Wisła Can-Pack Kraków - Jolly JBS Sibenik 55:69 (wypowiedzi pomeczowe)

Po wczorajszym, przegranym przez Wisłę meczu z Jolly Sibenik, szkoleniowiec krakowianek nie krył swojej złości. - Jestem zdegustowany - mówił Tomasz Herkt, a z jego ust raz po raz padało określenie żenada.

Jarosław Kowal
Jarosław Kowal

Stipe Bralic (trener Jolly Sibenik): - Zagraliśmy bardzo dobre zawody. Naszym głównym celem było zatrzymanie Anny De Forge i Marty Fernandez i myślę, że udało nam się to. Pierwsza oddała tylko jeden celny rzut trzypunktowy, druga ani jednego. Poza tym warto podkreślić bardzo dobrą grę Andji Jelavic. Myślę, że ona w znacznym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa.

Tomasz Herkt (trener Wisły Can-Pack): - Trudno jest wygrać mecz, jeśli w ostatniej kwarcie na 14 rzutów zdobywamy dwa kosze. Dla mnie to niewytłumaczalne. Zagraliśmy ostatnio dwa dobre wyjazdowe mecze, a na własnej hali nie potrafiliśmy zmierzyć się z koszem, rzucając tylko 55 punktów. Strata, jaką mieliśmy do rywali nie była tak duża, aby nie można było jej odrobić dobrą grą ofensywną. Tymczasem jednak nasz atak był żenujący. Warto jednak wspomnieć, że zespół z Sibeniku gra dla nas bardzo nieprzyjemny basket. Przegraliśmy już z nim przecież po raz drugi. Ale powtarzam: taka postawa jest niewytłumaczalna. Jestem zdegustowany. Dziś graliśmy w dwa ognie, w streetball! To nie była prawdziwa koszykówka!

Tihana Juric (zawodniczka Jolly Sibenik): - Wygraliśmy to spotkanie głównie dzięki dobrej obronie. Graliśmy dziś dobrą, zespołową koszykówkę. Byliśmy szybsi niż Wisła i oddawaliśmy także dużo więcej rzutów.

Agnieszka Pałka (zawodniczka Wisły Can-Pack): - Nie powinnam chyba tego meczu nawet komentować. Uważam, że zagrałyśmy bardzo słabo, szczególnie w obornie. Brakowało komunikacji, a gra była chaotyczna. Cóż, to jest sport i takie mecze zdarzają się. Musimy jednak go szybko wymazać z pamięci i pojechać do Bourges po zwycięstwo.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×