Dobiegł końca pierwszy pełny sezon regularny NBA, w którym nowa umowa CBA była w mocy. Jak oceni pan ten okres i zmiany, które miała wnieść? - Właściwie można powiedzieć, że wiele rzeczy było widocznych już teraz, ale sporo wyjaśni się jeszcze tego lata, w okresie podpisywania kontraktów. Będą to kwestie związane z nowym salary cap (z ang. puli wynagrodzeń) i wynikającym z niego luxury tax, (z ang. podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń), które zmieniły się w dość istotny sposób. Determinują one kształt wielu zespołów, co było widoczne już w lutym, w obliczu wymiany, w której Rudy Gay trafił do Toronto Raptors. Te zmiany podyktowane były właśnie nowymi przepisami, koniecznością ograniczenia puli środków finansowych przeznaczonych na wynagrodzenia zawodników i uniknięcia dodatkowych kosztów z tym związanych. Z czasem będą one coraz bardziej widoczne w polityce wielu zespołów - mówi Hubert Radke, ekspert ligi NBA, koszykarz Rosy Radom oraz komentator Canal+.
- Dochodzą do tego jeszcze zapisy o amnestii, która ma także przyczynić się do uwolnienia klubowego budżetu z niektórych wydatków i które można różnie odbierać. Niektórzy sugerowali, że Los Angeles Lakers powinni za ich pomocą pozbyć się kontuzjowanego Kobe'go Bryanta, bo przyjdzie im zapłacić horrendalną kwotę podatku. Nie oni jedni są w takiej sytuacji i wkrótce niektóre kluby być może zmuszone będą podjąć kontrowersyjne decyzje, w wyniku których kilka gwiazd ligi stanie się dostępnych na rynku wolnych agentów - dodaje zawodnik.
- Wszystkie te zmiany mają na celu dalsze wyrównywanie szans między wszystkimi rywalizującymi zespołami i unikanie sytuacji, w której jeden zespół dominuje ligę przez wiele lat. Wydaje mi się, że jest to coś fenomen, jeżeli chodzi o amerykański sport w ogóle. Jest to diametralnie odmienna sytuacja od tego, co znamy w Europie, gdzie dzięki wielkiemu budżetowi jedna drużyna może teoretycznie zdominować rozgrywki na wiele lata. W USA tego nie ma, mimo że kluby z wielkich miast - Nowy Jork, Los Angeles czy Miami - wciąż dysponują wyższymi budżetami, ale płacą też od tego podatek. Gdy on wzrośnie, mogą dojść do granicy, w której to już po prostu nie będzie im się to kalkulowało finansowo, a właśnie rachunek ekonomiczny jest tutaj najważniejszy. Ilekroć obserwujemy doniesienia medialne na temat niektórych transferów w lidze NBA, i dziwimy się dlaczego konkretny zawodnik odchodzi, powinniśmy w pierwszej kolejności wziąć pod uwagę znaczenie aspektu finansowego na funkcjonowanie klubów, dalej dopiero aspekt sportowy - obszernie wyjaśnia Radke.
Salary cap jest rzeczywiście świetnym rozwiązaniem. Naukowiec Robert Siekmann postulował nawet wprowadzenie jej także na Starym Kontynencie, ale tylko wtedy, gdy obowiązywały na terenie całej Unii Europejskiej... - Oczywiście. Czytałem ostatnio wywiad z dyrektorem sportowym piłkarskiego klubu AC Milan na temat polityki wprowadzonej przez UEFA w 2012 roku zwanej "Financial Fair Play", której celem jest zapewnienie finansowej stabilności klubów, ograniczenie ich wydatków i oddłużenie tych, które przeznaczały zbyt wiele na transfery. Polityka ta miałaby również wyrównywać szanse i powodować, że niektórzy inwestorzy, najczęściej wymieniani są ci z Bliskiego Wschodu czy z Rosji, dysponujący olbrzymimi środkami finansowymi nie mogliby w ten najprostszy sposób zapewnić wyniku sportowego. W pewnym sensie więc te zasady UEFA przypominają salary cap.
