Białorusinki wystawiły swoich kibiców na niezłą huśtawkę nastrojów. Grały falami i w chwilę potrafiły roztrwonić swoją dziesięciopunktową przewagę. Ostatecznie jednak udało się im wygrać, a kluczowe punkty z linii rzutów osobistych dołożyła Natalia Marczanka. - Grałyśmy jak na karuzeli, a wahania były ogromne - powiedziała po meczu jedna z bohaterek białoruskiej reprezentacji Jelena Leuczanka. - Dużo prowadziłyśmy, żeby szybko stracić przewagę i taka sytuacja powtarzała się kilka razy podczas tego meczu. Jestem jednak szczęśliwa, że w końcówce razem wyszarpałyśmy wygraną. Zagrałyśmy zespołowo i to dało sukces.
Bardzo usatysfakcjonowany po wygranej był Anatoli Bujalski. - Z Greczynkami zawsze grało nam się bardzo trudno i zazwyczaj przegrywaliśmy w ostatnich latach. Tym razem jednak udało się wygrać z czego bardzo się cieszę - powiedział krótko opiekun Białorusinek.
W obozie przegranych panował smutek, ale nie można powiedzieć o rozczarowaniu. Co prawda awans do ćwierćfinałów był praktycznie na wyciągnięcie ręki, ale jak na debiutanta team z Hellady rozegrał bardzo dobre zawody. - Rozegrałyśmy dobry mecz przeciwko dobremu przeciwnikowi. Gdybyśmy trafiły z łatwych pozycji kilka rzutów, które powinnyśmy były trafić, to może cieszyłybyśmy się z wygranej i awansu - skomentowała pojedynek Styliani Kaltsidou, autorka 29 punktów. - Jesteśmy zadowolone z faktu, jak zagrałyśmy, ale jednocześnie jesteśmy zawiedzione, bo mogło być tak pięknie i mogłyśmy znaleźć się w ćwierćfinałach.
Kostas Missas, trener Greczynek, nie mógł odżałować kilku pudeł spod samego kosza, ale jednocześnie był dumny ze swoich zawodniczek. - Jestem dumny ze swoich podopiecznych. Grały bardzo twardo i ambitnie, dając z siebie wszystko - ocenia Missas. - Spudłowaliśmy 5 rzutów z czystych pozycji spod samego kosza, a to daje nam 10 punktów, które powinniśmy byli zdobyć. Niestety nie udało się i tych punktów zabrakło do wygranej. Chcemy jednak dalej robić krok po kroku do przodu, a ten turniej na pewno możemy zaliczyć do udanych.
W robieniu stałego postępu pomóc ma od nowego roku amerykańska rzucająca Katie Douglas. Leworęczna maszyna do trafiania "trójek" otrzymała w 2010 roku grecki paszport i ma być solidnym wzmocnieniem reprezentacji z Hellady. - Będzie z nami od nowego roku Katie Douglas, a to z pewnością poprawi nasz poziom gry i pozwoli po raz kolejny zrobić krok do przodu. Pracujemy dobrze i idziemy w dobrą stron - dodał Missas.
- Już sam awans na turniej o mistrzostwo świata był naszym dużym sukcesem. Na to miejsce jak najbardziej sobie zasłużyłyśmy i pokazałyśmy to na parkiecie. To nie przez przypadek tu jesteśmy - komentuje Kaltsidou, jedna z liderek greckiej reprezentacji. - To zdecydowanie dobra lekcja dla nas, żeby stawać się lepszym zespołem. Z każdym takim turniejem zbieramy nowe doświadczenia, których tutaj było mnóstwo.