Twardo stąpać po ziemi - rozmowa z Zoranem Sretenoviciem, szkoleniowcem Polpharmy Starogard Gdański

Polpharma Starogard Gdański po czterech spotkaniach znajdowała się w beznadziejnej sytuacji, bo bez zwycięstwa zajmowała ostatnie miejsce w lidze. Wiele zmieniło jednak przyjście Zorana Sretenovicia, który najpierw potrafił zmotywować swoich graczy do triumfu nad Anwilem Włocławek, a ostatnio umiejętnie poprowadził Kociewskie Diabły do nokautu Polonii Warszawa.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Patryk Kurkowski: Pierwsza kwarta nie napawała optymizmem. Pana zespół zaczął bardzo słabo, dał się zdominować pod tablicami. Co się stało? Koszykarze byli zdeprymowani?

Zoran Sretenović: - Stało się tak, a nie inaczej, bo moi zawodnicy byli nerwowi. Długo czekali na zwycięstwo przed własną publicznością. Widać było, że w ataku gramy bardzo nerwowo. Ale już przed spotkaniem rozmawialiśmy, że do takiej sytuacji może dojść, że trzeba będzie się pilnować i zachować maksimum koncentracji. Poza tym to nasz słabszy okres w obronie, Polonia w krótkim czasie zebrała bodaj 11 piłek w ataku. W przerwie mówiliśmy, iż trzeba mocniej bronić, stawiać zasłony.

W drugim fragmencie Polpharma grała już znacznie lepiej, wreszcie skutecznie w ataku, w efekcie wyszła na prowadzenie. Skąd taka nagła zmiana w obrazie gry?

- Graliśmy bardzo agresywnie. Wcześniej, jak już wspomniałem, decydowała presja, zawodnicy chcieli się mocno pokazać, zwłaszcza po ostatniej wygranej z Anwilem Włocławek. Nerwowość się jednak ulotniła, a została sama koncentracja.

Wydaje się, że sporo dały też zmiany, których pan dokonał. Kamil Chanas i Brian Gilmore wchodząc z ławki ożywili nieco grę, to oni pociągnęli zespół jeszcze przed przerwą...

- Zawsze gramy dziesięcioma zawodnikami dla drużyny. Wejścia Kamila Chanasa i Briana Gilmore'a faktycznie pociągnęły zespół. Dobrą zmianę dał także Uros Mirković, który wprawdzie zaczął źle, popełnił kilka błędów, ale później świetnie spisywał się w obronie i motywował pozostałych zawodników. Często powtarzam, że sezon jest długi i właściwie każdy może być najlepszym strzelcem, mieć lepszy dzień.

Po przerwie Polpharma wręcz znokautowała Polonię. Zdobyliście aż 51 punktów, a straciliście tylko 32...

- Bardzo wiele dała nam rozmowa w przerwie spotkania, kiedy prowadziliśmy z Polonią ośmioma punktami. Doszliśmy wówczas do wniosku, że musimy grać jeszcze agresywniej w obronie, że trzeba mocniej zatrzymać rywala. Polonia zaczęła później rzucać za trzy przez ręce lub z trudnych pozycji, a to wynikało właśnie z naszej postawy w defensywie. Zresztą uważam, że zawsze lekko gra się w ataku, choć stawiam na szybkie akcje. Istotne było również to, że w drugiej połowie nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na grę pod tablicami, Polonia zebrała w tej części spotkania tylko pięć piłek w ataku.

Wspomina pan o zatrzymaniu, dzięki agresywnej obronie, podkoszowych Polonii. Ale czy tylko to decydowało o stłamszeniu liderów Czarnych Koszul?

- Bardzo dobrze graliśmy w tandemie Uros Mirković - Tomasz Cielebąk. Przede wszystkim dlatego, że obaj mocno walczyli, ale grali również dobrze w ataku.

Pozyskanie Urosa Mirkovicia właściwie tuż przed zamknięciem okienka transferowego jest mocnym wzmocnieniem?

- To było spore wzmocnienie. Po prostu nie mieliśmy zbyt wielkiej rotacji na pozycji środkowego. Udało nam się jednak wszystko załatwić i Uros mógł nam już pomóc, przydał się i w obronie, i w ataku, bo jak udowodnił tutaj już kilka miesięcy temu, potrafi grać na dobrym poziomie. Poza tym wniósł do teamu trochę pozytywnej atmosfery.

Przejdźmy może do nieco ogólniejszych spraw. Wprawdzie prowadzi pan drużynę od niespełna dwóch tygodni, ale czy można już powiedzieć, że widać w grze drużyny rękę Zorana Sretenovicia? Czy pod pana bacznym okiem zespół zrobił postępy na boisku?

- Postępy oczywiście są, nabieramy też pewności siebie. Po dwóch wygranych musimy jednak twardo stąpać po ziemi. Liga w tym sezonie jest bardzo wyrównana, ciężko więc o kolejne wygrane, trzeba o nie walczyć jeszcze mocniej. Trenujemy więc przez cały tydzień bardzo ciężko, wdrażamy nową taktykę i robimy postępy.

Skoro już mowa o postępach, wdrażaniu taktyki, to może powie pan jaką drużynę pan zastał i co zamierza z nią zrobić?

- Myślę, że zastałem dobrą drużynę, ale trzeba było popracować nad atmosferą w ekipie i nad grą zespołową. Bo dla mnie koszykówka to sport zespołowy.

Jakie niedociągnięcia są w ekipie, co szwankuje i wymaga poprawy?

- Musimy jeszcze poprawić realizację taktyki oraz zespołową obronę. To są elementy, które wymagają poprawy.

A cel sportowy na ten sezon?

- Celem, po rozmowie z prezesem Romanem Olszewskim, jest zajęcie miejsca w pierwszej "ósemce", a następnie zobaczymy, co będzie. Nie lubię zbyt rozmawiać o przyszłości, najważniejszy jest najbliższy mecz i to na nim się koncentrujemy.

W piątek Polpharma gra w Zgorzelcu z Turowem. Co pan już wie o rywalu?

- Widziałem już w akcji Turów, ale trzeba jeszcze konkretnie przeanalizować taktykę tej drużyny. Uważam jednak, że mają dobry skład. Dwóch solidnych Serbów - Marko Brkicia i Ivana Zigeranovicia oraz rozgrywającego Torey'a Thomasa, który potrafi indywidualnie pociągnąć zespół. Najważniejsze, żeby uwierzyć w siebie, podobnie jak to miało miejsce w starciu z Anwilem i zagrać dobrze w ataku. Zobaczymy jaka będzie taktyka na to spotkanie. Ale jak już mówiłem, na papierze Turów wygląda dobrze, a jak będzie na parkiecie, to się wkrótce przekonamy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×