Arvydas Eitutavicius: Rekord w jednej kwarcie

Arvydas Eitutavicius okazał się jokerem w talii Miliji Bogicevicia, trafiając pięć trójek w drugiej kwarcie spotkania. Jego seria ustawiła dalszy przebieg meczu między Anwilem a Treflem.

Gdy w ósmej minucie pierwszej kwarty Arvydas Eitutavicius zmienił Michała Sokołowskiego, wydawało się, że kibiców Anwilu Włocławek już nic w starciu z Treflem Sopot nie zaskoczy. W końcu 20-letni obrońca rozpoczął mecz od dziewięciu punktów, dzięki czemu Anwil toczył wyrównany bój z wicemistrzem Polski.

Nic bardziej mylnego, bo tego wieczora to właśnie litewski rozgrywający miał okazać się postacią, która będzie miała największy wpływ na losy spotkania, będąc jednocześnie rozgrywającym tylko z nazwy. Trener Milija Bogicević przesunął bowiem Litwina na pozycję rzucającego obrońcy, co ten wykorzystał ponad wszelkie oczekiwania, rzucając aż 17 z 28 punktów Anwilu w drugiej kwarcie!

[i]

- To na pewno mój rekord punktowy w jednej kwarcie. Nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego. Na Ukrainie kiedyś rzuciłem co prawda 29 oczek w jednej połowie, ale nie przekroczyłem chyba wtedy bariery 17 w jednej kwarcie[/i] - tłumaczy Eitutavicius.

Litwin otworzył swój dorobek indywidualnym wejście na kosz już w pierwszej akcji drugiej kwarty, lecz później w podobnym zagraniu spudłował. W kolejnych próbach, tym razem z dystansu, już się jednak nie mylił. - Po pierwszych dwóch rzutach, które były z otwartych pozycji, poczułem, że to może być mój wieczór. Przy ostatniej próbie, a rzucałem wtedy chyba z ośmiu metrów, nawet nie musiałem patrzeć na kosz. Po prostu dostałem podanie i od razu wyrzuciłem piłkę w stronę kosza - komentuje Litwin.

Po zmianie stron defensywa Trefla była już bardziej skoncentrowana na Eitutaviciusie, więc 30-latek dołożył tylko szóstą trójkę i na tym jego dorobek się zatrzymał. 20 punktów na skuteczności 70 procent w 18 minut to jednak kapitalny wynik.

- Nie jestem bohaterem. Jestem gościem, któremu w końcu wyszedł mecz. Zrobiłem to, co do mnie należało, a najważniejsze jest to, że z tego zespołu, któremu nic nie wychodziło jeszcze kilka tygodni temu, przeistoczyliśmy się w drużynę, której każdy musi się bać. Tym bardziej jeśli gra u nas w hali. Każdy wie, że przyjeżdżając tutaj ma problem - zakończył Litwin.

Źródło artykułu: