Karol Wasiek: Adam jakbyś podsumował pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe z Anwilem Włocławek?
Adam Waczyński: Powiem tak, jeśli chodzi o rzuty dwupunktowe to było bardzo nieskutecznie z obu stron. Nieco lepiej wyglądała sytuacja z rzutami trzypunktowymi. Pierwsza kwarta była bardzo nerwowa.
No właśnie powiedz mi skąd wynikała ta nerwowość na początku spotkania?
- Nie ukrywam, że presja spotkania zrobiła swoje. Anwil i Trefl chcą walczyć o medale, ktoś z tej dwójki odpadnie. Na pewno będzie jakiś niesmak. Każdy o tym myślał. Troszeczkę się odnaleźliśmy potem.
Generalnie w tym sezonie macie taką tendencję, że spotkania jakby zaczynacie dopiero po przerwie. Co takiego dzieje się w waszej szatni podczas przerw?
- Troszeczkę rozmawialiśmy tak dosyć ostrzej. Trener wspominał nam, że w naszej hali powinniśmy wyjść nieco bardziej agresywni na Anwil, żeby pokazać kto tutaj jest gospodarzem. W pierwszej kwarcie nie pokazaliśmy tego, daliśmy im za dużo swobody. W trzeciej kwarcie wyszliśmy w pełni zmobilizowani. Trafiliśmy kilka rzutów i wróciliśmy do gry.
Co powiesz o postawie Anwilu w tym spotkaniu?
- Myślę, że grali skutecznie i szybko. W drugiej połowie powstrzymaliśmy ich szybki atak. Zaczęli grać bardziej zespołową grę i w tym elemencie byliśmy lepsi jeśli chodzi o obronę.
Szczególnie w czwartej kwarcie wasza obrona stała na bardzo dobrym poziomie.
- Graliśmy tak, jak kilka ostatnich meczów ligowych. Dobrze przekazywaliśmy sobie zawodników, co jest bardzo istotne. Nie było tam wielkiego znaczenia, że Giedrius Gustas krył akurat Paula Millera. Ważna była mobilizacja i chęć walki o każdą piłkę, co sprawia, że gramy tak a nie inaczej.
Jak ocenisz twój indywidualny występ?
- Jestem całkiem zadowolony. W obronie udało mi się wyszarpać kilka piłek, co mnie cieszy. Generalnie po takim słabszym spotkaniu z Turowem, dobrze, że udało mi się wrócić do lepszej dyspozycji.
Wiem, że jednak bardziej nastawialiście się do potyczki z Polpharmą Starogard Gdański niż z Anwilem. Nie obawialiście się ich w kontekście walki w play-offach. Anwil ma jednak więcej doświadczonych zawodników w swoim składzie niż Trefl.
- Od ostatniego meczu ligowego z Turowem Zgorzelec minęło pięć dni. Przyjęliśmy już to do wiadomości. Nie ukrywam, że trafiliśmy na najgorszy zespół jaki mogliśmy. Jednak trzeba sobie dać z nimi radę. W lidze wygraliśmy z nimi dwukrotnie, ale za to oni nas pokonali w Pucharze Polski. Teraz gra zaczyna się od początku. Znamy ich mocne strony, w tym meczu udało się nam je zminimalizować.
A jakiego spotkania spodziewasz się w sobotę?
- Myślę, że będzie bardzo podobny do piątkowego. Taki sam mecz walki, nerwowy. Do samego końca będziemy walczyć o zwycięstwo.