Jarosław Krysiewicz (trener AZS-u WSGK Polfarmex Kutno): Powiedziałem już swoim asystentom, że chyba Boże Narodzenie się zbliża. Nam się coś pomyliło i rozdawaliśmy takie prezenty pod koniec spotkania. Nie mieliśmy prawa przegrać tego meczu w końcówce. Własnymi błędami daliśmy prezent drużynie z Torunia. W drugiej połowie zagraliśmy bardzo dobre zawody, zwłaszcza w obronie i dyktowaliśmy warunki gry. Prowadziliśmy już sześcioma punktami, ale zabrakło nam zimnej krwi. Niepotrzebne faule w końcówce i rzuty osobiste. To zadecydowało o zwycięstwie. Taka jest teraz koszykówka. Gratulacje dla drużyny z Torunia. Trzeba walczyć dalej.
Eugeniusz Kijewski (trener Polskiego Cukru SIDEn Toruń): Myślę, że ten mecz się tak ułożył: pierwsza połowa dla nas, druga dla drużyny z Kutna. Na pewno byliśmy już w trudnym momencie. Mieliśmy podobną sytuację w meczu z Sokołem Łańcut. Wiara była do samego końca. Dobra defensywa, w samej końcówce zebraliśmy ważne piłki. W pierwszej połowie mieliśmy tylko 4 straty, trzecią kwartę zaczęliśmy od 7 strat. Jeśli chodzi o drugą połowę to była katastrofa w zbiórkach. Z tego musimy wyciągnąć wnioski. Gdy drużyna przeciwna wykonuje 5 rzutów pod rząd i 4 razy zbiera piłkę pod naszą tablicą to musimy nad tym elementem popracować. Był to fajny mecz dla kibica. Były emocje, była walka. Mecz był bardzo szybki. Było to wyczerpujące spotkanie. Trzeba było sporo rotować składem. Drużyny były dobrze przygotowane. My znaliśmy ich warianty taktyczne, oni znali nasze. Tak ten mecz się ułożył. Liga jest taka, że takich wyrównanych spotkań będzie dużo. Dobrze się złożyłom iż wygraliśmy.
Dawid Bręk (zawodnik AZS-u WSGK Polfarmex Kutno): Są małe rzeczy, które decydują o wyniku. Robimy niechcący faule, nie zastawiamy przy rzucie wolnym i dajemy zebrać rywalom piłkę. Takie małe błędy zadecydowały dzisiaj i musimy pracować nad tym, aby więcej ich już nie popełniać.
Sławomir Sikora (zawodnik Polskiego Cukru SIDEn Toruń): W decydującej akcji ręka mi nie zadrżała. To był rzut spod kosza. Tak jak trener powiedział wróciliśmy z dalekiej podróży. Prowadziliśmy w przerwie piętnastoma punktami i myśleliśmy, że dowieziemy to jakoś do końca. Potem Kutno poprawiło trochę obronę, w nasze szeregi wdało się rozkojarzenie. Nie realizowaliśmy własnych wariantów. Nie potrafiliśmy nawet bez nerwów przeprowadzić piłki. Sam miałem trzy takie straty, że powinienem usiąść na ławce. Jednak udało się rzucić w tej ostatniej akcji. To był zwykły pick and roll, na prawą rękę każdy by trafił.