- Profesor Siekmann oczywiście ma rację, że spójna polityka dotycząca salary cap byłaby bardzo interesującym rozwiązaniem dla sportu w całej Unii Europejskiej. Jednakże specyfika prawa konkurencji w Europie i pozycja organizacji sportowych jest inna, niż w USA. Dlatego też nie wiemy czy takie rozwiązania prawne mogłyby w ogóle i w oparciu o jakie zasady zostać usankcjonowane w ramach prawa UE. Za oceanem salary cap wynika bezpośrednio ze skrzyżowania prawa pracy i prawa antymonopolowego. Wprowadzenie więc monopolistycznych ograniczeń, jakim niewątpliwie są progi płacowe i wszelkie wynikające z nich konsekwencje dotyczące mobilności sportowców na rynku pracy, odbywa się nie jednostronnie, ale w wyniku porozumienia organizacji sportowej, jaką jest liga zawodowa i stowarzyszenia, czy też związki zawodowe zawodników. Sportowcy zgodzili się na prawne środki ograniczające ich zarobki, za cenę większego udziału w zyskach generowanych przez ligę.
- Jednostronne ustanawianie ograniczeń przez organizację sportową, jakim jest chociażby polityka „Financial Fair Play” UEFA może zostać zakwestionowane w ramach prawa konkurencji UE, tak samo jak przed laty amerykańskie sądy zakwestionowały jednostronne ograniczenia wprowadzane przez ligi zawodowe. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby także w Europie takie rozwiązanie zostało wprowadzone na podstawie umowy pomiędzy związkiem zawodników, a osób zarządzających klubami… - wyjaśnia obszernie Radke.
Dokładnie taka sama sytuacja jest obecnie w Stanach Zjednoczonych - Zgadza się, z tym, że nie wiemy czy takie usprawiedliwienie wyłączenia reguł antymonopolowych, konkurencji, zyskałoby poparcie Komisji Europejskiej i w dalszej kolejności Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Generalnie rzecz biorąc, oba systemy działają na różnych zasadach, posługują się różnymi sposobami ograniczania konkurencji na rynku i może to nie być takie proste - tłumaczy ekspert.
Czyli jednym słowem - europejski sport czeka jeszcze daleka droga, by wprowadzić salary cap. A może to w ogóle nigdy się nie stanie? - Odpowiednie jest chyba to drugie pytanie - czy kiedykolwiek ktokolwiek będzie chciał przeprowadzić taką operację? Czy dysponujące władczą pozycją w Europie związki sportowe w ogóle zasiadłyby do rozmów ze stowarzyszeniami graczy. Wszystko za cenę konfliktu, zakwestionowania wszechogarniających kompetencji związków sportowych. Ale właśnie w ten sposób to odbywało się za oceanem, tyle tylko że ponad 50 lat temu.
- Historycznie rzecz biorąc Europa ma kompleksy Ameryki od ponad 200 lat i nie wydaje mi się, by w tej kwestii było inaczej. Z jednej strony jest fascynacja rozwiązaniami zza oceanu, ale z drugiej wydaje się to jeszcze bardzo, bardzo odległe. Chociaż to, co dzieje się w niektórych ligach, chociażby Polskiej Lidze Koszykówki, gdzie powoli stają się one zamknięte, jest to pierwsza faza "amerykanizacji" sportu zawodowego. Nie wiadomo natomiast, czy pozostałe kwestie pójdą w tym samym kierunku, a żeby wszystko funkcjonowało tak jak w USA potrzebujemy dobrych rozwiązań prawnych. My w Europie jesteśmy w tej kwestii z tyłu, co widać po rozwoju sportu na obu kontynentach - kończy Hubert Radke.
Hubert Radke: Powoli w Europie widać oznaki amerykanizacji sportu zawodowego
- Wszystkie zmiany mają na celu dalsze wyrównywanie szans między wszystkimi rywalizującymi zespołami oraz dominacji jednego klubu na wiele lat - mówi Hubert Radke, gracz Rosy Radom i ekspert NBA.
Źródło artykułu: