Przekroczyć granicę stu punktów - zapowiedź spotkania Spójnia Stargard Szczeciński - PTG Sokół Łańcut

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński po serii trzech wyjazdowych spotkań wracają na własny parkiet. Czy będzie to jednak ich atut? Drużyna z Łańcuta lepiej niż u siebie radzi sobie na wyjazdach. Emocje, więc gwarantowane, a o zwycięstwie ponownie może zadecydować różnica dwóch punktów.

W obu ekipach nie brakuje motywacji, jednak zwycięzca może być tylko jeden. Spójnia wygrała dwa z trzech wyjazdowych spotkań. Oba bardzo ją podbudowały, gdyż stargardzianie pokonali lokalnego rywala, AZS Radex Szczecin, a w ostatnią środę łatwo rozprawili się ze Zniczem Basket Pruszków zwyciężając 76:52. - Byliśmy w dobrej formie. Znaleźliśmy na nich sposób. Zabraliśmy im to wszystko, czym wygrali w Łańcucie. Zagraliśmy bardzo konsekwentnie. Swoje w ataku, z żelazną dyscypliną w obronie - tłumaczy w rozmowie z portalem Sportowefakty.pl Tadeusz Aleksandrowicz, szkoleniowiec Spójni. Stargardzianie muszą odpowiedzieć na efektowną wygraną Znicza w Wałbrzychu, by utrzymać niewielką przewagę nad dziewiątą drużyną w tabeli.

Zupełnie inne nastroje panują natomiast w Łańcucie. Mimo, że Sokół zajmuje trzecią lokatę, to biorąc pod uwagę, że Sportino Inowrocław i MKS Dąbrowa Górnicza mają do rozegrania zaległe spotkanie ich pozycja w pierwszej czwórce jest mocno zagrożona. Zwycięstwo w Stargardzie Szczecińskim dałoby podkarpackiej drużynie trochę oddechu. Łańcucianie swój ostatni mecz rozegrali ponad tydzień temu mierząc się również ze Zniczem. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego wyraźnie przegrali na własnym parkiecie 72:88. Jak uważa jednak Aleksandrowicz ostatnie rezultaty są mylące. - Drużyna z Łańcuta jest bardzo doświadczona. Nie wiadomo, jak się sprężą na niedzielne spotkanie. Po tabeli widać, że jest to dużo lepszy zespół niż Znicz Pruszków. Oni ostatnio grali nierówno - ocenia rywala doświadczony szkoleniowiec.

Pierwszy pojedynek między tymi drużynami nie należał do pięknych widowisk. Obie drużyny zdołały łącznie rzucić... sto punktów. Po nerwowej końcówce Spójnia wygrała 51:49, ale o pierwszej połowie oglądający to spotkanie chcieli jak najszybciej zapomnieć. Teraz walka może być podobna, gdyż na stargardzkim parkiecie w pojedynkach tych zespołów dwukrotnie o zwycięstwie decydowała już różnica dwóch "oczek". Podobnie, jak w Łańcucie przy niskim rezultacie to Spójnia była górą, rok później Sokoły wzięły natomiast rewanż. W ubiegłym sezonie po niezwykle ofensywnym, jak na te drużyny spotkaniu Spójnia wygrała 86:77.

Mimo, że Sokół przegrał u siebie, to wcale nie stoi na straconej pozycji. Drużyna z Podkarpacia prezentuje, bowiem w tym sezonie specyficzny styl gry, lepiej radząc sobie na wyjazdach. Ostatnim tego dowodem jest efektowne zwycięstwo w Inowrocławiu (82:66). Do sukcesu Sokół poprowadzili Marcel Wilczek i Rafał Glapiński. Stargardzianie nie powinni tym się jednak przejmować. Inne rezultaty pokazują, że właśnie drużyny ze środka tabeli sprawiają łańcucianom najwięcej kłopotów. Oprócz warszawskiej politechniki sposób na Sokół znaleźli u siebie koszykarze z Lublina i Siedlec, a w Łańcucie oprócz wspomnianych wyżej Znicza i Spójni tryumfowali również lublinianie. Szkoleniowiec Spójni najbardziej martwi się jednak o swój zespół, gdyż kilkakrotnie w tym sezonie po lepszych występach jego koszykarze mieli już problemy z koncentracją. - Jak będzie, to zobaczymy. Nasz zespół szybko się zadawala, dlatego musimy być bardzo ostrożni. Na pewno czeka nas ciężki pojedynek. Oni odpoczęli dziesięć dni. Na pewno się pozbierali. Będą też chcieli zmazać plamę i odrobić punkty, które stracili u siebie. Tak samo my po porażce w Gdyni odrobiliśmy lekcje mentalną. Była koncentracja, wiara i przekonanie, dlatego tak łatwo poradziliśmy sobie w Pruszkowie.

Niedzielny pojedynek oprócz emocji związanych z końcówką rundy zasadniczej wzbudza zainteresowanie z uwagi na dwóch koszykarzy. Trzeci sezon z rzędu w barwach Spójni występuje wychowanek Sokoła, Jerzy Koszuta. Popularny "Jerry" rozegrał już trzy spotkania przeciwko swej macierzystej drużynie rzucając w nich łącznie czterdzieści punktów. Stargardzcy kibice z większą ciekawością czekają jednak na powrót Marcela Wilczka. Wychowanek Zastalu Zielona Góra zaliczył krótki epizod w Spójni na początku obecnych rozgrywek. Nie prezentował się jednak najlepiej i zdecydowana większość kibiców z radością przyjęła decyzję klubu o rezygnacji z usług tego gracza. Jak pokazały jednak kolejne tygodnie niedoceniany Wilczek wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce Sokoła i już w kilku spotkaniach decydował o obliczu swojej drużyny. Teraz stargardzcy fani na własne oczy będą mogli się przekonać, czy statystyki, które robiły na nich tak duże wrażenie się potwierdzą. Sam Wilczek będzie chciał natomiast udowodnić, że działacze Spójni popełnili błąd rozstając się z nim już po kilku kolejkach.

Czy Stargardzianie po raz drugi ograją Sokoła i praktycznie zapewnią sobie grę w fazie Play-Off? A może to podrażnieni goście zrewanżują się za ostatnie niepowodzenie? Czy Marcel Wilczek zaskarbi sobie przychylność stargardzkich fanów? Odpowiedź na te i wiele innych pytań poznamy w niedzielny wieczór. Spotkanie Spójni Stargard Szczeciński z Sokołem Łańcut rozpocznie się 13 marca o godz. 17:00.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)