Chiński związek koszykówki podjął decyzję, że nie pozwoli zawodnikom z ważnymi kontraktami w NBA na parafowanie umów w lidze chińskiej. Oznacza to, że nie zobaczymy tam już na pewno Kobe Bryanta, Carmelo Anthony'ego, Dirka Nowitzkiego czy Dwyane'a Wade'a.
Oczywiście, wolni agenci mogą stać się członkami chińskich drużyn. Jednak muszą to zrobić na cały sezon.
Taka polityka ma uchronić kluby przed nierozsądnie wydanymi pieniędzmi, przewróconymi do góry nogami składami i masowymi powrotami koszykarzy za ocean po podpisaniu nowego CBA.
Decyzja ta ma spore implikacje, ponieważ zawęża pole manewru koszykarzom. Miejsc dla nich w europejskich drużynach też wcale nie będzie tak dużo, bo topowe teamy będą trzymać się tego, co zaleca Euroliga, czyli sceptyzmu wobec takich "chwilowych" wzmocnień. Być może zmusi to związek graczy do ustępstw w negocjacjach z właścicielami klubów NBA, bo popyt na rynku pracy właśnie uległ znacznemu zmniejszeniu. Największe gwiazdy są milionerami i raczej nie robi im to większej różnicy (chociaż oni również rozmawiają z potencjalnymi pracodawcami w Europie), ale zawodnicy słabiej opłacani już będą naciskać na jak najszybsze rozwiązanie lockoutu, bo wkrótce ich budżety zaczną się kurczyć.