Karp ma za dużo ości - rozmowa z Rafałem Rajewiczem, zawodnikiem Zastalu Zielona Góra

O środowym meczu Zastalu z Polpharmą, postawie zielonogórzan w pierwszej rundzie sezonu 2010/2011, korzyściach płynących ze wspólnych treningów z dobrymi zawodnikami oraz świętach Bożego Narodzenia rozmawialiśmy z 22-letnim centrem klubu z Winnego Grodu, Rafałem Rajewiczem.

Jakub Sobczak: Jak wrażenia po meczu z Polpharmą?

Rafał Rajewicz: W mojej ocenie zawaliliśmy pierwszą połowę. Gdybyśmy lepiej zagrali przede wszystkim w obronie i nie pozwolili gościom na zdobycie 48 punktów w dwóch pierwszych ćwiartkach meczu, myślę, że to spotkanie potoczyłoby się inaczej i wygralibyśmy.

Druga połowa była dla was o wiele bardziej udana niż pierwsza. To efekt poważnej rozmowy, którą w szatni odbył z wami trener Tomasz Herkt?

- W pierwszej połowie słabo broniliśmy. W szatni padło więc parę ostrych słów w naszym kierunku. Bardzo dobrze, bo jakoś to nas zmobilizowało. W drugiej połowie pokazaliśmy się już z lepszej strony w defensywie. Niestety, nie wystarczyło to na dobrze dysponowany zespół Polpharmy.

Na przestrzeni kilku dni dwukrotnie zagraliście z ekipą ze Starogardu Gdańskiego. W sobotę na wyjeździe przegraliście 61:82, a w środę we własnej hali było 80:89. Czym różniły się te dwa mecze?

- U siebie zawsze gra się inaczej niż na wyjeździe. Na trybunach zasiadają nasi kibice, którzy dopingiem niosą nas do zwycięstwa, do zrywu w obronie i szybkich akcji w kontrze. Niestety, mimo tego nasza gra nie wystarczyła do zwycięstwa nad Polpharmą.

Środowe spotkanie w Pucharze Polski było dla was ostatnim meczem w tym roku. Jak oceniłbyś pierwszą rundę w wykonaniu Zastalu?

- Mimo słabej końcówki oceniłbym ją na plus. Przed sezonem raczej nikt się nie spodziewał, że będziemy mieć na koncie więcej wygranych niż porażek. Jesteśmy przecież beniaminkiem w lidze. Bardzo się cieszę, że stało się inaczej, że udało się wygrać parę spotkań. Oceniam to wszystko naprawdę dobrze.

Ten sezon jest dla ciebie okazją do zbierania doświadczeń. Co sądzisz na temat swojej postawy w pierwszej rundzie Tauron Basket Ligi?

- Nie jestem do końca zadowolony z mojej gry. Na przykład w środowym meczu z Polpharmą, jak i w kilku innych spotkaniach, mogłem pokazać coś więcej. Z niektórych występów jestem zadowolony, z niektórych niestety mniej, więc swoją postawę oceniam raczej średnio.

Doszły do ciebie jakieś głosy krytyki po tych nieudanych meczach?

- Nikt nie okazuje głosów krytyki. Nie spotkałem się z niczym takim. Kibice zawsze dopingują mnie do tego, abym grał lepiej.

W ekstraklasie grasz tylko po parę minut w meczu. Uważasz, że zyskujesz tym samym dużo doświadczenia?

- Na pewno daje to bardzo dużo. Dochodzą do tego treningi z Chrisem Burgessem i Tomkiem Kęsickim, którzy są naprawdę dobrymi zawodnikami. To jest dla mnie nowe doświadczenie. Wcześniej, w pierwszej lidze, nie miałem kontaktu z tak wysokimi graczami, w dodatku tak, jak Chris dobrze ruszającymi się pod koszem i dobrze rzucającymi. Treningi dają mi bardzo dużo, tak samo zresztą jak te minuty gry. Myślę, że każda minuta spędzona na parkiecie zawsze coś daje.

Porozmawiajmy teraz o świętach. Powiedz, jak będziesz je spędzał.

- Święta spędzę tak, jak zawsze, w swoim rodzinnym domu w Głogowie. Na ogół jesteśmy w większym gronie, w tym roku będzie tylko mój brat i rodzice. Nie zmienia to jednak faktu, że będzie z pewnością bardzo rodzinnie. Razem spędzamy czas, bo w ciągu roku mało jest okazji, byśmy wszyscy mogli się spotkać. Na pewno będzie fajnie.

Jak u ciebie z prezentami? Wolisz je dawać, czy otrzymywać?

- Zdecydowanie wolę dawać prezenty. Odczuwam wielką radość i satysfakcję gdy ktoś jest zadowolony z tego co mu daję i widzę, jak cieszy się z prezentu.

Przykrym obowiązkiem są świąteczne zakupy - często męczące i długie. Ty się tym zajmujesz, czy tak, jak ja starasz się ich unikać?

- Robię zakupy. Nie uciekam przed tym (śmiech). Mam je jeszcze przed sobą. Jest już co prawda trochę późno (rozmowa przeprowadzona 22 grudnia - dop. autor), ale myślę, że jeszcze dam radę i zdążę ze wszystkim.

Kto u was w domu zabija karpia?

- Z tego, co pamiętam, kiedyś zawsze zabijał go ojciec. Teraz po prostu kupujemy już zabitego. Tak jest lepiej, bo ja na przykład nie zabiłbym żyjącego zwierzęcia.

Jakie jest twoje ulubione i najmniej lubiane wigilijne danie?

- Zdecydowanie najbardziej lubię barszcz z uszkami. Nie przepadam natomiast za karpiem. Jak dla mnie ma za dużo ości.

Komentarze (0)