Sobotni pojedynek udowodnił, że mecze Śląska Wrocław ze Spójnią Stargard Szczeciński są szczególne. Tym razem zwyciężył lider I ligi, lecz wynik 75:71 oraz rywalizacja przez cały mecz pokazują, że łatwo nie było. Zresztą oba pojedynki to najbardziej wyrównane mecze Wojskowych w tym sezonie. Szczególna była również atmosfera przypominająca bardziej piłkarskie widowisko.
- Zawsze lubiłem tu przyjeżdżać. Z różnymi zespołami przyjeżdżałem i uwielbiałem stargardzką publiczność, dlatego, że co by się nie działo, to oni są z zespołem. Nie ma tak, jak na innych halach teatru, czy opery. Tutaj zawsze jest żywiołowo - stwierdził Radosław Hyży zapytany o atmosferę sobotniego pojedynku.
Koszykarz zdradził również, kogo zabrakło miejscowym by powtórzyć wyczyn z Wrocławia. - Nie mieli Karola Szpyrki. Cieszyłem się, że go nie ma, bo zawsze bałem się Karola żeby nam coś nie trafił - przyznał w rozmowie ze Sportowefakty.pl.
Istotne ogniwo przyjezdnych stanowił też były zawodnik Spójni, Tomasz Ochońko, który zdobył 14 punktów, w ważnych momentach trafiając z dystansu. - Tomek zagrał dobry mecz. Niech tylko żałują kibice i działacze, że go nie zatrzymali - ocenił nasz rozmówca.
Piętnaste zwycięstwo z rzędu sprawiło, że Śląsk pokonał już wszystkich ligowych rywali. Po pierwszej rundzie wrocławianie mieli się za co rewanżować jedynie Spójni. - Mobilizacja była pełna, dlatego że tylko oni z nami wygrali. Pamiętaliśmy ten mecz - skomentował doświadczony koszykarz.
Dodatkowym czynnikiem motywującym była z pewnością możliwość sprawienia prezentów urodzinowych. Właśnie w sobotę powody do świętowania mieli legenda i obecny prezes koszykarskiego Śląska, Maciej Zieliński, oraz Krzysztof Sulima. - Chcieliśmy wygrać, chociaż o tym nie myśleliśmy, bo nie mamy czasu się bawić. Graliśmy w sobotę, następny mecz mamy w środę i znów w sobotę. Odkładamy to na później - wytłumaczył Hyży.
Napięty terminarz sprawi, że WKS w styczniu rozegra siedem spotkań. Kolejne już w środę, 9 stycznia przeciwko Franz Astorii. Dlaczego dla Radosława Hyżego są to trudne starcia? - To kolejny mecz, którego nie lubię grać. Lubię rywalizować z zespołami, które są wysoko. W takiej Astorii, czy Spójni zawodnicy grają bez oporów. Jest tam kilku dobrych graczy, którzy z jakiegoś powodu nie trafili wyżej, ale umiejętności w ataku mają. Może w obronie brakuje im trochę konsekwencji, ale w ataku potrafią grać - wyjaśnił.
Z pewnością grający w wielu drużynach zawodnik czeka na pucharowy klasyk, w którym Śląsk podejmie Anwil Włocławek. - Już SMS-owaliśmy z Andrzejem Plutą, że przyjedzie i będzie jak za dawnych lat. To są nie nasze progi. Chcemy powalczyć, postraszyć Anwil, wygrać, chociaż jedną lub dwie kwarty. Anwil ma o wiele większy budżet i lepszych zawodników - odpowiedział zapytany o ten pojedynek. Po chwili jednak zażartował. - Jakby obcokrajowcy nie zagrali to mielibyśmy duże szanse.
Jeden z liderów Śląska zdaje sobie sprawę, że jego ekipa nie może liczyć na taryfę ulgową. - Tam są bardzo ambitni zawodnicy i trener. Wydaje mi się, że chcą zagrać w final four, bo dla każdego zespołu ekstraklasowego to jest nobilitacja - zakończył rozmowę z naszym portalem.