Od kilku tygodni gra drużyny z Siedlec uległa znacznej poprawie. Po serii 10 porażek z rzędu ekipa Mazowsza praktycznie w każdym spotkaniu jest równorzędnym przeciwnikiem dla rywali. W ostatniej kolejce SKK pokonał beniaminka z Kielc. Początek spotkania jednak nie wskazywał na pewny triumf gospodarzy.
- W pierwszej kwarcie brakowało nam koncentracji. Zawodnicy nie pokazywali się do piłki. W takim wypadku lepiej wyrzucić ją w aut, niż oddać przeciwnikowi i dać mu szanse na łatwe punkty. W nasz zespół wkradło się rozluźnienie, które absolutnie nie może mieć miejsca. Trzeba być od pierwszej do ostatniej sekundy skoncentrowanym - przyznaje dla naszego portalu Wiesław Głuszczak.
Przełomowym momentem okazała się druga kwarta. Gospodarze zdając sobie sprawę z powagi sytuacji zaczęli grać zdecydowanie lepiej. Według szkoleniowca SKK, kluczowa okazała się obrona. - Od drugiej kwarty zaczęliśmy zdecydowanie lepiej bronić. Poprawiliśmy również skuteczność ale najważniejsza była defensywa. W poprzedniej kwarcie byliśmy uśpieni ale potem wyglądało to dużo lepiej - dodaje opiekun siedleckiej drużyny.
Jednym z problemów zespołu z Siedlec są coraz częstsze kontuzje. Z tego powodu w sobotnim pojedynku nie wystąpiło kilku zawodników. - Adrian Czerwonka nie zagra już w naszym zespole. Rafał Kulikowski zaczyna już treningi z drużyną a Tomasz Deja naderwał mięsień i czeka go dwutygodniowa przerwa w treningach. Na play-outy mam nadzieję, że cały zespół się już wykuruje. Oby nie było tylko nowych kontuzji - tłumaczy doświadczony szkoleniowiec.
Do zakończenia rundy zasadniczej pozostały jedynie dwie kolejki. Ekipa z Mazowsza w spotkaniach o utrzymanie pozbawiona będzie przewagi parkietu. Czy siedlczanie w takiej dyspozycji będą w stanie utrzymać się w lidze? - Pracujemy ostatnio bardzo ciężko na treningach. Brakuje na pewno świeżości i zdaje sobie z tego sprawę. Szykujemy się na mecze w play-outach, dlatego teraz nasza forma nie wygląda jeszcze dobrze, ale myślę, że będziemy dobrze przygotowani. Nie chcemy mieć sobie nic do zarzucenia - kończy z nadzieją Wiesław Głuszczak.