[b]
Karol Wasiek: Czuje się pan bohaterem tego spotkania?[/b]
Paweł Leończyk: Bohaterem to został Artur Mielczarek, który wywalczył "bezpańską" piłkę i w rozpaczliwy sposób podał w moją stronę, a ja po prostu zamieniłem to na punkty. Grzechem byłoby nie trafić z tak prostej sytuacji.
W trzeciej kwarcie przegrywaliście już dwunastoma punktami. Jakie wówczas myśli się u was pojawiały?
- Myślę, że ta sytuacja nas paradoksalnie nieco rozluźniła. Wiedzieliśmy, że albo teraz albo nic. Zaczęliśmy podejmować coraz lepsze decyzje, ta egzekucja w ataku także się poprawiła. Utrzymaliśmy tę walkę w obronie i w ostateczności zakończyliśmy ten mecz zwycięstwem.
Jak na razie świetnie ogranicza pan w tej serii Filipa Dylewicza. Gdzie leży klucz do powstrzymania jego osoby?
- Nie wiem, czy jemu ciężko się gra, czy nie, ale Filip jest na tyle doświadczonym koszykarzem, że sobie z każdą sytuacją radzi. My po prostu staramy się grać na tyle dobrze w obronie, żeby Filip miał rzadko piłkę w rękach i oddawał jak najmniej rzutów z wolnych pozycji.
Z perspektywy boiska to widać, że Trefl jest bardziej spięty?
- To jest pytanie do zawodników Trefla. My skupiamy się na sobie, w pierwszej połowie byliśmy nieco za bardzo spięci, graliśmy za nerwowo. Na tym polegają te dwa zwycięstwa, że my patrzymy na siebie, a nie na drużynę Trefla Sopot.
Co jest kluczem w tej rywalizacji według pana?
- Myślę, że na to składa się kilka elementów - przede wszystkim mamy kilku liderów w zespole, którzy mogą "odpalić" danego dnia. Na pewno walczymy mocno w obronie. Jesteśmy po prostu niebezpiecznym zespołem.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy po drugim meczu, po którym mówił pan, że jeśli wygracie trzecie spotkanie to wówczas będziemy mogli wspomnieć o presji związanej z wyeliminowaniem Trefla Sopot.
- Naprawdę nie będziemy rozmawiać o tej presji, bo ona cały czas jest na Treflu i teraz wydaję mi się, że jest ona jeszcze większa. Mają trudną sytuację, na pewno będą walczyć do upadłego. My musimy po prostu zagrać swoje i zrealizować nasze plany na ten sezon.
Kibice też dopisali w piątek, stworzyli naprawdę świetną atmosferę, aż strach myśleć, co będzie w niedzielę, jak będziecie grali o ten awans do półfinału.
- Zawsze tak jest, że jak drużyna odrabia kilka punktów, to wówczas kibice się ożywiają i ten doping jest dużo głośniejszy.
W szatni radość, czy pełna koncentracja przed niedzielą?
- Radość, ale kontrolowana. Musimy naprawdę spokojnie podejść do tego niedzielnego spotkania, które mam nadzieję, że będzie ostatnie w tej serii. Chcemy zaprezentować takie samo zaangażowanie, jak w poprzednich meczach. Z pewnością wyeliminowanie Trefla byłoby sensacją, ale my chcemy tę niespodziankę sprawić.