Piętą achillesową Wikany Startu są rzuty wolne. W obu dotychczasowych meczach lublinianie nie osiągnęli nawet 70-procentowej skuteczności, a trener nie ukrywa swojego niezadowolenia. - Dla każdego zawodnika, który uważa się za zawodowca 72-75 procent to jest minimum przyzwoitości. My jesteśmy poniżej tego minimum - nie owija w bawełnę Dominik Derwisz.
W inauguracyjnym starciu z Polfarmexem Kutno nie popisał się Marcel Wilczek, który szybko popełnił pięć fauli. 27-letni środkowy fatalnie rozpoczął także mecz przeciwko Intermarche Bricomarche BM SlamStali Ostrów Wlkp. - w ciągu pierwszej minuty zapisał na swoim koncie dwa przewinienia. Chwila odpoczynku na ławce rezerwowych dobrze mu zrobiła, gdyż poprawił się i zanotował double-double. - Myślę, że reprymenda, której udzieliłem mu po pierwszej minucie, kiedy złapał dwa durne faule wystarczyła, żeby troszeczkę odblokował się i podszedł do zawodów, jak wymaga się od lidera, który nie może osłabiać drużyny głupimi faulami. Te dwa mecze będą dla niego nauczką. Mam nadzieję, że będzie on wyciągał wnioski - wyjaśnia 39-letni szkoleniowiec.
Obecnie Wikana Start nie ma w swoich szeregach typowego strzelca, jakim w poprzednim sezonie był Tomasz Celej. Zdobycz punktowa rozłada się więc bardziej równomiernie między poszczególnych zawodników. Trener przekonuje, że jest to korzystne dla drużyny. - Jest mało prawdopodobne, żebyśmy mieli takiego lidera punktowego, jak w ubiegłym roku mieliśmy Tomka Celeja. Ta drużyna opiera się na zespołowości i punkty będą rozkładać się na całą ekipę. Jeżeli pięciu czy sześciu ludzi rzuci po dziewięć czy kilkanaście punktów, to każdy jest zadowolony, bo czuje swój udział w zwycięstwie - zauważa Derwisz.