Niedzielne starcie z SKK Siedlce potwierdziło, że Wikana Start ma dwóch liderów.
Trzeci raz z rzędu double-double zanotował Marcel Wilczek, choć przez znaczną część meczu grał z czterema faulami na koncie. Jego zdaniem, zespół miał zbyt wiele przestojów. - Starałem się skoncentrować na tym, żeby nie zrobić piątego faulu. Zdaję sobie sprawę, że mogło być to osłabienie na deskach. Niepotrzebna nerwówka w tym meczu. Na początku wszystko ładnie wychodziło, potem coś się zacięło. Nie mogliśmy w ogóle trafić w ataku. Myślę, że dobrą drużynę poznaje się po tym, że właśnie walczy do końca. Bardzo dobrze broniliśmy. Nie pozwalaliśmy przeciwnikowi rzucać łatwych koszy. Doprowadziliśmy do dogrywki, potem zaczęliśmy trafiać i wygraliśmy - ocenia były gracz Rosy Radom.
Odrabianie strat kosztowało gospodarzy dużo sił. Walczyli oni z olbrzymim zaangażowaniem, co przyniosło efekt w postaci wygranej. - Zostawiłem na parkiecie naprawdę kawał zdrowia. Pamiętam może dwa-trzy takie mecze - przyznaje Wilczek.
Natomiast rzuty z dystansu były domeną Tomasza Celeja. Po wznowieniu kariery doświadczony skrzydłowy udowadnia, że zamierza ustępować pola młodszym kolegom - w niedzielę pięciokrotnie trafił zza linii 6, 75 m. Zdobył on aż 31 punktów, do których dołożył 8 zbiórek. - Pierwsza kwarta była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Myślę, że ona i końcówka czwartej kwarty były najładniejsze. W dogrywce było widać, że przeciwnik nie miał pomysłu na grę. Było 5:5 w faulach, tak krok po kroku oddalaliśmy się i skończyło się różnicą 11 punktów. Może cieszyć nas zwycięstwo i fakt, że bilans się zmienia i jest coraz lepiej - zauważa Celej.