną w wielkim stylu i nic więc dziwnego, że chcą podobnie zagrać w stolicy Kociewia. - Musimy zagrać tak, jak w ostatnim meczu - stanowczo stwierdza Amerykanin. Tym razem jednak zadanie będzie trudniejsze, bo Trefl zagra na wyjeździe. Problemu nie widzi jednak Kinnard, który na ten argument odpowiada: Wprawdzie oni będą mieć dużo fanów, ale najważniejszą rzeczą w tej grze jest to, kto chce bardziej wygrać. I ten kto chce bardziej wygrać, zwycięży niezależnie od tego, gdzie gra.

W poprzednich meczach taktyka drużyny Karlisa Muiznieksa była bardzo prosta. Za wszelką cenę starali się nie dopuścić, by najgroźniejsi gracze Polpharmy mieli swobodę. W ten sposób podkoszowi skupili się na Patricku Okaforze, a obwodowi na Anthonym Weedenie. To zdawało egzamin, bo starogardzianie mieli sporo problemów ze zdobywaniem punktów, ale w meczu numer 1 puzzle się posypały, kiedy SKS zaczął trafiać z dystansu, a później kontuzji doznali Kuzminskas, Hlebowicki i Stefański. - Patrick jest jednym z najlepszych wysokich koszykarzy w naszej lidze i postaramy się ograniczyć jego poczynania, ale nie możemy też zapomnieć o Tonym, bo to również świetny zawodnik, zresztą cały zespół jest dobry - kończy Kinnard.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×