W niedzielę wrocławska Hala Orbita niemal w komplecie wypełniła się kibicami spragnionymi koszykarskich emocji. Zdecydowanym faworytem potyczki WKS Śląska Wrocław z AZS Radex-em Szczecin byli wrocławianie, którzy już od dawna nie zaznali goryczy porażki. Uprzedzając fakty - Śląsk wygrał, ale tym razem zwycięstwo nie przyszło łatwo. - Nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu w swojej grze. Myślę, że przez to w pierwszej połowie się męczyliśmy, nie potrafiliśmy odskoczyć na kilka punktów. Cała pierwsza część potyczki właściwie była na styku. W drugiej odsłonie spotkania wyciągnęliśmy wnioski. Na początku przyspieszyliśmy grę, powiększyliśmy przewagę, zaczęliśmy może troszkę lepiej bronić. Potem już właściwie kontrolowaliśmy przebieg meczu - komentował Marcin Flieger.
W przerwie w szatni wrocławskiej ekipy było jednak spokojnie. Trener Tomasz Jankowski nie krzyczał na swoich zawodników. - Trener powiedział, że po prostu nie graliśmy tak, jak robimy to zawsze, i że musimy pokazać to, co potrafimy zaprezentować. Nic więcej. My nie musimy wznosić się na jakieś wyżyny. Musimy grać swoje i o wynik jesteśmy spokojni - wyjaśnił Tomasz Ochońko.
Koszykarze Śląska nie chcą się także niczym usprawiedliwiać, że pierwsza połowa meczu nie wyszła im tak, jak wszyscy tego oczekiwali. - Nie chciałbym nas usprawiedliwiać halą. Pora też była nie taka, jak zawsze gramy. Myślę, że kilka czynników mogło się na to złożyć. Może też troszkę zmęczenie, bo to już któryś nasz mecz w przeciągu trzech dni. Musimy wyciągnąć wnioski z pierwszej połowy - zaznaczył Flieger.
Wrocławianie zaliczyli już 16 kolejnych wygranych meczów - 12 w rozgrywkach ligowych oraz 4 w Intermarche Basket Cup. Pokonanie drużyny ze Szczecina jeszcze polepszyło tę statystykę. Zespół Śląska nie może więc uniknąć porównań do Zastalu Zielona Góra, który w 2006 roku wygrał aż 21 meczów z rzędu w I lidze. - Niespecjalnie skupiamy się na tym rekordzie. Staramy się do każdego kolejnego meczu podchodzić jak najbardziej zmobilizowani - podsumował Marcin Flieger.