Znakomity debiut Adamsa! Goście bez szans - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - PBG Basket Poznań

Asseco Prokom szybko rozstrzygnęło losy tego spotkania na swoją korzyść. Gdynianie grali bowiem twardo od pierwszej minuty, ekspresowo wywalczyli przewagę nad PBG Basketem, żeby w kolejnych dwóch partiach ją powiększać. Podopieczni Miliji Bogicevicia do głosu doszli dopiero w czwartej odsłonie meczu, ale wtedy nie było już mowy o korzystnym rezultacie. Poznaniacy bronili się raczej przed sromotną klęską.

Po porażce mistrzów Polski w Zgorzelcu z miejscowym PGE Turowem, zwracano uwagę na fakt, że drużyna z Trójmiasta ma spore problemy w ofensywie. Asseco Prokom wykorzystało otwarte od kilku dni okienko transferowe i wzmocniło się Qyntelem Woodsem oraz Tommym Adamsem.

Zresztą powrót amerykańskiego skrzydłowego był wielkim wydarzeniem w Gdyni. Woods to zdaniem ekspertów największa gwiazda jaka kiedykolwiek biegała po polskich parkietach. Toteż nic dziwnego, że kibice przygotowali zawodnikowi specjalne przywitanie. Amerykanin rozpoczął zawody na ławce rezerwowych, ale kiedy już Tomas Pacesas zdecydował się sięgnąć po tego gracza, nie żałował. Mimo że koszykarz sam przyznawał, iż ma pewne braki w przygotowaniach, zupełnie nie odstawał poziomem. A wręcz przeciwnie. Na swoje konto w nieco ponad 14 minut uzbierał 10 punktów, 4 asysty, 3 przechwyty i blok.

Ale to nie on został najlepszym koszykarzem spotkania, lecz Adams. Doświadczony gracz, który grał już w polskiej ekstraklasie, zaliczył kapitalny debiut w żółto-niebieskim trykocie. Amerykański rzucający często uciekał na obwód, ale to się opłaciło gospodarzom. Wszak trafił aż cztery "trójki", dołożył do tego dwa celne rzuty z bliższej odległości i w ten sposób dotarł do 16 punktów. Adams tym samym z miejsca stał się najskuteczniejszym zawodnikiem Asseco Prokomu.

Mistrzowie Polski od początku meczu dyktowali warunki, stworzyli jednostronne widowisko. Na taki obrót sytuacji nie był przygotowany PBG Basket. Poznaniacy liczyli, że w Trójmieście zawalczą, pokażą, że najgorszy okres mają za sobą. Tymczasem nie zdążyli się jeszcze porządnie rozgrzać, a już przegrywali wysoko i musieli gonić rywala. Nie była to dla nich komfortowa sytuacja, zwłaszcza że Asseco Prokom utrzymywało skuteczność na solidnym poziomie.

- Naszym głównym celem było zagranie od pierwszej sekundy twardo w obronie, zaskoczenie przeciwnika. Chcieliśmy zdominować przede wszystkim, a atak wypracowany na treningach miał przyjść sam - stwierdził Adam Hrycaniuk.

W trzeciej odsłonie stało się jasne, że podopieczni Miliji Bogicevicia tej konfrontacji nie wygrają. Bo PBG Basket miał coraz większe problemy w ataku, przez kilka minut nie potrafił trafić do kosza. Wprawdzie starał się walczyć Vladimir Tica, lecz brakowało mu wsparcia. Najskuteczniejszy w ekipie Eddie Miller oddawał sporo rzutów, ale większość spudłował. Zresztą uaktywnił się dopiero, gdy gospodarze pozwolili sobie na rozluźnienie. Słabo zagrali rozgrywający Tomasz Ochońko i Cliff Hawkins, którzy łącznie mieli aż 10 strat.

Poznaniacy zmniejszyli rozmiary klęski w ostatniej odsłonie spotkania. Wtedy to Miller i Mujo Tuljković trafili łącznie cztery rzuty z dystansu. Pacesas natomiast często rotował składem, wpuścił na parkiet wszystkich zawodników. Asseco Prokom ostatecznie pokonało u siebie PBG Basket 86:73. Gdynianie pozostali niepokonani w swoim obiekcie.

- Asseco po porażce z Turowem było bardzo zmotywowane. My źle zaczęliśmy, w pierwszej kwarcie mieliśmy już sporą stratę. Nie złapaliśmy rytmu w ataku. Później nie potrafiliśmy dojść rywala na więcej niż 10 punktów - powiedział trener gości.

Asseco Prokom Gdynia - PBG Basket Poznań

86:73

(17:10, 26:23, 28:18, 15:22)

Asseco Prokom: Tommy Adams 16, Adam Hrycaniuk 10, Qyntel Woods 10, Robert Witka 10, Courtney Elridge 9, Ratko Varda 8, Filip Widenow 8, Daniel Ewing 7, Piotr Szczotka 5, Ronnie Burrell 3, Łukasz Seweryn 0, Adam Łapeta 0.

PBG Basket: Vladimir Tica 19, Eddie Miller 18, Piotr Stelmach 12, Mujo Tuljković 8, Cliff Hawkins 6, Piotr Dąbrowski 5, Damian Kulig 5, Grzegorz Surmacz 0, Łukasz Wiśniewski 0, Tomasz Ochońko 0.

Źródło artykułu: