Gortat nie jest liderem kadry - II część rozmowy z Tomaszem Jankowskim

- Okazało się, że Marcin Gortat nie jest jednak liderem tego zespołu. Po prostu. Zresztą takiego lidera trudno było znaleźć na boisku - mówi na naszych łamach Tomasz Jankowski.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Karol Wasiek: Porozmawiajmy chwilę o reprezentacji Polski i występie na EuroBaskecie. To chyba nie tak miało to wyglądać...[/b]

Tomasz Jankowski: Trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyglądało to dramatycznie. Trudno o tym zapomnieć...

Nie było wyników, ale nie było także stylu. Niczym żeśmy się tam na tej Słowenii nie wyróżnili...

- Rzeczywiście. Oprócz zwycięstw zabrakło w naszej postawie czegoś jeszcze. Naszym stylem miała być przede wszystkim mocna obrona, a w ataku postawiliśmy dwie wieże. Agresywnej obrony było tyle, co "kot napłakał", natomiast nasze dwie wieże - po prostu sobie przeszkadzały. Grałem w reprezentacji dość długo i naprawdę nie potrafię zrozumieć tego, że trener po takiej porażce, nie ma nic do zarzucenia sobie, jak i zawodnikom, a z drugiej strony gracze uwielbiają trenera. To o co tam chodzi? Tak po prostu nie może być. Czasami jednak trzeba wstrząsnąć zespołem. A być może w tej ekipie był ktoś, kogo być nie powinno?

Jaka była pańska reakcja na konferencji prasowej, kiedy Dirk Bauermann po trzeciej porażce z rzędu mówił, że jest dumny ze swoich chłopaków?

- Nie spodobała mi się. Kompletnie tego nie rozumiałem, aczkolwiek domyślam się, co trener chciał przez to osiągnąć - za wszelką cenę szukał pozytywów. Jednakże po tak słabych występach nie można "ściemniać" i mówić, że jest fajnie i nic się nie stało.

Tomasz Jankowski: Gortat nie jest liderem kadry
Tomasz Jankowski: Gortat nie jest liderem kadry

A jak pan skomentuje postawę lidera kadry - Marcina Gortata?

- Okazało się, że Marcin Gortat nie jest jednak liderem tego zespołu. Po prostu. Zresztą takiego lidera trudno było znaleźć na boisku. W każdej ekipie powinien być zawodnik, który swoją wolą walki i determinacją zaraża innych kolegów z drużyny - taki typowy fighter. Wydaje się, że w naszej kadrze grali sami "grzeczni chłopcy".

Minął już ponad miesiąc, a my nadal nie znamy żadnych wniosków, co tak naprawdę się stało.

- Mistrzostwa dla nas zakończyły się już 7 września po trzeciej porażce z rzędu i wydaje mi się, że miesiąc czasu powinien w zupełności wystarczyć na to, żeby przekazać kibicom i mediom, co tak naprawdę stało się w Słowenii. Nie wyobrażam sobie, że władze Polskiej Ligi Koszykówki przeszły nad najsłabszym od lat występie kadry do porządku dziennego.

Dałby pan drugą szansę Bauermannowi?

- Z jednej strony nie chcę być posądzony, że neguje pracę trenerów zagranicznych, ale można by się o to pokusić, bo rynek dla polskich trenerów skurczył się diametralnie. Nie sposób uciec od takiego przeświadczenia, że polski trener za coś takiego to już ze Słowenii by na trzeci dzień miał samolot powrotny do domu. A tutaj okazuje się, że ktoś inny po wielkiej klapie może jednak utrzymać stanowisko. Kilka dni temu mieliśmy bardzo podobną sytuację w Polskim Związku Piłki Nożnej. Tam jednak Zbigniew Boniek dzień po ostatnim spotkaniu eliminacji zwołał konferencję prasową, na której pożegnał się z Fornalikiem. Prezes Boniek zdziwiony był, że trener Fornalik sam nie oddał się w ręce zarządu. Zazdroszczę trochę zarządowi PZPN szybkiej i stanowczej reakcji.

Wydaje mi się, że te mistrzostwa wiele pokory powinny nauczyć naszych zawodników...

- Oby tak było. Ale po raz kolejny musimy mieć nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej. Te mistrzostwa miały dać potężnego kopa naszej dyscyplinie, ale znów musimy niestety na te sukcesy poczekać.

Praktycznie od każdego rywala byliśmy słabsi...

- Koszykówka europejska po prostu odjechała ekspresem TGV, a my nadal stoimy w miejscu. Pracujmy z młodzieżą, szkolmy przede wszystkim atletów, stawiajmy nie tylko na taktykę, ale na cechy motoryczne. Tak się po prostu gra w obecnych czasach.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: