Turów wyszarpał drugie zwycięstwo

PGE Turów Zgorzelec przegrywał z Anwilem Włocławek przez niemal trzy kwarty. Zgorzelczanie przełamali jednak rywala, z zimną krwią trafiali wolne i wyszarpali drugie zwycięstwo w półfinałowej serii.

Przez trzy kwarty poniedziałkowego, drugiego meczu półfinału play-off PGE Turów Zgorzelec był w cieniu solidnie grającego Anwilu Włocławek. Goście rozpoczęli z impetem, prowadzili 16:5 i dłuższy czas utrzymywali pokaźną przewagę nad rywalem. Duża w tym zasługa Przemysława Frasunkiewicza, który przy wysokiej intensywności trafiał z dystansu i po wejściach pod kosz.

Jednak po jednej z takich akcji skrzydłowy Anwilu nabawił się kontuzji kolana i już na parkiet nie wrócił. Nie był to jedyny powód do zmartwień dla trenera Miliji Bogicevicia, bowiem po zaledwie minucie gry dwa faule na swoim koncie miał podstawowy środkowy, Seid Hajrić, przez co musiał usiąść na ławce rezerwowych. Gdy ponownie pojawił się na parkiecie w drugiej kwarcie, sfaulował po raz trzeci i znów został zmieniony.

Mimo wszystko Anwil nie podłamywał się tymi przeciwnościami losu. Trójki i rzuty z dalekiego półdystansu trzymały w szachu PGE Turów. Włocławianie długo powstrzymywali Ivana Zigeranovicia, ale w końcu środkowy gospodarzy odnalazł się i co chwilę powiększał konto punktowe swojej drużyny. Serb albo sam znajdował sobie drogę do kosza, albo idealnie współpracował z partnerami, którzy po akcjach typu pick & roll świetnie go obsługiwali. Zdobył 20 punktów i miał pięć zbiórek.

PGE Turów przełamał Anwil pod koniec trzeciej kwarty. Wtedy i na początku ostatniej części gry koszykarze trenera Miodraga Rajkovicia zbudowali nawet sześć punktów przewagi, ale Anwil nie złożył broni. Na parkiecie odnalazł się grający z czterema faulami Hajrić, a tradycyjnie dobrze grał Marcus Ginyard. Amerykanin zdobył łącznie aż 23 punkty, trafiając siedem z 11 rzutów za dwa.

Wielkie emocje były w ostatniej minucie. Anwil gonił, trafiając z niesamowitych pozycji. Ginyard rzucił za trzy z faulem, później Arvydas Eitutavicius w szalonej akcji trafił z dystansu o tablicę, ale z zimną krwią rzuty wolne egzekwowali koszykarze PGE Turowa. Gospodarze trafili osiem kolejnych prób z linii i nie pozwolili Anwilowi odzyskać prowadzenia.

 Włocławianie mieli jeszcze dwie sekundy, ale pogubił się Tony Weeden i nawet nie zdołał oddać rzutu z własnej połowy. PGE Turów wygrał drugie spotkanie w półfinałowej serii z Anwilem 83:80 i jest już bliski awansu do finału Tauron Basket Ligi.

PGE Turów Zgorzelec - Anwil Włocławek 83:80 (12:21, 25:24, 22:12, 24:23)

PGE Turów: Zigeranović 20, Chyliński 18, Robinson 11, Kulig 9, Jackson 9, Opacak 8, Cel 7, Stelmach 1, Micić 0.

Anwil: Ginyard 23, Hajrić 12, Sokołowski 11, Eititavicius 10, Boykin 7, Weeden 7, Frasunkiewicz 7, Bartosz 3, Vasojević 0, Jovanović 0.

Stan rywalizacji: 2-0 dla PGE Turowa

Komentarze (58)
avatar
obiektywnykibic
14.05.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Anwil bez najlepszego swojego gracza a jednak walczy z turowem i za to dla was wielkie brawa. Cóż jak Szubarga wróci na następny mecz to rywalizacja zapowiada się bardzo emocjonująco :) 
avatar
TOKI1234
13.05.2013
Zgłoś do moderacji
5
4
Odpowiedz
Kurcze no sprawdzam kiedy to Robinson wyrzuca piłkę 3,62 jak otrzymał ją Chyliński nie wiem gdzie tam 5 sekund? A te rzuty Anwilu w końcówce czysty przypadek naprawdę mieliście i tak wiele szcz Czytaj całość
avatar
TOKI1234
13.05.2013
Zgłoś do moderacji
5
4
Odpowiedz
A teraz odezwa do kibiców nieistniejącego klubu w TBL Zastalu :) śmieszne. Ok fani Stelmetu śmiejcie się bo nie ujmując Koszalinowi Anwil to dużo lepszy zespół mogący wygrać z każdym w tej lidz Czytaj całość
avatar
TOKI1234
13.05.2013
Zgłoś do moderacji
6
4
Odpowiedz
Mecz ewidentnie wygrany przez Turów. To prawda sztuką jest wygrać jak nie idzie a mimo to udało się. Zajmijmy się sędziowaniem nie było błędu 5 sekund przy wyrzuceniu piłki przez Turów. Co mają Czytaj całość
fanatyk75
13.05.2013
Zgłoś do moderacji
2
6
Odpowiedz
Lecimy na majstra!