Miasto jest ważnym, strategicznym partnerem - rozmowa z Michałem Lizakiem

Bartłomiej Berbeć
Bartłomiej Berbeć

Często odwołuje się Pan do projektu Pana Koelnera. Czy to ma uzasadnienie?

A dlaczego ma nie mieć? Jeśli będziemy grali w ekstraklasie - a wierzę, że stać nas, by na boisku ten awans wywalczyć - będziemy spełniali te same warunki, co poprzedni ekstraklasowy projekt. A pozwolę sobie powiedzieć, że nasz produkt będzie lepszy. Ten klub istnieje, ma struktury, ma ludzi, którzy sprawdzali się na kolejnych szczeblach. Wiedzą, jak organizować mecze, jak je promować, jak sprzedawać bilety, jak przyciągać kibiców. Poza tym chcemy grać w rozgrywkach międzynarodowych, a więc zakres naszych możliwości promocyjnych - ważnych dla Wrocławia – będzie jeszcze większy. Dlatego uważamy, że mamy pełne prawo liczyć, aby pomoc miasta była porównywalna do tej, którą miasto Wrocław udzieliło 2 lata temu panu Koelnerowi. Nie chcemy być traktowani w sposób wyjątkowy, uprzywilejowany. Chcemy być traktowani tak, jak projekt pana Koelnera sprzed dwóch lat. Zapowiadano, że miasto przeznaczy na ten projekt 2 miliony złotych, a ostatecznie ta kwota była dużo większa (z informacji Biura Sportu wynika, że w latach budżetowych 2011 i 2012 była to w sumie kwota 3 350 000 PLN - przyp. red.). O te zapowiadane pieniądze chcemy powalczyć, bo dla klubu może być to strategiczna decyzja.

Czy są na to szanse? Miasto broni się, że budżet na rok 2013 został już uchwalony miesiące temu…

Budżet miasta został zatwierdzony 28 grudnia. Już na etapie planowania budżetu zwracaliśmy uwagę, że nie ma w nim mowy o koszykarzach w ekstraklasie. Zresztą Komisja Sportu i Rekreacji Rady Miejskiej zgłosiła stosowną uwagę do budżetu. Dla nikogo więc nie może być to zaskoczenie. Poza tym budżet zmieniany jest w praktyce 12 razy do roku - przy okazji comiesięcznej sesji miejskiej. Wystarczy zobaczyć, jak to wyglądało w roku poprzednim. Wierzę, że stosowne poprawki można wprowadzić - to tylko kwestia dobrych chęci i konkretnych decyzji. Poza tym proszę zwrócić uwagę na to, że rozmawiamy o sezonie 2013/2014. Nie możemy się tutaj dać zwieść, że rozmowy dotyczą zamkniętego budżetu roku 2013. Sezon trwa od października 2013 roku do czerwca 2014 roku, dlatego chcę abyśmy rozmawiali o budżecie na rok 2013 oraz na rok 2014, który nie tylko nie jest zamknięty, ale do tej pory nie był jeszcze nawet pewnie dyskutowany. Duże imprezy sportowe planuje się z takim właśnie wyprzedzeniem - miasto już wie, że w 2014 roku Wrocław będzie organizował MŚ siatkarzy i doskonale wie, jakie środki będą na to przeznaczone. To czy tak będzie i w naszym przypadku, zależy tylko i wyłącznie od dobrych chęci. Duże imprezy sportowe są dla tego miasta szalenie istotne - dodają mu splendoru - przyciągają turystów, dziennikarzy, telewizję. Budują prestiż. Z tym nie można dyskutować. Ale są pięknym dodatkiem, wisienką na torcie. A tylko po to aby zjeść z tortu wisienkę, nie możemy pozbawiać ludzi kromki chleba. A my widowiska sportowe - takie choćby jak ostatni mecz z Anwilem Włocławek - na wysokim poziomie możemy organizować co tydzień. I to za takie pieniądze, za jakie robi się kilkudniową, prestiżową imprezę.

A jeśli budżet się jednak nie otworzy?

Spotykamy się i rozmawiamy po to, by takiej sytuacji uniknąć. Dla mnie sprawa jest jednoznaczna - koszykarski Śląsk powinien być traktowany przez miasto tak jak Stadion Miejski, piłkarskie Euro 2012 czy też piłkarski Śląsk, które otrzymywały z miejskich środków pieniądze nawet wtedy, gdy budżet był już zamknięty. Wtedy nie było żadnej dyskusji, i nikt co do tego nie miał żadnych wątpliwości. I przede wszystkim wszyscy mówili jednym głosem i podchodzili do tych przedsięwzięć strategicznie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×